Orzesze XC, czyli błotko, farsa i zapasy
Niedziela, 27 marca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Wyścig/Maraton, Zdjęcia
Szału nie było ale nie o miejsce w tym wyścigu chodziło. Czułem się pewnie i myślałem o starcie jak o mocniejszym treningu w grupie. Na początku wyprzedzałem i można powiedzieć że już po pierwszym okrążeniu pozycje zostały ustalone. Przede mną jeden zawodnik, reszta uciekła a z tyłu już nikogo nie było widać. Zacząłem trzymać się tempa, nie szarżowałem, po prostu czułem się dobrze. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Na 3 okrążeniu zgubiłem bidon i poczułem się za pewnie bo pojechałem dalej. Kosztowało mnie to więcej niż gdybym się zatrzymał.
Ostatnie okrążenie! Chciałem się koniecznie czegoś napić! Zostały jakieś 2-3km do mety i właśnie zacząłem przed ostatni podjazd. Nagle zobaczyłem mroczki przed oczami i poczułem zupełne odcięcie energii. To było męczące, pojawiła się dezorientacja, kręcenie na młynku, średnia 7km/h, dogonił mnie jakiś zawodnik, zacząłem niepotrzebnie oglądać się za siebie i myśleć o wyniku. Później wyprzedziło mnie kolejnych trzech i już miałem ochotę naprawdę odpuścić.
Jakoś doczłapałem się do mety. Straciłem z własnej winy kilka minut i 4 pozycje.
Oficjalnych wyników jeszcze nie ma. Wiem tylko tyle, że byłem w drugiej dziesiątce.
Ogólnie byłem i jestem zadowolony ze startu, bo naprawdę przez większość trasy miałem kontrolę nad wszystkim i jechało się znakomicie. Jest kilka błędów do poprawy a już za tydzień będzie kolejna okazja żeby je poprawić i przy okazji sprawdzić się na starcie w Wodzisławiu.
Rozbiliśmy się na samym środku, tuż przy linii start/meta.
Nie wiem czy ktoś wytrwał 3 godziny i ustał na tym mrozie ale ja zamarzałem i razem z Pawłem zrobiliśmy jedno okrążenie trasy na rozgrzewkę.
Dalej już wyjechaliśmy na szosę i zahaczyliśmy o Mikołów
Aż wreszcie, pół godziny później (15:50) stanęliśmy na starcie!
Samo wystartowanie to też dla sędziów wyższa szkoła jazdy. Przetrzymali nas jeszcze do 16:15, aż jeden kolega z troski o nasze bezpieczeństwo zgłosił że nie zabrał ze sobą lampek.
Ruszyliśmy! Na początku szło gładko i nawet mi się ryjek cieszył...
...i miałem nawet ochotę na swawolne podskakiwanie...
Aż do czwartego okrążenia, kiedy na mojej twarzy wymalowana była litość do własnego bólu.
Pokonanie ostatniego szczytu to istna katorga!
I wreszcie ubłagana meta, na której poległem i ratowałem życie bułką.
Zawsze będę twierdził że mogło być lepiej, taki już mam wrodzony pesymizm.
<lt;lt;NR=1
Dla mnie nie ma czegoś takiego jak priorytet "C"
Ostatnie okrążenie! Chciałem się koniecznie czegoś napić! Zostały jakieś 2-3km do mety i właśnie zacząłem przed ostatni podjazd. Nagle zobaczyłem mroczki przed oczami i poczułem zupełne odcięcie energii. To było męczące, pojawiła się dezorientacja, kręcenie na młynku, średnia 7km/h, dogonił mnie jakiś zawodnik, zacząłem niepotrzebnie oglądać się za siebie i myśleć o wyniku. Później wyprzedziło mnie kolejnych trzech i już miałem ochotę naprawdę odpuścić.
Jakoś doczłapałem się do mety. Straciłem z własnej winy kilka minut i 4 pozycje.
Oficjalnych wyników jeszcze nie ma. Wiem tylko tyle, że byłem w drugiej dziesiątce.
Ogólnie byłem i jestem zadowolony ze startu, bo naprawdę przez większość trasy miałem kontrolę nad wszystkim i jechało się znakomicie. Jest kilka błędów do poprawy a już za tydzień będzie kolejna okazja żeby je poprawić i przy okazji sprawdzić się na starcie w Wodzisławiu.
Rozbiliśmy się na samym środku, tuż przy linii start/meta.
Orzesze XC© Jedris
Nie wiem czy ktoś wytrwał 3 godziny i ustał na tym mrozie ale ja zamarzałem i razem z Pawłem zrobiliśmy jedno okrążenie trasy na rozgrzewkę.
Orzesze XC© Jedris
Dalej już wyjechaliśmy na szosę i zahaczyliśmy o Mikołów
Orzesze XC© Jedris
Aż wreszcie, pół godziny później (15:50) stanęliśmy na starcie!
Orzesze XC© Jedris
Samo wystartowanie to też dla sędziów wyższa szkoła jazdy. Przetrzymali nas jeszcze do 16:15, aż jeden kolega z troski o nasze bezpieczeństwo zgłosił że nie zabrał ze sobą lampek.
Ruszyliśmy! Na początku szło gładko i nawet mi się ryjek cieszył...
Orzesze XC© Jedris
...i miałem nawet ochotę na swawolne podskakiwanie...
Orzesze XC© Jedris
Aż do czwartego okrążenia, kiedy na mojej twarzy wymalowana była litość do własnego bólu.
Orzesze XC© Jedris
Pokonanie ostatniego szczytu to istna katorga!
Orzesze XC© Jedris
I wreszcie ubłagana meta, na której poległem i ratowałem życie bułką.
Orzesze XC© Jedris
Zawsze będę twierdził że mogło być lepiej, taki już mam wrodzony pesymizm.
Orzesze XC© Jedris
<lt;lt;NR=1
Dla mnie nie ma czegoś takiego jak priorytet "C"