Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:952.30 km (w terenie 83.00 km; 8.72%)
Czas w ruchu:41:45
Średnia prędkość:22.81 km/h
Maksymalna prędkość:58.75 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:36.63 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Ostatnia próba i motywacja

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 0-25 km
Nie chciałem odkładać nic na ostatnią chwilę ale zostałem zmuszony. Wieczorny powrót do domu ze świeżo naprawionym rowerem. 10 min rozpychałem ściągniętą ranę na kolanie, aż zacząłem kręcić. Sama jazda wygląda sprawnie. Skręcenie i opuchlizna przeszkadza jedynie w chodzeniu. Jestem pełen optymizmu i nadziei że uda się wyjechać na mazovię :)

Fatal Crash...

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 25-50 km, Wypad, Zdjęcia
Można być ostrożnym ale nigdy pewnym, że nic się nie stanie. Trochę pesymistycznie ale taka prawda.
Porozbijałem się niesamowicie i to w dość nietypowych okolicznościach.

To miała być spokojna wycieczka, na którą zdecydowaliśmy się z Kejt i Pawłem w związku z idealną pogodą. Ciepła noc, wakacje, czyli tak jak lubimy.
Obraliśmy sobie jako cel las Maciejowski i cały trip skończył się już na ul.Gdańskiej.

Prosty odcinek, gładki asfalt, rower w pełni sprawny, ja nie przygotowany na nic zaskakującego, spokojnie rejestruje 43km/h i nagle znikam w poboczu. Najpierw odbijając się jak piłka barkiem i kręgosłupem o asfalt, kończąc efektownym podwójnym tulupem.
Pierwsze co wykrzyczałem to: "Rower cały !?" następnie, "Żeby noga była cała, ŻE BY NO GA BY ŁA CA ŁA!!" i kończąc na "Jak to się k... stało ????????"
Jak już wspomniałem o nodze, to ona właśnie sprawiała mi największy, przeszywający ból (myślałem że urodze!). Kejt z Dudzikiem czuwali nade mną. W między czasie Paweł zorientował się co było przyczyną wypadku.

Te nietypowe okoliczności to pęknięta szprycha (od piasty!) w przednim kole, która uderzyła w pozostałe sześć wykrzywiając koło do tego stopnia, że wypadłem ze swojego toru jazdy... nie miałem szans.

Zaraz po minucie jak przeszła mi największa gehenna poczułem się lekko, jakbym zaczął odpływać :) i w jednym momencie ogłuszyło mnie całkowicie i straciłem obraz przed oczami.
Trwało to może minutę, zabroniłem dzwonić na pogotowie i podrzuciłem nr tel dziadka, który mieszka w pobliżu. Stwierdziłem, że nic mi nie jest, był to chwilowy szok. Pozbierałem się, wskoczyłem na rower i dojechałem na miejsce ale najpierw zobaczyłem to:

Przypalony token © Jedris


Nowe motywy - rasowe © Jedris


Sprawczyni całego zajścia © Jedris


Słynna już "eska" © Jedris


Po tym wszystkim zastanawiałem się nad jednym! Gdzie ja głowę schowałem lecąc i poniewierając ciało przez 20 metrów ? To jedyna część ciała, która nie ucierpiała :] Awsome :D
Teraz jestem "poskładany", jadę na ketonalu i regeneruję się do weekendu. Nic mnie nie zatrzyma przed moim najważniejszym wyścigiem.

Rewolucje

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Na dołek poprawić koło, następnie do Raptora ustalić szczegóły dot. wyjazdu. 3 kółka po WPKiW i powrót do domu.

Pierwszy sprawdzian koła

Niedziela, 26 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Wycieczka do Żernik i Świętoszowic. Piasta toczy się gładko ale coś za coś, teraz koło ma boczne bicie.

Dzień pracy przy rowerze

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Dzisiaj złożyłem swoje pierwsze koło :) W związku z tym, że rower przygotowuje do najbliższego wyjazdu, starałem się jak tylko mogłem. Około 12h pracy przyniosło pożądane efekty. Niestety po rozebraniu koła okazało się, że obręcz jest tak mocno skrzywiona, że nadaje się jedynie do wymiany, jednak finalnie takich okoliczności nie przewidziałem, więc razem z Toranagą ratowaliśmy co się da. Lekka centra została ale ni jak to się ma do działania piasty. Nareszcie ten rower jedzie! Przy okazji wymienione zostały klocki hamulcowe (w starych wytarłem blachy), wyprostowałem tarcze, wyczyściłem osprzęt i ogólnie samo odkurzenie nieco ożywiło rower.

Góra św. Anny

Piątek, 24 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Przyszedł czas kary dla Adama za wygrany zakład, czyli 120km za przegranego frejma (Przy okazji oberwało się Kamilowi). To się nazywa sprawiedliwość :D

Zebraliśmy się około 11, żeby wystartować w południe. Grzałka standardowo przywitał mnie w drzwiach ze zdziwieniem. Udało nam się przygotować w godzinę i ruszyliśmy na spontana bez żadnej mapki. Trasa jak się okazało nie była skomplikowana a przy okazji całkiem przyjemna. Mało samochodów, dużo zielonego i równa szosa.
Przejeżdżaliśmy przez Brzezinkę, Kleszczów, Rudno, Rudziniec, Wydzierów, Niezdrowice, Kędzierzyn, Zalesie, Lichynia, Leśnica i nasz cel Sankt Annaberg.
Zwiedziliśmy miejsce klasztoru i byłoby całkiem przyjemnie gdyby nie wiatr i zimno.

W drodze do Zabrza w Leśnicy zatrzymaliśmy się żeby zrobić małe zakupy na powrót. Później miałem okazję obserwować dwie pierwsze setki w życiu Słonecznej.

Wieczorem jeszcze ukoronowanie dystansu bohaterów i nocka z maratonem filmowym u Hofmana.

Bez namysłu stwierdzam, że taka kara to czysta przyjemność dla całej ekipy :) ...Może wreszcie wrócę do formy w snooka :D

Trening/Ognicho

Środa, 22 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Najpierw wyrobić normę. Jeździło się słabo, miałem odczucie jakby mnie mięśnie hamowały a później na miejscówkę rozpalić ognicho mokrymi badylami. Obróciłem się na sekundę, Gobler pstryknął palcami i buch, mamy pożar.
Przybyła wyjątkowo liczna ekipa i jak zwykle bawiliśmy się przednio. Około pierwszej przegonił nas deszcz, a później uciekaliśmy przed jakimiś kozakami którym nie podobało się, że idziemy tym samym chodnikiem.
Nockę spędziliśmy w garażu w samochodzie.