Fatal Crash...
Porozbijałem się niesamowicie i to w dość nietypowych okolicznościach.
To miała być spokojna wycieczka, na którą zdecydowaliśmy się z Kejt i Pawłem w związku z idealną pogodą. Ciepła noc, wakacje, czyli tak jak lubimy.
Obraliśmy sobie jako cel las Maciejowski i cały trip skończył się już na ul.Gdańskiej.
Prosty odcinek, gładki asfalt, rower w pełni sprawny, ja nie przygotowany na nic zaskakującego, spokojnie rejestruje 43km/h i nagle znikam w poboczu. Najpierw odbijając się jak piłka barkiem i kręgosłupem o asfalt, kończąc efektownym podwójnym tulupem.
Pierwsze co wykrzyczałem to: "Rower cały !?" następnie, "Żeby noga była cała, ŻE BY NO GA BY ŁA CA ŁA!!" i kończąc na "Jak to się k... stało ????????"
Jak już wspomniałem o nodze, to ona właśnie sprawiała mi największy, przeszywający ból (myślałem że urodze!). Kejt z Dudzikiem czuwali nade mną. W między czasie Paweł zorientował się co było przyczyną wypadku.
Te nietypowe okoliczności to pęknięta szprycha (od piasty!) w przednim kole, która uderzyła w pozostałe sześć wykrzywiając koło do tego stopnia, że wypadłem ze swojego toru jazdy... nie miałem szans.
Zaraz po minucie jak przeszła mi największa gehenna poczułem się lekko, jakbym zaczął odpływać :) i w jednym momencie ogłuszyło mnie całkowicie i straciłem obraz przed oczami.
Trwało to może minutę, zabroniłem dzwonić na pogotowie i podrzuciłem nr tel dziadka, który mieszka w pobliżu. Stwierdziłem, że nic mi nie jest, był to chwilowy szok. Pozbierałem się, wskoczyłem na rower i dojechałem na miejsce ale najpierw zobaczyłem to:
Przypalony token© Jedris
Nowe motywy - rasowe© Jedris
Sprawczyni całego zajścia© Jedris
Słynna już "eska"© Jedris
Po tym wszystkim zastanawiałem się nad jednym! Gdzie ja głowę schowałem lecąc i poniewierając ciało przez 20 metrów ? To jedyna część ciała, która nie ucierpiała :] Awsome :D
Teraz jestem "poskładany", jadę na ketonalu i regeneruję się do weekendu. Nic mnie nie zatrzyma przed moim najważniejszym wyścigiem.