SC Baltic Sea - Dzień 5#
Niedziela, 7 sierpnia 2011
· Komentarze(0)
Sopot - dzień I
Można powiedzieć że się wyspałem :) W porównaniu do naszego pierwszego biwaku teren był miękki i najważniejsze, płaski. Noc przespana ale od razu na start niespodzianka. Ręka od wczoraj zasadniczo spuchła. Uznałem że to nic groźnego bo poza opuchlizną nic poważniejszego się nie działo. Zaniechałem sprawę, aż do wieczora kiedy ręka zrobiła się 2x większa od drugiej. Spanikowałem. Wyjęliśmy rowery z garażu i pojechaliśmy szukać jakiegoś szpitala.
Na pogotowiu Pani mnie uspokoiła i stwierdziła, że po ukąszeniu przeforsowałem rękę drogą nad morze. Wszystko się pochrzaniło. Jutro mamy spotkać się z flashem a ja mam dać odpocząć ręce najmniej 3 dni nie licząc dzisiejszego dnia...!?
Mieliśmy ambitne plany żeby ruszyć rowerami już bez bagażu i z przyjemnością wzdłuż wybrzeża, pojeździć z Tomkiem. Zakładaliśmy również odwiedzić Łebę, Lubiatowo oraz Hel. Wszystko tak blisko a jednak daleko. Z jedną ręką daleko nie ujadę, tak więc zostaliśmy uziemieni w Trójmieście.
Za nim to jednak wybraliśmy się do miasta zwiedzić coś na kształt rynku głównego. Lubię takie zatłoczone turystami miasta, coś mnie w nich przyciąga :]
Poszlajaliśmy się, zjedliśmy lody włoskie, później była plaża. Dystans skromny ale w najbliższym czasie szału nie będzie.
Jeśli dobrze pamiętam to tak wyglądają ogrody Grand Hotelu.
Właśnie skończyliśmy lody. Zamiast z tym gigantem mam fotkę z telefonem. To taki trick po za surwiwalowy.
Idziemy po plaży w stronę mola
Jest i molo. Parter bo płatne :D
Takie fajny zamek zbudowali. I sfinks jest nawet u siebie :D
Strefa surferów. Nie jestem pewny ale to chyba regaty ?
Walka z wiatrem. Gość gołymi rękami ściągnął cały żagiel do siebie pod wiatr :D
Wyglądam jak zombie wychodzące z morza
Chwile później rozpadało się i wróciliśmy do szałasu. Paweł ładuje baterie
A po pasztecie przychodzi moc (genialnych pomysłów). Postanowiłem wykorzystać kawałek sznurka, który zabrałem z domu i zrobiliśmy z niego wieszak na mokre ciuchy :D
Po burzy wyszliśmy po rowery w celu naprawienia mojej dętki.
W między czasie stwierdzam, że moja ręka zaraz eksploduje i zapada decyzja o szukaniu lekarza a później apteki.
Praktyczne zastosowanie naszej rynny. W terenie trzeba sobie radzić na wszystkie możliwe sposoby :)
Zakupy w centrum to jakiś żart. Zabuliliśmy za kolację 60zł. Taniej wyszłoby w restauracji.
Można powiedzieć że się wyspałem :) W porównaniu do naszego pierwszego biwaku teren był miękki i najważniejsze, płaski. Noc przespana ale od razu na start niespodzianka. Ręka od wczoraj zasadniczo spuchła. Uznałem że to nic groźnego bo poza opuchlizną nic poważniejszego się nie działo. Zaniechałem sprawę, aż do wieczora kiedy ręka zrobiła się 2x większa od drugiej. Spanikowałem. Wyjęliśmy rowery z garażu i pojechaliśmy szukać jakiegoś szpitala.
Na pogotowiu Pani mnie uspokoiła i stwierdziła, że po ukąszeniu przeforsowałem rękę drogą nad morze. Wszystko się pochrzaniło. Jutro mamy spotkać się z flashem a ja mam dać odpocząć ręce najmniej 3 dni nie licząc dzisiejszego dnia...!?
Mieliśmy ambitne plany żeby ruszyć rowerami już bez bagażu i z przyjemnością wzdłuż wybrzeża, pojeździć z Tomkiem. Zakładaliśmy również odwiedzić Łebę, Lubiatowo oraz Hel. Wszystko tak blisko a jednak daleko. Z jedną ręką daleko nie ujadę, tak więc zostaliśmy uziemieni w Trójmieście.
Za nim to jednak wybraliśmy się do miasta zwiedzić coś na kształt rynku głównego. Lubię takie zatłoczone turystami miasta, coś mnie w nich przyciąga :]
Poszlajaliśmy się, zjedliśmy lody włoskie, później była plaża. Dystans skromny ale w najbliższym czasie szału nie będzie.
Jeśli dobrze pamiętam to tak wyglądają ogrody Grand Hotelu.
W drodze na rynek© Jedris
Właśnie skończyliśmy lody. Zamiast z tym gigantem mam fotkę z telefonem. To taki trick po za surwiwalowy.
connected© Jedris
Idziemy po plaży w stronę mola
Wzdłuż plaży© Jedris
Jest i molo. Parter bo płatne :D
Poniżej mola© Jedris
Takie fajny zamek zbudowali. I sfinks jest nawet u siebie :D
Zamek z piasku© Jedris
Strefa surferów. Nie jestem pewny ale to chyba regaty ?
Strefa surferów© Jedris
Walka z wiatrem. Gość gołymi rękami ściągnął cały żagiel do siebie pod wiatr :D
Strefa surferów© Jedris
Wyglądam jak zombie wychodzące z morza
Wycieczka po plaży© Jedris
Chwile później rozpadało się i wróciliśmy do szałasu. Paweł ładuje baterie
Pasztet rulez© Jedris
A po pasztecie przychodzi moc (genialnych pomysłów). Postanowiłem wykorzystać kawałek sznurka, który zabrałem z domu i zrobiliśmy z niego wieszak na mokre ciuchy :D
Z deszczu po rynne© Jedris
Po burzy wyszliśmy po rowery w celu naprawienia mojej dętki.
Serwis przy hacjendzie© Jedris
W między czasie stwierdzam, że moja ręka zaraz eksploduje i zapada decyzja o szukaniu lekarza a później apteki.
Praktyczne zastosowanie naszej rynny. W terenie trzeba sobie radzić na wszystkie możliwe sposoby :)
Krossiwo na rynnie© Jedris
Zakupy w centrum to jakiś żart. Zabuliliśmy za kolację 60zł. Taniej wyszłoby w restauracji.
Tanie zakupy© Jedris