Zaraz po szkole szybko wyrwałem się z domu żeby zdążyć przed zachodem. Biegłem przez świerkol 2km z rowerem (dobra rozgrzewka). Spotkałem się w umówionym miejscu z Adamem na stacji BP przy kompresorze. A tu kolejna przeciwność losu - awaria! Myślę sobie - Co za chamstwo, akurat tego dnia. Znowu bieg, teraz w kierunku osiedla Adama do znajomego po pompkę, na miejscu napompowałem ręcznie na wyczucie z 3Br i tak wybiło dętkę w oponie że nie przepuszczała powietrza, a więc tak jak przypuszczałem to ta sama dziura, którą teraz przykrywa łatka i dociska ciśninie. Pech chciał że szkło przebiło dentkę na wylot i jedna z dziur znalazła się na szwie czego żadna cholerna łątka w obojętnie jakiej wielkości nie chce trzymać! Czas na wymianę, ale tym czasem zdołałem zrobić na niej jescze ponad 20 km i spędzić z 4h w terenie szukając keszy. Mimo temperatury -8 odczuwalna była znacznie niższa. Słaby dla mnie dzień, jakoś humoru nie mogłem złapać i jeszcze tylko 1 kesz zdobyty na 5 szukanych, a tak się dobrze zaczęło bo był pierwszy odnaleziony i bardzo ciekawie ukryty.
Pojechałem na urodziny do dziadka. Wracając wpadłem do znajomych na działkę zobaczyć jak się bawią. Okazało się że wszyscy bardzo się "rozbujali" i było im wesoło ^^. Ogólnie bardzo fajne miejsce z idealnym położeniem do takich imprez. Mam pewne zamiary co do tego, ale o tym jeszcze z gospodarzem muszę pogadać...
Na samym starcie niespodzianka, koło stało na flaku! Zachód był za dwie godziny, więc trzeba się było sprężyć. Uporałem się w 15 min i pojechaliśmy. Razem z Adamem szukaliśmy tego dnia w 4 miejscach z czego udało się znaleźć 2 skrzynki. Było fajnie, szczególnie na opuszczonej wierzy ciśnień w lesie (Sośnica), o której krążyły legendy o błąkających duchach śmiałków którzy odebrali sobie na niej życie. Mroczne istorie dawały zastrzyk adrenalinki :D Okazało się że to bardzo spokojne i klimatyczne miejsce. Wspiąłem się na górę przez okno i ostrożnie przeszukiwałem teren, niestety mimo upływu czasu nie znalazłem nic. Nie chciałem schodzić na dół. Poświęciłem się na wejście do środka więc bardzo mi zależało. Ostatecznie Adam mnie przekonał i po iście alpejskich wyczynach zszedłem na dół. Na pewno jeszcze tu wrócę.
18,02km - 14,52km teren trudny 56 min 47.4km/h avg 19,31km/h
Wyczerpanego Adama odprowadziłem do domu (Wyglądał jak moje tylne koło rano ;)) Sam wróciłem do domu i otrzymałem propozycję jazdy rowerem tym razem od Marka. Szybko zregenerowałem siły i pojechałem w stronę Maciejowa. Pojechaliśmy do Lasu (Maciejowskiego) Po jakimś kilometrze zatrzymaliśmy się w punkcie gdzie wycięto 50 metrówy pas drzew tylko po to, żeby skrócić w przyszłości drogę o parę kilometrów, ale to już temat na inne forum. Ruszyliśmy dalej w stronę wierzy radiostacji gliwickiej, dalej w kierunku najstarszego kościoła w Gliwicach (parafia św, Bartłomieja powstała około XIII wieku dzięki zakonowi Templariuszy) ..i powrót do domu. Marek w drodze mówił że daje radę jednak cały czas tłumaczył się że ma siodło za twarde.. :)
30,10km - 14,10km teren średnio-trudny 1:30 min 47.4km/h avg 20,00km/h
Adam z kl z Hoffmanem wpadli do mnie zamontować nowe koło. Złożyliśmy sprzęt i kumpel był pełen szczęścia. Od dawna nie jeżdził na prostym kole :) Odwieźli mnie kawałek przez las i aż pod samą szkołę, gdzie odbiłem w prawo prosto do Adasia nr 2.
Tu już od godziny trwała impreza urodzinowa. Całkiem fajna atmosfera. Tylko jeden kolega trochę mocniej dał w palnik i trochę nim miotało. Nie obeszło się także bez strat. Podczas zamieszania przy pożegnaniu kilku gości, kredens pierdyknął o ziemię. Jak to się mówi "Na szczęście", tyle że szkło tłucze się nowożeńcom... Adam pozbył się 80% kiliszków i połowę szklanek (reszta była na stole^^) Jak to u Adama zwykle bywa atrakcji też nam nie brakowało. Były zapasy, walki MMA w przedpokoju, autografy na plecach i tradycyjne pasy. Dostał ponad 18 ale w jego stanie ciężko by policzyć do 10, więc zbirał bonusy. Fajna to była zabawa. Ciekawe czy jutro wstanę na historię ? Uciekam...
Zapoznawczo pojechałem sprawdzić teren w okolicach Rudy Śląskiej. Jest tu jedna dobra górka do potrenowania wspinaczki i wytrzymałości :) Szkoda tylko że droga jest bardzo ruchliwa, znowu na chodniku ludzi w dzień tu nie brakuje.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq