Wpisy archiwalne w kategorii

Wypad

Dystans całkowity:5221.54 km (w terenie 1003.90 km; 19.23%)
Czas w ruchu:237:50
Średnia prędkość:21.95 km/h
Maksymalna prędkość:71.60 km/h
Suma podjazdów:157 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:158 (80 %)
Suma kalorii:10265 kcal
Liczba aktywności:94
Średnio na aktywność:55.55 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Tour de Pologne - etap III

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad, Zdjęcia
Od razu lepiej :) Dzisiaj trzymałem swoje tempo i cieszyłem się ostatni raz nieobładowanym rowerem. Do Katowic ruszyliśmy w trójkę razem z kuzynem Pawła. Na miejscu mieliśmy więcej okazji do przyglądania się kolarzom a to za sprawą aż ośmiu rund.

Teraz muszę się spakować i powoli szykuje się do wyjazdu :)

Tour de Pologne - etap II

Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Wypad
Pojechałem z Pawciem do Dąbrowy zobaczyć potyczki naszych rodaków. Jakoś tak wyszło że do teraz nie znam szczegółowych wyników. Wiem że wygrał znowu Kittel a w ucieczce jechała ta sama ekipa co wczoraj, także etap żywcem skopiowany z wczorajszego wyścigu, z tą różnicą że dzisiaj oglądaliśmy live for live :)
Wycieczka okazała się owocna bo po za samym cieszeniem oka drogim sprzętem zgarnęliśmy 3 bidony, ekipy: Astany, AG2R i Skilla.

I podziękowania dla Reda, który odwalił dzisiaj 100% roboty, ja miałem kompletny brak mocy i jeszcze jakieś ekscesy żołądkowe. Po powrocie miałem dosyć.
Jutro planujemy wybrać się do Katowic wspierać dalej naszych.

Wieczorny przejazd

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Wypad
Z powodu ograniczonego czasu miałem do dyspozycji tylko godzinę. Na luzie - Ruda, Chebzie, Czarny Las i do domu. Gładko, przyjemnie i po deszczu. Wieczorem zawsze najlepiej się kręci.

Praszka

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(2)
Z domu wyjechałem 6:55. Umówiony na centrum z Redbikiem i start o 7:15, przez Gliwice, Pyskowice i Zawadzkie dojechaliśmy do miejscowości Dobrodzień (z urzędu Guttentag ;)), gdzie spotkaliśmy ramboniebieski. Chwila odpoczynku, rozstanie i dalej przez Olesno i Gorzów Śląski docieramy do Praszki w między czasie decydujemy o utrzymaniu tempa i zwiększamy obroty. W Praszce dłuższy postój przy pl. Grunwaldzkim na rynku, chwilę później dojeżdża ramboniebieski.
Celem podróży było przekazanie książki dla Pani dyrektor muzeum a w zamian za przysługę otrzymaliśmy syty posiłek :) Zjadłem siedem albo piętnaście jagodzianek. Przy okazji zwiedziliśmy muzeum, oglądnęliśmy trochę fajansu i poznaliśmy historię miasta. Najbardziej spodobała mi się kolekcja wypchanych dzikich zwierząt :D Takie małe zboczenie...
Wyjechaliśmy przed 18 i część trasy pokonaliśmy po zmroku. Decyzja zapadła, utrzymujemy tempo. Po drodze wytrąbiliśmy zgrzewkę coli i lecieliśmy jak domino.

Dzięki chopcy za wypad ;)

Z RedBikiem na rynku w Praszce
Jedris i Redbike w Praszce © ramboniebieski

Z ramboniebieski w Dobrodzieniu
W Dobrodzieniu © ramboniebieski

by ramboniebieski

Tworóg Mały

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(0)
3 dni przed wyjazdem do Wieliszewa włożyłem do zacisków nowe klocki. Nie mogłem uwierzyć jakie dźwięki wydawały moje hayesy po maratonie i sceptyczne przekonanie, że to zmielony piach i pył jeszcze bardziej mnie zszokowało po rozebraniu. Poprzedni komplet wytrzymał 14 miesięcy, bez oszczędzania i pamięcią sięgam nie jedną błotną lawinę. Co więc ? W mazowieckim mają jakąś specjalną mieszankę błota z siarką bo mam wypalony pierścień na tarczy a z klocków zostało o tyle...
Ponoć Hades Stroker... © Jedris

Fatal Crash...

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 25-50 km, Wypad, Zdjęcia
Można być ostrożnym ale nigdy pewnym, że nic się nie stanie. Trochę pesymistycznie ale taka prawda.
Porozbijałem się niesamowicie i to w dość nietypowych okolicznościach.

To miała być spokojna wycieczka, na którą zdecydowaliśmy się z Kejt i Pawłem w związku z idealną pogodą. Ciepła noc, wakacje, czyli tak jak lubimy.
Obraliśmy sobie jako cel las Maciejowski i cały trip skończył się już na ul.Gdańskiej.

Prosty odcinek, gładki asfalt, rower w pełni sprawny, ja nie przygotowany na nic zaskakującego, spokojnie rejestruje 43km/h i nagle znikam w poboczu. Najpierw odbijając się jak piłka barkiem i kręgosłupem o asfalt, kończąc efektownym podwójnym tulupem.
Pierwsze co wykrzyczałem to: "Rower cały !?" następnie, "Żeby noga była cała, ŻE BY NO GA BY ŁA CA ŁA!!" i kończąc na "Jak to się k... stało ????????"
Jak już wspomniałem o nodze, to ona właśnie sprawiała mi największy, przeszywający ból (myślałem że urodze!). Kejt z Dudzikiem czuwali nade mną. W między czasie Paweł zorientował się co było przyczyną wypadku.

Te nietypowe okoliczności to pęknięta szprycha (od piasty!) w przednim kole, która uderzyła w pozostałe sześć wykrzywiając koło do tego stopnia, że wypadłem ze swojego toru jazdy... nie miałem szans.

Zaraz po minucie jak przeszła mi największa gehenna poczułem się lekko, jakbym zaczął odpływać :) i w jednym momencie ogłuszyło mnie całkowicie i straciłem obraz przed oczami.
Trwało to może minutę, zabroniłem dzwonić na pogotowie i podrzuciłem nr tel dziadka, który mieszka w pobliżu. Stwierdziłem, że nic mi nie jest, był to chwilowy szok. Pozbierałem się, wskoczyłem na rower i dojechałem na miejsce ale najpierw zobaczyłem to:

Przypalony token © Jedris


Nowe motywy - rasowe © Jedris


Sprawczyni całego zajścia © Jedris


Słynna już "eska" © Jedris


Po tym wszystkim zastanawiałem się nad jednym! Gdzie ja głowę schowałem lecąc i poniewierając ciało przez 20 metrów ? To jedyna część ciała, która nie ucierpiała :] Awsome :D
Teraz jestem "poskładany", jadę na ketonalu i regeneruję się do weekendu. Nic mnie nie zatrzyma przed moim najważniejszym wyścigiem.

Pierwszy sprawdzian koła

Niedziela, 26 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Wycieczka do Żernik i Świętoszowic. Piasta toczy się gładko ale coś za coś, teraz koło ma boczne bicie.

Góra św. Anny

Piątek, 24 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Przyszedł czas kary dla Adama za wygrany zakład, czyli 120km za przegranego frejma (Przy okazji oberwało się Kamilowi). To się nazywa sprawiedliwość :D

Zebraliśmy się około 11, żeby wystartować w południe. Grzałka standardowo przywitał mnie w drzwiach ze zdziwieniem. Udało nam się przygotować w godzinę i ruszyliśmy na spontana bez żadnej mapki. Trasa jak się okazało nie była skomplikowana a przy okazji całkiem przyjemna. Mało samochodów, dużo zielonego i równa szosa.
Przejeżdżaliśmy przez Brzezinkę, Kleszczów, Rudno, Rudziniec, Wydzierów, Niezdrowice, Kędzierzyn, Zalesie, Lichynia, Leśnica i nasz cel Sankt Annaberg.
Zwiedziliśmy miejsce klasztoru i byłoby całkiem przyjemnie gdyby nie wiatr i zimno.

W drodze do Zabrza w Leśnicy zatrzymaliśmy się żeby zrobić małe zakupy na powrót. Później miałem okazję obserwować dwie pierwsze setki w życiu Słonecznej.

Wieczorem jeszcze ukoronowanie dystansu bohaterów i nocka z maratonem filmowym u Hofmana.

Bez namysłu stwierdzam, że taka kara to czysta przyjemność dla całej ekipy :) ...Może wreszcie wrócę do formy w snooka :D

Chudów

Wtorek, 14 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Z Grzałką i Hofmanem na miejscówkę w Przyszowicach.