Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1834.78 km (w terenie 82.00 km; 4.47%)
Czas w ruchu:64:50
Średnia prędkość:28.30 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:91.74 km i 3h 14m
Więcej statystyk

Katowice - Hel i kac moralny

Sobota, 12 maja 2012 · Komentarze(7)
W Katowicach pod Spodkiem spotykamy się o 15:00. Na miejsce docieram 5 minut po czasie z małymi przygodami po drodze... Chwilę później ruszamy jedenastoosobowym peletonem. Lecimy przez: Bytom - Olesno - w Wieluniu krótka przerwa, uzupełnienie bidonów. Dalej: Sieradz (kolejna, planowana przerwa). Średnia cały czas rośnie, jedziemy przez: Turek - Koło (tu dołącza do nas Mad) - Włocławek i przerwa na której dołącza do nas Łukasz i Waxmund, który przyjechał z Warszawy. Na liczniku 340km, średnia 33.8km/h. Do tej pory atmosfera była doskonała, wszyscy trzymali równe tempo. A po przerwie... Zaczął się koszmar. Deszcz, wiatr, tranzytówka, chwilę później wypadek w peletonie. Mad zalicza wywrotkę wjeżdżając w koleinę i wypada na sąsiedni pas, gdzie mało nie doszło do kolizji z samochodem. Czołówka nie widzi co się dzieje i lecą dalej. Tempo gwałtownie spadło, większość powoli miała dosyć, momentami emocje biorą górę i wylewamy z deszczem frustrację. Około 4 nad ranem, 30km przed Toruniem wszyscy robimy przerwę na stacji, żeby ustalić co dalej. Cali przemoczeni, robimy małe zamieszanie wywalając regał z gazetami :D To była dosłownie chwilowa poprawa nastrojów bo decydujemy, że jeśli pogoda się nie zmieni, wsiadamy w pociąg w Toruniu i lecimy nim do Trójmiasta. Jedziemy! Przed nami około godzina drogi. Było tylko gorzej ;) Zaczął się ulewny deszcz i silny wiatr, a sam start ze stacji był dla ns wszystkich wielkim szokiem. Ostatnio tak zimno było mi na Mazovi 24h. 10*C, całkowicie przemoczeni, jadąc pod wiatr, kurczowo trzymaliśmy kierownicę i próbowaliśmy się rozgrzać. Najdłuższa godzina w życiu. W końcu docieramy na dworzec, gdzie Kurier rzuca: "Kto jedzie dalej ?" Zebrała się piątka wariatów, w tym: Wilk i Wax. Reszta miała kompletnie dosyć, najbardziej doskwierało nam wyziębienie. Sam miałem gołe nogi i bolały mnie kolana. Po 10 rano dojeżdżamy pociągiem do Malborka, skąd przesiadamy się na kolejny do Gdyni, a stąd już rowerem około 60km do celu. Tu także dzielimy się na grupy. Raptor, Ficek, Tadek i ja lecimy rowerem, a pozostała trójka jedzie dalej pociągiem. Pogoda o tyle lepsza, że nie padało i asfalt był suchy, za to wiało niesamowicie z zachodu. Rowery same uciekały na pobocze. Gdzieś we Władysławowie odrywa się od nas Tadek i leci spokojnie swoim tempem. Piotrek podkręca średnią i w trójkę docieramy do Jastarni zmęczeni i głodni ale szczęśliwi :) Pogoda cholernie nam nie dopisała. Na miejscu nawet nie usiedliśmy całą ekipą coby pogadać i powspominać. Każdy miał dosyć i było nam zimno. Szampan wrócił z nami do domu. I w związku z takową porażką już planujemy powtórkę. Wielkie gratulację dla Wszystkich, którzy przejechali cały dystans. Kurier, Wilk chapeau bas! Ktoś jeszcze dał radę ?

Ekipa Kato - Hel '12 © Jedris

Lasy Murckowskie

Niedziela, 6 maja 2012 · Komentarze(0)
Terenowo z Raptorem. Noga zdecydowanie nie podała. Z kolei Piotrek po regeneracji leciał jak poparzony. No ale, nowe tereny poznane, kilka podjazdów na hałdy zaliczonych, ogólnie świetne miejsce do treningu, duży obszar, więc za szybko się nie znudzi. Po powrocie do domu - nokaut. 3h snu, jutro regen!

Szosa/MTB

Sobota, 5 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Zapowiadało się ambitnie. Najpierw miała być Legnica. Z powodu wątpliwej pogody musiałem odpuścić. Nie miałem zamiaru jednak siedzieć w domu i ruszyłem pokręcić po okolicy. Skończyło się szybko. Dobicie koła na dziurze w asfalcie. Rozebrałem koło z zamiarem naprawy i jak zobaczyłem 3 snake, opadły mi ręce! Brak dętki zapasowej i droga z buta do domu 6km. Wieczorem MTBkiem rundka na Koper.

Łodygowice - Zabrze

Piątek, 4 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Powrót do domu. Raptor polecił mi trasę przez Kęty, Oświęcim, Tychy i na Zabrze. To był słuszny wybór, bo "leciało" się znakomicie. Szczególnie po sesji w górach miałem wrażenie, że cały czas jadę z górki. Do Tych, średnia nie spadała poniżej 32, którą spokojnie można było utrzymać, ale od Mikołowa zaczął się ulewny deszcz, który skutecznie mnie hamował. Przejeżdżające tiry dosłownie zalewały mnie wodą, trzeba było się skupić na bezpiecznym dojechaniu niż tempie. Koniec końców dotarłem cały. Czas na jakiś odpoczynek iii byle do piątku...

Przez ostatnie 5 dni nazbierałem 5km w pionie :)

Magurka

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 25-50 km, Trening
Dzisiaj luźno. Brak mocy, stąd tylko jazda po okolicy i jedna górka. Magurka to ciekawe doświadczenie. Sam podjazd jest bardziej stromy od wjazdu na Żar, a na szczyt wiedzie tyle serpentyn, że zjeżdżając nauczyłem się driftować Specem. Dosłownie tylne koło wyprzedzało mnie na zakrętach. Na dole bolały mnie nadgarstki od ciągłego hamowania. Klocki hamulcowe... były. Czas wymienić je na nowe. Magurkę zalecam bardziej podjechać MTBkiem, szkoda sprzętu. Jeśli ktoś potrzebuję dotrzeć nowe klocki, POLECAM!!!

Równica

Środa, 2 maja 2012 · Komentarze(0)
Jest moc! Po wczorajszym mieleniu w pocie czoła, dziś przyszedł czas na intensywniejszą jazdę. Ruszyliśmy z Fickiem z Łodygowic, podjeżdżając pod Salmopol, Zamkową, gdzie znajduje się rezydencja prezydenta w Wiśle i dalej do Ustronia gdzie się rozstaliśmy. Czułem się dobrze i postanowiłem podjechać Równicę. Michał dzięki za batona energetycznego :D To był najlepszy podjazd całego wyjazdu w góry. Równe tempo z dobrą średnią. Motywacja poskutkowała rekordem prędkości. Dokładnie 76km/h. Tego dnia czterokrotnie przekroczyłem 70tkę. Wróciłem tą samą trasą, czyli dziś pękło 5 większych podjazdów przy wysokiej średniej. Po powrocie czułem się w formie i miałem ochotę lecieć dalej ale zapomnieliśmy zabrać ze sobą ciężarówki jedzenia i musiałem dać odpocząć mięśniom ;)

Żar

Wtorek, 1 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Pierwszego dnia postanowiłem polecieć w znajome mi tereny z dzieciństwa. Chciałem zobaczyć co słychać w Targanicach. Leciałem z Żywca na Andrychów, Kęty, Bielsko i w drodze powrotnej miałem zamiar przypomnieć sobie jak to jest naprawdę wjeżdżać pod górę. Za cel obrałem górę Żar. Na początku błądziłem w Międzybrodziu i miałem problem ze znalezieniem trasy. Na szczęście po drodze spotkałem Szymona, który także szukał miejsca podjazdu i wspólnymi siłami trafiliśmy do celu. Mniej więcej do połowy góry jechaliśmy razem. Potem Szymon odbił na parking gdzie zostawił samochód, a ja dalej poleciałem zaliczyć szczyt. Nie było to przyjemne :D Po drodze wypiłem 2 litry napojów i dalej miałem sucho w ustach. Temperatura i rozgrzany asfalt nie ułatwiały zadania. Dosłownie się smażyłem. Po powrocie do domu miałem naprawdę dosyć. Byłem naprawdę wyczerpany. Dopiero Raptor postawił mnie na nogi jakimiś tabsami ;] Minutę po mnie melduje się Michał, który wpadł na planowanego grilla. Ściorany ale szczęśliwy dotrwałem do końca. Regenerację przyspieszyły dziewczyny z Bielska i zimne piwo.