Działka i parapet u Fronta
Sobota, 15 maja 2010
· Komentarze(0)
Na działkę z rodzicami. Wyścig na miejsce, oczywiście rower okazał się bezkonkurencyjny, spóźnili się tylko 10 minut. Zdążyłem sprawdzić co słychać na działce a tu wody po kostki i z radością pełen nadzieji myślałem, że zaraz wrócimy spowrotem do domku :) Jednak przechwaliłem dzień przed zachodem. Mam bardzo upierdliwych rodziców i tatko widząć zalaną działkę w zaparte ubrał kalosze i postanowił skosić działkę. Wyglądało to przekomicznie. Mnie przemokły całe buty i musiałem założyć siatkę. Wiedziałem że się spóźnię na spotkanie, ale poko, wyszły skromne 3 godziny. Spotkaliśmy się grupą na kopernikowym skejt parku, później do Frota. Fajnie było, jak na każdej imprezie z wolną chatą.., z tą różnicą, że zabrakło solenizanta. Szkoda że musieliśmy się rozstać tak wcześnie bo w planach była nocka, tym czasem nocą wracałem do domu. Na moje szczęście zaczęło padać 200 metrów po wyjechaniu. Trzeba było dostać się tylko bezpiecznie do domu i kilka metrów przed zjazdem do tunelu ze zmęczenia obudził mnie mokry chodnik. Fuck! Patrzę, a mój amor jest zablokowany. (Zaraz, kto ostatni siedział na moim rowerze, hmm..?) Ostre hamowanie na mokrej nawierzchni bez amortyzacji nie daje najmniejszych szans! Kask by się przydał ale mniejsza o szczegóły, kolano mnie boli i idę szukać jakiejś maści...