Szałsza i Łabędy z Pawłem
Wtorek, 25 sierpnia 2009
· Komentarze(0)
Wreszcie zaliczyliśmy jakąś przygodę! :) Zgodnie z planem tego dnia spotkałem się z Pawłem. Zabrał swojego rumaka i zaczął opowiadać wczorajsze przeżycia z Ilonką ;] Kiedy ochłoną pojechaliśmy w stronę Szałszy na hałdę aby poszaleć. Zjazdy dostarczały nam mnóstwa emocji, wrażeń i adrenaliny, jednak odkryliśmy potem znacznie lepsze miejsce. Była to typowa trasa na pograniczu ostrego XC i freeride, oczywiście bardzo nam się podobało i spędziliśmy tam trochę czasu powtarzając zjazdy, kręcąc filmy i robiąc zdjęcia. Dalej pojechaliśmy ścieżką, która zaprowadziła nas prosto na Łabędy gdzie zatrzymaliśmy się aby zatankować i zregenerować siły. Po chwili przerwy czuliśmy się wciąż nie nasyceni wrażeń i pojechaliśmy w dalszą część lasu Łabędzkiego, gdzie Paweł pokazał mi ciekawe miejsce, w którym wypełniliśmy resztę dnia. Wyglądało to jak skate-park tyle że wykonany z naturalnej gleby, korzeni i desek. Poskakaliśmy trochę i próbowaliśmy każdych napotkanych dropów i hopek. Nakręciliśmy kilka kolejnych filmów i czas upłynął nam bardzo szybko. Robiło się ciemno, a jako, że do domu zostało nam 20km, zebraliśmy się i ruszyliśmy. Tego dnia jednak limit wrażeń nie został wyczerpany. Zaraz na początku drogi postanowiliśmy zatrzymać się przy jakimś sklepie i ugasić pragnienie. Gdy stanęliśmy Paweł dostrzegł, że rozdarł oponę i wystaje mu kawałek dętki. Zrobiło się ciekawe bo do domu został spory kawałek a mieliśmy godzinę 21. No nic, trzeba było ruszać. Zaczęła się jazda po krawędzi z czasem i wytrzymałością dętki. Ujechaliśmy z 2km i stało się!.. Dętka pękła, powietrze uszło, do domu kawał drogi i na dodatek nie mieliśmy świateł. Mimo wszystko Paweł postanowił że pojedziemy dalej, bo co zrobić? Muszę przyznać że całkiem nieźle wyrabiał mimo oporu i czucia każdej najdrobniejszej nierówności.. Pozostała nam jeszcze tylko przeprawa przez las Maciejowski (Tym razem już nie sam^^) Przed Maciejowem zrobiliśmy krótką przerwę po ostrej walce Pawła z maszyną. Pogadaliśmy, zrobiliśmy mała sesje zdjęciową i pojechaliśmy. Wjazd w ciemny las z latarką w pół rozładowanym telefonie. Droga była mroczna i spokojna, jednak we dwóch było nam raźniej. Kilka set metrów przed wyjazdem z lasu o którym już podświadomie myśleliśmy nagle wyskoczył przed nami nietoperz! Reakcja była natychmiastowa, mało telefonu nie zgubiłem i nie wpadłem na Pawła ale utrzymałem równowagę i wyszliśmy cało z opresji. Jak by nie było, był to tylko mały nietoperz ale w takich okolicznościach i jeszcze niespodziewanych miałem prawo się wystraszyć. Jakoś wytrwaliśmy do końca i dotarliśmy do domu. Na miejscu byłem o 23:10. Podsumowując był to czas pełen spontanicznych akcji i niespodzianek. Jednym zdaniem - "Dzień pełen przygód!"