O ile wczorajsza jazda była wyczepująca o tyle dziś bardziej niebezpieczna. Jedna wielka gołoledź, brak przyczepności z kolei roztapiający śnieg nie pozwala przekroczyć prędkości 14km/h, z ulicy nie mogłem skorzystać przez brak świateł, a radiowozów mijałem dziś 4, co ostudziło mój zapał. Naprawdę nie wiem czego oni szukają o tej porze w taką pogodę. Pod wieczór znów się ochłodziło i cała zebrana woda na drogach i chodnikach zamieniła się w szklankę o czym przekonałem się tańcząc na rowerze na jednym przejeździe z chodnika. Z pomocą przyszła mi śnieżna górka, z którą miałem okazję się zderzyć kończąc w ten sposób moje popisowe ewolucje na lodzie. Gdyby nie ona, możliwe, że skończyło by się gorzej. Reakcja ludzi przechodzących po drugiej stronie była obojętna, jedno spojrzenie i brak jakiegokolwiek zainteresowania czy jeszcze żyje. Wstałem, chwilę "potańczyłem", wkurwiłem się, przeszedłem przez słupki odgradzające tory od chodnika i wyszedłem na ulicę. Przejechałem zaledwie 200m i zauważyłem czatujący radiowóz tóż przed stacją. Szybka reakcja, z powrotem przez tory i w zabudowania, kawałek z buta i powrót w śniegu. O tak! to były ostre urodziny, napewno o nich nie zapomnę.
Jak w opisie, dałem dziś czadu z Pawłem w terenie. Prawie 3/4 drogi po śniegu. Jazda interwałowa. Wszystko było wporządku, do czasu. 5km od domu ciągnąłem język po asfalcie kompletnie przemoczony, wyczerpany i tak głodny że oddał bym buty za ogórka. Zabawa na śniegu była fajna. W lesie widzieliśmy stado saren i ani jednej wywrotki przy 100+ poślizgach.
Urodziny babci. Cicha atmosfera, więc wyszedłem po 2h do chłopaków. Tu to samo. Strasznie zamulający dzień (niedziela), wszyscy myślą o tym, że jutro muszą wcześnie wstać i rozpocząć kolejny dzień roboczy w pracy/szkole. Nawet nie było tematów do rozmowy.
Pierwsza w tym roku jazda rowerem. Powrót z Kopernika ok godziny 17 po 2h drzemce poimprezowej. Spokojna jazda, organizm powoli dochodzi do siebie. Nowy rok przywitaliśmy chucznie. To była szampańska impreza bez szampana ;)
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq