Powrót z Raptorem
Środa, 4 maja 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Powyżej 100 km, Wypad
Powrót z Łodygowic.
Trzeba to otwarcie powiedzieć - wczoraj pogoda była zajebista. Śnieg w Maju :D Była panika że nas zasypie ale bardziej przerażała mnie wizja powrotu w krótkich spodenkach bo tylko takie ze sobą miałem :D Chyba nikt nie spodziewał się takiej pogody. Oczywiście popsuła nam plany, chłopaki się zmyli. My zostaliśmy sami w nadziei, że nie będziemy musieli polować na dziki. W akcie desperacji miał być powrotny pociąg do domu ale rano okazała się całkowita zmiana klimatu. Niebo bezchmurne i słońce powoli nagrzewało. Fakt że jeszcze było zimno bo jedynie 7-8 stopni ale ruszyliśmy już spokojni i w Bielsku czekało na nas 14 stopni. Od Bielska Raptus wyciskał ze mnie ostanie soki. Rozstaliśmy się w Mikołowie i każdy pojechał w swoją stronę.
Po obiedzie zrobiłem sobie mały rozjazd z bracikiem i skoczyliśmy po Pawła.
Młody złapał gumę gdzieś między Szałszą a Czekanowem a my standardowo nie przygotowani wracaliśmy na szpilkach. Johnego udało się odholować i resztę dnia kręciliśmy się sami po Zabrzu.
wypad z bratem później z redbikiem po zabrzu
Trzeba to otwarcie powiedzieć - wczoraj pogoda była zajebista. Śnieg w Maju :D Była panika że nas zasypie ale bardziej przerażała mnie wizja powrotu w krótkich spodenkach bo tylko takie ze sobą miałem :D Chyba nikt nie spodziewał się takiej pogody. Oczywiście popsuła nam plany, chłopaki się zmyli. My zostaliśmy sami w nadziei, że nie będziemy musieli polować na dziki. W akcie desperacji miał być powrotny pociąg do domu ale rano okazała się całkowita zmiana klimatu. Niebo bezchmurne i słońce powoli nagrzewało. Fakt że jeszcze było zimno bo jedynie 7-8 stopni ale ruszyliśmy już spokojni i w Bielsku czekało na nas 14 stopni. Od Bielska Raptus wyciskał ze mnie ostanie soki. Rozstaliśmy się w Mikołowie i każdy pojechał w swoją stronę.
Po obiedzie zrobiłem sobie mały rozjazd z bracikiem i skoczyliśmy po Pawła.
Młody złapał gumę gdzieś między Szałszą a Czekanowem a my standardowo nie przygotowani wracaliśmy na szpilkach. Johnego udało się odholować i resztę dnia kręciliśmy się sami po Zabrzu.
wypad z bratem później z redbikiem po zabrzu