Zbrosławice
Sobota, 22 maja 2010
· Komentarze(1)
O jak ja kocham rower, tego było mi trzeba :) Właściwie to wyjechałem z zamiarem wspólnego kręcenia ale nikt nie miał wolnego czasu.
Start z własnego osiedla. Dało się zaobserwować jak wszędzie wiszą burzowe chmury, wiatr skutecznie je przeganiał ale na horyzoncie było widać smugi deszczu. Postanowiłem że nic mnie nie zatrzyma i pojechałem w kierunku Zbrosławic. Przez moment zguiłem się w Maciejowie. Z powodu budowy drogi są wszędzie objazdy a niektóre drogi są zalane i "nieprzejezdne" Żeby to ominąć jechałem przez budowe wiaduktu więc zaraz zalazł się ochroniaż. Następnie przejazd przez głęboką trawę, błoto i piach. Jakoś się udało wydostać z tego bagna.
Czekała już na mnie odnowiona droga do Świętoszowic. Po prostu bajka, średnie tempo na moich laciach 34km/h przez pare kilometrów aż do okolic Kamieńca gdzie były już strome podjazdy. Większa część pól na tym terenie jest zalana, a na demną dalej przelatywały burzowe chmury. W Kamiencu dotarłem na "Ścianę płaczu" początkowo bardzo strome wzniesienie. Góra rozciąga się na kilometr i na szczycie odkryłem nowo wybudowane osiedle z bardzo gościnnie powitalnym znakiem. Zawróciłem z zamiarem pobicia rekordu prędkości. Wyszło marne 48.8km/h, może to przez wiatr i ogólne zmęczenie w każdym razie nie umywa się do naszej Mikulczyckiej (59.3km/h) a sprawiła mi większą trudność podjazdu. Dużym utrudnieniem jest skrzyżowanie na samym dole gdzie uzyskać można największe przyspieszenie a trzeba przyhamować. Cały zachlapałem się deszczówką z asfaltu i było mi żal przydrożnych ślimaków, których po deszczu na drogę wychodziły całe stada. Na ich szczęście ja "nie przecinam" tylko od razu miażdże. Po zjeździe odbiłem w lewo i jechałem do domu w kierunku Zbrosławic :D Chmurek pojawiło się nieco więcej a droga była mi nieznajoma, więc średnie tempo podskoczyło, nadnercza pracowały :D Pojechałem na wieszową i zauważyłem jak płynie na mnie wielka chmura która na bank lunie jak tylko znajdzie się na demną. Średnia 35km/h i aż do momentu gdzie wyjechałem na znajomym skrzyżowaniu do Kamieńca. Zaobserwowałem ciekawą reakcje organizmu. Gdy tylko znalazłem się w znajomym miejscu poczułem ulgę i nogi odmawiały tak wydajnej pracy jak przed momentem. Po za tym miałem lekko z górki :) W każdym razie jechałem co sił i deszcz dopadł mnie na Maciejowie więc już niedaleko domu. Tak ze mnie parowało że momentalnie wysychałem i tak dojechałem na Waryniol do Babci i Dziadka gdzie zjadłem regenerującął kolacje i powrót do domu.
Budowa drogi głównej przez Maciejów :D Takiej drugiej gładkiej nie ma na świecie! Mają za swoje. Las nie służy do skracania dróg!
Walka z ochroną żeby dostać się na drugi brzeg
Takie bagno że rower sam stoi
A jednak! Nie byłem tu sam :D
Zdjęcie z kokpitu przy 35km/h+ Droga do Świętoszowic gładka jak tyłek niemowlaka. Pięknie pocina się po tej szosie! Po lewej widać skutki powodzi.
Gościnności w Kamieńcu nigdy za wiele.
Powrót z Waryniola. Efekt końcowy po trasie do Zbrosławic
Start z własnego osiedla. Dało się zaobserwować jak wszędzie wiszą burzowe chmury, wiatr skutecznie je przeganiał ale na horyzoncie było widać smugi deszczu. Postanowiłem że nic mnie nie zatrzyma i pojechałem w kierunku Zbrosławic. Przez moment zguiłem się w Maciejowie. Z powodu budowy drogi są wszędzie objazdy a niektóre drogi są zalane i "nieprzejezdne" Żeby to ominąć jechałem przez budowe wiaduktu więc zaraz zalazł się ochroniaż. Następnie przejazd przez głęboką trawę, błoto i piach. Jakoś się udało wydostać z tego bagna.
Czekała już na mnie odnowiona droga do Świętoszowic. Po prostu bajka, średnie tempo na moich laciach 34km/h przez pare kilometrów aż do okolic Kamieńca gdzie były już strome podjazdy. Większa część pól na tym terenie jest zalana, a na demną dalej przelatywały burzowe chmury. W Kamiencu dotarłem na "Ścianę płaczu" początkowo bardzo strome wzniesienie. Góra rozciąga się na kilometr i na szczycie odkryłem nowo wybudowane osiedle z bardzo gościnnie powitalnym znakiem. Zawróciłem z zamiarem pobicia rekordu prędkości. Wyszło marne 48.8km/h, może to przez wiatr i ogólne zmęczenie w każdym razie nie umywa się do naszej Mikulczyckiej (59.3km/h) a sprawiła mi większą trudność podjazdu. Dużym utrudnieniem jest skrzyżowanie na samym dole gdzie uzyskać można największe przyspieszenie a trzeba przyhamować. Cały zachlapałem się deszczówką z asfaltu i było mi żal przydrożnych ślimaków, których po deszczu na drogę wychodziły całe stada. Na ich szczęście ja "nie przecinam" tylko od razu miażdże. Po zjeździe odbiłem w lewo i jechałem do domu w kierunku Zbrosławic :D Chmurek pojawiło się nieco więcej a droga była mi nieznajoma, więc średnie tempo podskoczyło, nadnercza pracowały :D Pojechałem na wieszową i zauważyłem jak płynie na mnie wielka chmura która na bank lunie jak tylko znajdzie się na demną. Średnia 35km/h i aż do momentu gdzie wyjechałem na znajomym skrzyżowaniu do Kamieńca. Zaobserwowałem ciekawą reakcje organizmu. Gdy tylko znalazłem się w znajomym miejscu poczułem ulgę i nogi odmawiały tak wydajnej pracy jak przed momentem. Po za tym miałem lekko z górki :) W każdym razie jechałem co sił i deszcz dopadł mnie na Maciejowie więc już niedaleko domu. Tak ze mnie parowało że momentalnie wysychałem i tak dojechałem na Waryniol do Babci i Dziadka gdzie zjadłem regenerującął kolacje i powrót do domu.
Budowa drogi głównej przez Maciejów :D Takiej drugiej gładkiej nie ma na świecie! Mają za swoje. Las nie służy do skracania dróg!
Droga główna przez Maciejów© Jedris
Walka z ochroną żeby dostać się na drugi brzeg
Tak wygląda przejazd w Maciejowie© Jedris
Takie bagno że rower sam stoi
Jazda po szosie Maciejów© Jedris
A jednak! Nie byłem tu sam :D
Byli tu przede mną© Jedris
Zdjęcie z kokpitu przy 35km/h+ Droga do Świętoszowic gładka jak tyłek niemowlaka. Pięknie pocina się po tej szosie! Po lewej widać skutki powodzi.
Świętoszowice© Jedris
Gościnności w Kamieńcu nigdy za wiele.
Kamieniec!© Jedris
Powrót z Waryniola. Efekt końcowy po trasie do Zbrosławic
Andju i Jacobs© Jedris