Wpisy archiwalne w kategorii

0-25 km

Dystans całkowity:3651.03 km (w terenie 625.60 km; 17.13%)
Czas w ruchu:171:23
Średnia prędkość:21.30 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:3600 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:184 (93 %)
Suma kalorii:14546 kcal
Liczba aktywności:255
Średnio na aktywność:14.32 km i 0h 40m
Więcej statystyk

Prakty/Snooker

Wtorek, 1 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Nuda..! Remik, kent, tysiąc, olimpiada, farmazony i Rychu, czyli ogólny czar praktyk.
Adam zerwał linkę tylnej przerzutki i dopóki nie wymieni koła i napędu rower będzie się kurzył. Uzgodniliśmy że gramy szpile w snooka i muszę przyznać, że nasze snookerowe spotkania stają się co raz bardziej jednostronne. Przewagę da się zauważyć po pierwszym frejmie. Tym razem to Adam skopał mi tyłek 0:3, ale później zagraliśmy w trójkę z faderem i się odegrałem :) 3:3:1

Prakty/Świerkol

Poniedziałek, 31 maja 2010 · Komentarze(0)
Podsumowanie miesiąca skromnym dystansem. Dojazd i powrót z zajęć. Pogoda deszczowa, chmury wiszą na niebie i tylko czekają aż wyjadę z domu.

Adam w drodze powrotnej złapał gumę. Odwaliliśmy mistrzowską fuszerę i uporaliśmy się w 15 min.

W tym tygodniu praktyki mam na po południe, więc na ostry czerwcowy start nie zapowiada się. Zobaczymy w najbliższy weekend ;]

Waryniol/Koper

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Załatwić jakieś formalności. Naprawić telewizor :D i na kopernikowy skate park wtajemniczyć Andrzeja w weekendowy nocny trening. Może coś z tego będzie..

Prakty / Zakupy

Czwartek, 27 maja 2010 · Komentarze(5)
Praktyki i wspomniane wczoraj zakupy. Adam nabył nową przerzutkę shitmano i pojechaliśmy do niego na montage. Wszystko było by dobrze gdyby kupił jeszcze resztę napędu i nowe koło. Ma taki luz w piaście że zmeści się tam palec i przez to nie da się idealnie dostawić i wyregulować przerzutki. Ale wszystko w swoim czasie. We wrześniu będzie konkretny shopping!

Na dworcowej przed sklepem rowerowym

Czas na zakupy © Jedris


Profesjonalny pit-stop u Adama. Zakładanie przerzutki

Przywracanie duszy Meridzie © Jedris

Prakty

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(0)
Tak, Świerkol sobie podarowałem. Zakupy do Meridy nie wypaliły. Andrju zaspał. Tak to jest jak się siedzi do rana na BS, żeby tylko blog wyglądał ciut lepiej ;) Na pewno jutro z Adasiem załatwimy resztę części. Pogoda dziś ładna a na jutro zapowiadają znowu deszcze. Hurra!!

Prakty, dziś bawiłem się w snajpera. Na muszce total stationa Adam. Fotka z odległości 50m

Adam na celowniku © Jedris


Czas praktyk to świetny czas. Ostatnio miewam tylko takie problemy w "szkole". Kent...

Gra w kenta © Jedris

Prakty i tworzenie roweru Adasia

Poniedziałek, 24 maja 2010 · Komentarze(0)
Do szkoły wybrałem się przez Świerkol. Skutkiem czego zapaprany błotem byłem nawet na głowie. Zajęcia na nowym instrumencie szybko wypełniły czas, mały bajer i Adasiu zaczął tęsknić za rowerem :) Nie wytrzymał napięcia i po szkole skoczyliśmy na Wolności po nowe linki i pancerze. Powrót do domu na obiad i umówieni na 17:00.

Na miejscu okazało się że rower jest zupełnie zrujnowany. Brak hamulców, brak przedniej przerzutki, zardzewiałe golenie amora, już wiedziałem że krucho będzie z wyjazdem ale zabrałem się do pracy. Obcinanie linek i pancerzy tępymi kleszczami sprawiło największe trudności.

Wreszcie rower znów odżył (przynajmniej na chwilę :D) Merida czuje się lepiej i odzyskała 50% hamulców. Pod koniec pracy w ramach nagrody za wykonanie zaczęło padać. Postanowiliśmy rozegrać mecz snookera i to była dobra decyzja. Przynajmniej zrewanżowałem się za ostatnią gre. Wygrana 3:0 :)

Niewypał

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Plany były dosyć konkretne i wszystko było podporządkowane wyjazdowi do Sierakowic i okolic lasu Rudnickiego ale los podrzucił inne rozwiązanie. Wjeżdżając do centrum nie wyhamowałem przed pomnikiem!!! Trąciłem Pawła, jego rower, sam przeleciałem nad kierownicą, wylądowałem na murku i złapałem rower nogą!! To było idiotyczne ale zrobiło wrażenie na nas obu, więc skończyło się tylko na śmiechu. Trochę to analizowaliśmy i doszliśmy do wniosku że wielkim fartem nic się poważniejszego nie stało. Już chcemy ruszać a tu proszę, śliczna ósemka w tylnym kole. Fuck! Przed wyjściem powiedziałem sobie, że nic nie popsuje nam tego wyjazdu. W pobliżu był nasz Pit-stop. Szybki podjazd na miejsce i... nie ma cioci, nie ma kluczy!! Ruszamy na waryniol do D. pożyczyć klucze, powrót, centrowanie koła, 2h w d#*ę i padnięci wyjeżdżamy po zachodzie :| Muszę przyznać że dawno się tak nie czułem ale za głupotę trzeba płacić. Kosztowało mnie to weekendowy wypad z kumplem i wspólne kręcenie.

Dalej pojechaliśmy na strefę zobaczyć czy coś się dzieje. Oglądnęliśmy kilka driftów ale trwało to kilka minut i nagle wszyscy się porozjeżdżali. Byłą jedna stłuczka, ogólnie pełno szkła i zastrzyk adrenalinki z powodu nadjeżdżającej BM-ki wprost na mnie. Najbardziej trafił mnie jednak "driver" w głównej roli Adaś, który naskoczył na mnie z nienaca. Widziałem tylko jak biegnie na mnie jakiś dres.

Droczenie z policją, honorowa rundka wokół osiedla i rozstanie. To do następnego... Trochę mi wstyd pisać wciąż o moich wypadkach bo na 5 wyjazdów zaliczyłem 4 gleby. Urodzony ze mnie kolarz górski.. Nie widzę żadnych pozytywów ale cóż, może właśnie tak miało być...

Prakty...

Środa, 19 maja 2010 · Komentarze(0)
...i 5cio godzinna sesja grania w karty. Najlepsza okazała się gra w kenta. Niezły ubaw i do końca gry nie odgadli naszego znaku. Jutro pewnie to samo. Godzina pracy i wolne.

Prakty

Wtorek, 18 maja 2010 · Komentarze(0)
Nie wiem czy to pech, czy zrządzenie losu, a może "ile kurwa jeszcze może padać ?" Już wczoraj miałem ochotę wsiąść na rower, sprawdziłem pogodę z podziałem na godziny i zapowiadało się całkiem przyzwoicie. Wyjechałem o 14:25 a 2 minuty później zaczęło padać, to tak na dobry początek. Nie zniechęciło mnie to do dalszej jazdy. W prawdzie do szkoły dojechałem z mokrym tyłkiem ale już za godzinę byłem suchy. W drodze powrotnej pojechałem na około odprowadzić Alberta na przystanek i ruszyłem z pl. Słowiańskiego do domu. W centrum trafiłem na kostkę brukową i wiedziałem że będzie ślisko, więc dostosowałem prędkość i dodatkowo wstałem żeby mieć lepszy balans w razie kłopotów. Stało się najmniej przewidywalne, poślizg jednocześnie obu kół ,to nawet w zimę na lodzie mnie nie spotykało )swoją drogą przypomniała mi się seria upadków z tego okresu...) Tym sposobem wylądowałem na ziemi szczęśliwie upadając na plecy tak, że plecak zamortyzował całe uderzenie, przy okazji wytarłem spodniami 3 metry chodnika. Trochę się wk***łem bo zaufałem swoim oponom na tyle aby jechały prosto! Mało tego, ludzie nie liczą się wg z rowerzystami. Na własnym osiedlu jakiś palant wyskoczył mi z psem na jezdię widząc, że nadjeżdżam, ostrożnie zwolniłem, patrzę przed siebie, a ten idiota puszcza smycz w tym momencie i pies wbiega prosto pod moje koła. Znowu awaryjne hamowanie, na szczęście dla niego, że się nie przewróciłem. Jestem napakowany emocjami, a pogoda nie pozwala mi na ulgę. Jutro rano jeśli nie będzie padać ruszam w trasę! Nie mam cierpliwości "ostatnio".

Działka i parapet u Fronta

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Na działkę z rodzicami. Wyścig na miejsce, oczywiście rower okazał się bezkonkurencyjny, spóźnili się tylko 10 minut. Zdążyłem sprawdzić co słychać na działce a tu wody po kostki i z radością pełen nadzieji myślałem, że zaraz wrócimy spowrotem do domku :) Jednak przechwaliłem dzień przed zachodem. Mam bardzo upierdliwych rodziców i tatko widząć zalaną działkę w zaparte ubrał kalosze i postanowił skosić działkę. Wyglądało to przekomicznie. Mnie przemokły całe buty i musiałem założyć siatkę. Wiedziałem że się spóźnię na spotkanie, ale poko, wyszły skromne 3 godziny. Spotkaliśmy się grupą na kopernikowym skejt parku, później do Frota. Fajnie było, jak na każdej imprezie z wolną chatą.., z tą różnicą, że zabrakło solenizanta. Szkoda że musieliśmy się rozstać tak wcześnie bo w planach była nocka, tym czasem nocą wracałem do domu. Na moje szczęście zaczęło padać 200 metrów po wyjechaniu. Trzeba było dostać się tylko bezpiecznie do domu i kilka metrów przed zjazdem do tunelu ze zmęczenia obudził mnie mokry chodnik. Fuck! Patrzę, a mój amor jest zablokowany. (Zaraz, kto ostatni siedział na moim rowerze, hmm..?) Ostre hamowanie na mokrej nawierzchni bez amortyzacji nie daje najmniejszych szans! Kask by się przydał ale mniejsza o szczegóły, kolano mnie boli i idę szukać jakiejś maści...