Zadzwoniłem do dziadka, umówiliśmy się i postanowiłem go trochę pomęczyć. Zaraz po obiedzie pojechałem na waryniol skąd wyruszyliśmy w stronę Świętoszowic jednak odbiliśmy przed koleją w lewo prosto na Szałszę a dokładnie na hałdę. To naprawdę dobre miejsce do spinningu i innego rodzaju interwałowej jazdy. Potężne góry i męczące podjazdy. Oczywiście nie brakuje extremalnych zjazdów. Jest taki jeden, przyznam szczerze że mój pierwszy zjazd był za pomocą hamulców ^^ Tu można wyciągnąć kosmieczne prędkości. Licznik mam dobrej klasy, niestety na tak krótkim odcinku (zjazd podjazd) nie nadąża wyliczyć implsów magnesu przy tak odrzutowym przyspieszeniu dlatego zarejestrował skromne 50km/h. Z własnego doświadczenia mogę stwierdzić że było to o wiele więcej. Mam na to ciekawy przykład: Podczas zjazdu dochodzi się do tak mocnej prędkości że przy wjeździe dobija mi amortyzator do 80/100mm dla wzmocnienia tej bajki powiem tylko że amor to Tora 302 '08 a więc twrda sztuka dla kolarzy 90kg+ moja waga wynosi 60kg. Naprawdę czuć to przeciążenie i szybkość.
Wszystko za sprawą jednej "małej" rampy w Gliwicach.
Do zjechania z niej przygotowywałem się chyba godzinę. Gdy wszedłem na górę postanowiłem że już nie zejdę tylko zjadę... Stanąłem na progu i zwątpiłem. Patrzałem z góry i widziałem 45-cio stopniowe nachylenie i zjazd wprost do dziury. Najwięcej adrenaliny i strachu najadłem się patrząc dół i szykowaniem się do zjazdu niż samym zjechaniem. Okazało się że mimo wszystko to bardzo proste. Wrażeń nie zapomnę.
Tego dnia wybraliśmy się z chłopakami na kąpielisko leśne Maciejów
Pogoda była nie pewna, dlatego na basenie było tylko kilka osób^^ Prawie cały teren dla nas. Mimo słabej frekfencji spotkałem MarTynkę, dobrą kumpelę z gimnazjum (to były czasy). Zaskoczyła mnie :)
Po obiedzie wpadłem jeszcze na waryniol w odwiedzinki do Babci i Dziadka
Powrót z Bułgarii. 4h temu wróciłem z 30h podróży. Wyczerpany, zmęczony i zdenerwowany marudzeniem starszyzny postanowiłem wyjść na rower. Pojechałem w stronę Zbrosławic i cieszyłem się upalną pogodą. Jak na takie wyczerpanie organizmu myślę że dałem czadu.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq