Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:2185.68 km (w terenie 188.50 km; 8.62%)
Czas w ruchu:94:48
Średnia prędkość:23.06 km/h
Maksymalna prędkość:61.65 km/h
Suma podjazdów:950 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:91.07 km i 3h 57m
Więcej statystyk

Po mieście

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Od powrotu nie narzekam na nudę. Relacja się tworzy ale zabiera trochę czasu, jeszcze chwilę to potrwa ;)

To kiedyś była presta. Co najlepsze tłoczek pęk już w Gdańsku. Przejechałem na tym 600km bez dopompowania a dzisiaj rano niespodzianka :)
Pęknięty wentyl © Jedris


Założyłem nową dętkę, wyszedłem na dwór i nieśmiało wsiadłem na rower...
O w mordę jak się teraz lata na tym rowerze to ciężko sobie wyobrazić :D

Od kiedy wróciłem świat jest jakiś piękniejszy :D Nawet zacząłem normalnie jeść ;] Ba, zacząłem eksperymentować :D
Zdrowo i powżywnie © Jedris

SC Baltic Sea - Dzień 10,11#

Piątek, 12 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Pierwszy dzień nad morzem © Jedris


Jak tylko porządnie się wyśpię uzupełnię wpisy włącznie ze zdjęciami z całej wyprawy nad nasze polskie, zimne Morze Bałtyckie :) A na razie krótko...

Powrót był urozmaicony i jeszcze mi się udziela :) Ruszyliśmy przy prawie bezchmurnym niebie, 26 *C i w pełni zregenerowani. Już wtedy czułem że droga będzie przyjemna. Nic podobnego :D
25 km później pierwsza burza z przelotnym deszczem. Na szczęście zdążyliśmy się schować ale tylko na krótko, musieliśmy przecież jechać bo czas uciekał.
Od tej pory do samego rana jechaliśmy przy mokrej nawierzchni. W nocy temperatura spadła do 15 *C, więc nie było mroźnie ale siąpiło deszczem do samego świtu. Około jedenastej zaczęło znów mocniej padać. Zatrzymaliśmy się za Inowrocławiem żeby przeczekać deszcz, zalepić buty taśmą i włożyć nogi w worki, żeby bardziej śmierdziały.
Ostatecznie tak uszczelniłem swoje buty, aż było mi za gorąco :D ale od tej chwili poczułem przypływ mocy i od Strzelna do Konina lecieliśmy ze średnią 30. Średnie tempo przez 200km wynosiło 24, myślę że to i tak nieźle, zwłaszcza że co kilkadziesiąt kilometrów musiałem poprawiać bagażnik bo już nie wytrzymywał ciężaru i uginał się aż do opony.
Wschód słońca na rowerze to z reguły pozytywne przeżycie, odżyliśmy na chwilę żeby potem łapać kryzysy na zmianę :D Zasypiałem na kierownicy.
Litr coli postawił nas do pionu. W Sieradzu pół godziny przerwy na uzupełnienie zapasów w biedronie i zostawienie małego upominku dla jednej Pani z centrum, która nas przygarnęła w drodze nad morze.
Następna dłuższa przerwa z resztą już zasłużona w znanej nam miejscowości Praszka. W tym samym czasie zaczął się ulewny deszcz. Okupiliśmy jedną pizzerie i zjedliśmy w końcu ciepłe żarcie :D Burza przeszła, niebo czyste, ruszamy!
Już miało być pięknie do samego domu. Dojechaliśmy zaledwie do Gorzowa Śląskiego (10km) i tak się rozpadało że zaczęliśmy przemakać. Schować też nie było się za bardzo gdzie, więc lecieliśmy w burzy z deszczem pod wiatr. Gdyby nie ta nieprzespana noc może lepiej bym to zniósł ale tu dopadł mnie większy kryzys i miałem szczerze dosyć takiej drogi do domu. Gdyby nie Paweł, który dzielnie trzymał się cały czas z przodu odpuściłbym. Do domu setka, byliśmy przemoczeni, basen w butach, kieszeniach, wszędzie. Jak burza to i wiatr, wyziębiło nas cholernie. Po drodze takich przelotnych burzy było jeszcze 3. Deszcz odpuścił nam dopiero w Tarnowskich Górach. Cali mokrzy ale rozgrzani lecieliśmy już do samego domu.

I jeszcze trasa powrotu. Nic szczególnie ciekawego, 95% głównymi drogami :)



Trochę żałuje że załatwiliśmy cały wyjazd w tak krótkim czasie ale jestem szczęśliwy że wróciliśmy cali do domu, chociaż nie obyło się bez przygód ale o tym później.

SC Baltic Sea - Dzień 9#

Czwartek, 11 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Pobudka i powolne pakownie. Pogoda całkiem niezła. Nie było upalnie ale nic nie zapowiadało deszczu :)

Wstaliśmy późno bo dopiero po ósmej . Priorytetem było wyspanie się, zwłaszcza że dzisiaj lecimy tylko do Kujawskiego.
Spakowani i gotowi ruszamy do domu © </div>

Jeszcze tylko pożegnać się z morzem i jestem gotowy katować swój tyłek przez następne 2 dni :)
[img title="Jedris żegna morze" width="600" height="450" author="


Rowery obładowane też gotowe do drogi. Ładnie wyglądają na piaskach.
Cube i Kross © </div>

Za Tczewem zatrzymujemy się żeby podładować baterie. Na zdjęciu RedBike pije azbestan fosforanu. Hit biedrony - 89gr za 2L :D
Po chwili mieliśmy taki odlot po tej pseudo oranżadzie że 2min później zobaczyliśmy Raptora :D Okazał się jednak prawdziwy, przyleciał na specu, żeby poinformować nas o pogodzie powrotnej :D a tak serio odwiedzić rodzinę w Grudziądzu. Tak więc od tej pory jechaliśmy już razem i żeby nie było przyjemniej zaczęło siąpić deszczem.
[img title="Gdańska na południe" width="600" height="450" author="


Przed miejscowością Nowe, Raptor poleciał w swoją stronę bo już zamarzał od trzymania naszego tempa :) Nas też zaczęło wyziębiać. Deszcz jedynie siąpił ale przez 4h przemokliśmy w większości a jakby tego było mało ostatnie 50km przejechaliśmy już w Ulewie. Zaczęła się burza i wiatr. Nie było miło. Po wjeździe do Gruczna wróciła nam motywacja. Gruczno na zawsze zapamiętam jako oazę spokoju i pozytywnej energii :D
..#Gruczno ©

SC Baltic Sea - Dzień 8#

Środa, 10 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Dzisiaj więcej jeżdżenia niż fotografowania. Ręka dalej spuchnięta = jazda bez trzymanki. Paweł marudził, że tęskni za mamą to zdecydowaliśmy że to ostatni dzień naszego pobytu i postanowiliśmy przejechać centra Gdyni, Gdańska i raz jeszcze Sopotu. Po drodze złapał nas już standardowo deszcz :)

Zatrzymałem się i patrzę. Fajne kopuły, wyglądają jak prawdziwe :) Zaraz... one są prawdziwe :D
#Złudzenie ©


Ścieżki rowerowe i chodniki w Gdańsku.
Uliczne serpentyny ©


Po wycieczce ostatnie mega zakupy w biedronie. Obładowaliśmy się na zapas żeby w drodze na Śląsk nie zaliczać większych przerw.
Wieczorem ustawka z flashem.
Przed naszym polem ostatnie spotkanie z Tomkiem, który przyjechał swoim "No brakes" ostrym :)
Żegnamy się z flashem ©


Zaraz po wizycie poszliśmy do Olka i spółki oglądać mecz Polska - Gruzja. W sumie przez całą relacje nie wspomniałem że na naszym polu rozłożyli się znajomi ze Śląska. Solidna ekipa, więc między innymi dzięki nim nasz pobyt w czasie burzy nie zmarnował się tylko w namiocie :D

W nocy zjedliśmy konkretną kolację (pasztet) i przygotowaliśmy jedzenie na drogę. Ostatnia noc, trzeba się wyspać.

Z ciekawszych statystyk. Przejechałem po trójmieście ponad 100km z jedną ręką na kierownicy lub bez trzymania jej :D

SC Baltic Sea - Dzień 7#

Wtorek, 9 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Rano odwiedziło nas stado szarańczy. 12 Koni o długości 3-5cm wbiło nam się do namiotu + jedna szczypawica. Paweł ? Dżemy w dłoń!
#Szarańcza © Jedris


Z samego rana zabawa w dezynsekcje. No nie będzie mi nic po kanapkach skakać podczas jedzenia...
Zawód dezynsektor © Jedris


Po walce z koniami zjedliśmy górę pasztetu i ruszyliśmy w miasto...

Przez moment myśleliśmy, że w Sopocie jest jakieś zgrupowanie. Chwilę później zadzwonił flash i poinformował że w Samborowej dolinie na górkach (Gdańsk) o 18 odbędzie się trening MTB z pro.. Podsycił w nas ogromną nadzieję na zobaczenie zawodowców akcji. A byliśmy w pobliżu, więc ruszyliśmy z pedała. Na miejscu okazało się że to tylko zgrupowanie zawodników z pomorskiego :D Fajne rowerki ale oczekiwania były większe :] Głodni ruszyliśmy w stronę namiotu.
Car CCC Polkowice © Jedris


W drodze na pole namiotowe "Przy Plaży". Na horyzoncie widać prom wypływający ze stoczni.
Powrót do kryjówki © Jedris


Wieczorem wpadł do nas flash i zrobił nam mega niespodziankę przywożąc ze sobą kawał ciasta ;) mmm, dzięki stary, jesteś Wielki ;D
RedBike z Flashem © Jedris


Odprowadziliśmy Tomka do domu, w zamian pokazał nam gdzie stoi biedrona bo żywienie w Sopocie to absurd :) Biedrona znaleziona, nawet dwie. Jutro zrobimy nalot.

SC Baltic Sea - Dzień 6#

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Rano korzystając z pogody pobiegliśmy na plaże poleżeć na słońcu :)
#Na piaski © Jedris


Po kilku godzinach smażenia się na słońcu zgłodnieliśmy i wróciliśmy do namiotu. Paweł zabrał się za smarowanie kanapek a ja za poszerzanie swoich horyzontów...
Poszerzanie horyzontów © Jedris


Terenówka gotowa. Najedzeni ruszamy w miasto.
##Jacobs## © Jedris


Ścieżki rowerowe Trójmiasta po prostu mnie urzekły! Jesteśmy niezależni od chodnika a ludzie uważają gdzie chodzą. Tu można poszaleć :]
Ścieżki rowerowe Trójmiasta © Jedris


Żywy posąg śmierci
Ścieżki rowerowe Trójmiasta © Jedris


Jest i płatne molo :D
Molo w Sopocie © Jedris


Jadąc wzdłuż brzegu znaleźliśmy dziką plaże i oto są nasze lazury :)
Krótka sesja w fajnych kolorkach
#Na plaży# © Jedris

#Na plaży2 © Jedris

Fantazje RedBika © Jedris


Paweł nie ma wstydu ale dzików się boi :D
A co to za flak ? © Jedris


Wystarczyło przejechać kilometr dalej gdzie stoi drugie molo, na którym nie kasują za spacer po deskach.
Molo w Sopocie nr2 © Jedris


Wieczorem zatankowaliśmy pasztetem i poszliśmy spotkać się z flashem, który przybiegł do nas prosto z domu :)

SC Baltic Sea - Dzień 5#

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Sopot - dzień I

Można powiedzieć że się wyspałem :) W porównaniu do naszego pierwszego biwaku teren był miękki i najważniejsze, płaski. Noc przespana ale od razu na start niespodzianka. Ręka od wczoraj zasadniczo spuchła. Uznałem że to nic groźnego bo poza opuchlizną nic poważniejszego się nie działo. Zaniechałem sprawę, aż do wieczora kiedy ręka zrobiła się 2x większa od drugiej. Spanikowałem. Wyjęliśmy rowery z garażu i pojechaliśmy szukać jakiegoś szpitala.
Na pogotowiu Pani mnie uspokoiła i stwierdziła, że po ukąszeniu przeforsowałem rękę drogą nad morze. Wszystko się pochrzaniło. Jutro mamy spotkać się z flashem a ja mam dać odpocząć ręce najmniej 3 dni nie licząc dzisiejszego dnia...!?
Mieliśmy ambitne plany żeby ruszyć rowerami już bez bagażu i z przyjemnością wzdłuż wybrzeża, pojeździć z Tomkiem. Zakładaliśmy również odwiedzić Łebę, Lubiatowo oraz Hel. Wszystko tak blisko a jednak daleko. Z jedną ręką daleko nie ujadę, tak więc zostaliśmy uziemieni w Trójmieście.

Za nim to jednak wybraliśmy się do miasta zwiedzić coś na kształt rynku głównego. Lubię takie zatłoczone turystami miasta, coś mnie w nich przyciąga :]
Poszlajaliśmy się, zjedliśmy lody włoskie, później była plaża. Dystans skromny ale w najbliższym czasie szału nie będzie.

Jeśli dobrze pamiętam to tak wyglądają ogrody Grand Hotelu.
W drodze na rynek © Jedris


Właśnie skończyliśmy lody. Zamiast z tym gigantem mam fotkę z telefonem. To taki trick po za surwiwalowy.
connected © Jedris


Idziemy po plaży w stronę mola
Wzdłuż plaży © Jedris


Jest i molo. Parter bo płatne :D
Poniżej mola © Jedris


Takie fajny zamek zbudowali. I sfinks jest nawet u siebie :D
Zamek z piasku © Jedris


Strefa surferów. Nie jestem pewny ale to chyba regaty ?
Strefa surferów © Jedris


Walka z wiatrem. Gość gołymi rękami ściągnął cały żagiel do siebie pod wiatr :D
Strefa surferów © Jedris


Wyglądam jak zombie wychodzące z morza
Wycieczka po plaży © Jedris


Chwile później rozpadało się i wróciliśmy do szałasu. Paweł ładuje baterie
Pasztet rulez © Jedris


A po pasztecie przychodzi moc (genialnych pomysłów). Postanowiłem wykorzystać kawałek sznurka, który zabrałem z domu i zrobiliśmy z niego wieszak na mokre ciuchy :D
Z deszczu po rynne © Jedris


Po burzy wyszliśmy po rowery w celu naprawienia mojej dętki.
Serwis przy hacjendzie © Jedris


W między czasie stwierdzam, że moja ręka zaraz eksploduje i zapada decyzja o szukaniu lekarza a później apteki.
Praktyczne zastosowanie naszej rynny. W terenie trzeba sobie radzić na wszystkie możliwe sposoby :)
Krossiwo na rynnie © Jedris


Zakupy w centrum to jakiś żart. Zabuliliśmy za kolację 60zł. Taniej wyszłoby w restauracji.
Tanie zakupy © Jedris

SC Baltic Sea - Dzień 4#

Sobota, 6 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Start z Gruczna.

W nocy pogryzły mnie komary. Ja ze spuchniętym okiem i ręką, Paweł zmagający się z kolanami ruszamy na północ w stronę Gdańska. Ostatnie dni i godziny w siodełku zadziałały dzisiaj jak znieczulenie. Nie poczuliśmy w ogóle dystansu.

Kilka zdjęć z efektem pracy mojej cioci.
Ogród w Grucznie © </div>

Za nim wyruszyliśmy ciocia oprowadziła nas po Ogrodzie.
<img src="http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,210049,20110818,studentki.jpg" title="studentki#" width="450" height="600" /><div><q>studentki#</q> ©


Nie mogło zabraknąć również pomidorów. Taki sentyment z przeszłości kiedy razem z wujkiem uprawiali warzywa, główni pomidory.
#Malinówki © </div>

Popisowe dzieło
<img src="http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,210051,20110818,oczko-wodne.jpg" title="Oczko wodne" width="600" height="450" /><div><q>Oczko wodne</q> ©


Gotowi do startu. Przed nami ostatnia prosta. Ruszamy.
Wyjazd z Gruczna © </div>

Po drodze mijaliśmy Świecie, Nowe, Gniew, Tczew, Pruszcz Gdański
<img src="http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,210055,20110818,w-drodze-nad-morze.jpg" title="W drodze nad morze" width="600" height="450" /><div><q>W drodze nad morze</q> ©


W pomorskim na zmianę miasto, pola. Ta sekwencja podoba mi się o tyle bardziej że wolę oglądać widoki niż przejeżdżające samochody.
Gdzieś za Gniewem © </div>

Na kilka kilometrów przed Gdańskiem chcieliśmy zdążyć przed zachodem słońca.
<img src="http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,210065,20110818,ulica-gdanska.jpg" title="ulicą Gdańską" width="600" height="449" /><div><q>ulicą Gdańską</q> © Jedris


I wreszcie udało się. Po 3 dniach tułaczki wpadliśmy do wody jak oparzeni. Wcześniej za stocznią zrobiliśmy zakupy, więc pozostało nam tylko znaleźć jakieś miejsce na biwak.
Pierwszy dzień nad morzem © Jedris


Pojechaliśmy brzegiem na północ, aż dotarliśmy do Sopotu gdzie ze ścieżki rowerowej wypatrzyliśmy pole namiotowe. Jaka ulga nas ogarnęła zwłaszcza że było już po 22. Jak się okazało mieliśmy szczęście że weszliśmy jeszcze na teren :D Ale udało nam się! Teraz tylko się rozbić i zaczynamy odpoczynek :D

SC Baltic Sea - Dzień 3#

Piątek, 5 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kontynuacja

Wczoraj o godzinie 18 ruszyliśmy z naszego "miękkiego" lasu. Noc była dla nas orzeźwiająca po całym dniu upałów. Jechało się doskonale przez najbliższe 6h aż do Sieradza, gdzie zatrzymaliśmy się w centrum na chwilę odpocząć. Zimno zaczynało sprawiać mi ból, poczułem wyczerpanie. Zacząłem trzecią dobę a przez 2 dni spałem łącznie 5h. Nie mogłem sobie wyobrazić co będzie dzisiaj w dzień bo sen planujemy dopiero za Bydgoszczą, czyli za jakieś dobre 20h.

Zaczynałem umierać na ławce :D Nagle Paweł wyhaczył Caffe Club Las Vegas, takie pseudo kasyno otwarte 24h i wszedł do środka szukać cywilizacji. Nagle wybiega z informacją że Pani się zgodziła i możemy wejść z rowerami :D Super to się zagrzejemy chwilę. Chwila trochę się przedłużyła bo spędziliśmy tam dwie godziny ;] Przynajmniej trochę odpoczęliśmy (psychicznie), wypiliśmy herbatę, kawę, zjedliśmy ciastka i ogólnie to wszystko było takie niezwykłe bo na granicy świadomości. W dzień normalnie na pewno nie odwiedziłbym takiego miejsca. A tak poznaliśmy mentalność hazardzistów. Śmieszni ludzie. Pani Adze dziękujemy i spadamy. Czeka nas jeszcze długa droga. Reset licznika i od drugiej z Sieradza napieraliśmy w stronę Bydgoszczy.

Dzisiejszy dzień nie był bogaty w zdjęcia ale siła wyższa zadziałała. Ja traciłem świadomość na kierownicy :D Nie zamykałem oczu a film sam się urywał. Ten poranny pokaz slajdów skończył się dopiero w... nie pamiętam gdzie. Nic nie pamiętam, wiem że jechałem. Zatrzymaliśmy się "gdzieś" o 6 rano przed spożywczym żeby kupić żarcie i napoje. Po godzinie zaczynałem dochodzić do siebie i znowu poczułem przypływ mocy a zmęczenie zupełnie zniknęło.

Na zdjęciu mój życiowy kryzys. Dopiero teraz widzę jak smaruje kanapki :D Ledwie co pamiętam.
"Gdzieś" na śniadaniu © Jedris


Już kozak. Wróciłem do żywych i znowu mi się chciało. Pasztet rządzi!
W drodze do Bydgoszczy © Jedris


Większe miejscowości: Warta, Turek, Cholerny Koniin, Ślesin, Strzelno, Nowa Wieś Wielka, Bydgoszcz, Gruczno.

Czemu cholerny Konin ? To kolejne miasto w którym zgubiliśmy drogę ale tak zabłądziliśmy że godzina poleciała ot tak. Oj byłem bardzo zdenerwowany ale to nie koniec :D To zmęczenie zaczęło rodzić we mnie dziką małpę :x W Bydgoszczy dojechaliśmy do drogi ekspresowej gdzie był zakaz rowerów. Ekslodowałem, psychicznie byłem rozdarty na kawałki, już mieliśmy być 2h u celu a przed nami jeszcze 50km. Litości. Następne 2h nie były miłe i miałem bardzo pesymistyczne podejście do całego wyjazdu.

Na szczęście wszystko się zmieniło. Motywacja gwałtownie rosła kiedy dojechaliśmy do Gruczna, spotkałem się z ciocią, spojrzałem na mapę, zjadłem porządną ciepłą kolację, wziąłem prysznic i wyspałem się. Morale skoczyło mi o 300%

Etap II Rzut oka na mapę. Nooo! Wreszcie coś się poruszyło :D Stąd już tylko 150 do 3Miasta.
Ciocia z Redbikiem planują dalszą trasę. © Jedris



Solidny odpoczynek w Grucznie u cioci Krysi był ukoronowaniem dystansu i nagrodą za wytrzymanie tylu godzin w siodle :)
Do Gruczna dotarliśmy o godzinie 18 a więc minęły 24h od momentu kiedy wyruszyliśmy z "miękkiego lasu". Zrobiliśmy w ciągu dnia ponad 400km.