Zaraz po szkole szybko wyrwałem się z domu żeby zdążyć przed zachodem. Biegłem przez świerkol 2km z rowerem (dobra rozgrzewka). Spotkałem się w umówionym miejscu z Adamem na stacji BP przy kompresorze. A tu kolejna przeciwność losu - awaria! Myślę sobie - Co za chamstwo, akurat tego dnia. Znowu bieg, teraz w kierunku osiedla Adama do znajomego po pompkę, na miejscu napompowałem ręcznie na wyczucie z 3Br i tak wybiło dętkę w oponie że nie przepuszczała powietrza, a więc tak jak przypuszczałem to ta sama dziura, którą teraz przykrywa łatka i dociska ciśninie. Pech chciał że szkło przebiło dentkę na wylot i jedna z dziur znalazła się na szwie czego żadna cholerna łątka w obojętnie jakiej wielkości nie chce trzymać! Czas na wymianę, ale tym czasem zdołałem zrobić na niej jescze ponad 20 km i spędzić z 4h w terenie szukając keszy. Mimo temperatury -8 odczuwalna była znacznie niższa. Słaby dla mnie dzień, jakoś humoru nie mogłem złapać i jeszcze tylko 1 kesz zdobyty na 5 szukanych, a tak się dobrze zaczęło bo był pierwszy odnaleziony i bardzo ciekawie ukryty.
Pojechałem na urodziny do dziadka. Wracając wpadłem do znajomych na działkę zobaczyć jak się bawią. Okazało się że wszyscy bardzo się "rozbujali" i było im wesoło ^^. Ogólnie bardzo fajne miejsce z idealnym położeniem do takich imprez. Mam pewne zamiary co do tego, ale o tym jeszcze z gospodarzem muszę pogadać...
Adam z kl z Hoffmanem wpadli do mnie zamontować nowe koło. Złożyliśmy sprzęt i kumpel był pełen szczęścia. Od dawna nie jeżdził na prostym kole :) Odwieźli mnie kawałek przez las i aż pod samą szkołę, gdzie odbiłem w prawo prosto do Adasia nr 2.
Tu już od godziny trwała impreza urodzinowa. Całkiem fajna atmosfera. Tylko jeden kolega trochę mocniej dał w palnik i trochę nim miotało. Nie obeszło się także bez strat. Podczas zamieszania przy pożegnaniu kilku gości, kredens pierdyknął o ziemię. Jak to się mówi "Na szczęście", tyle że szkło tłucze się nowożeńcom... Adam pozbył się 80% kiliszków i połowę szklanek (reszta była na stole^^) Jak to u Adama zwykle bywa atrakcji też nam nie brakowało. Były zapasy, walki MMA w przedpokoju, autografy na plecach i tradycyjne pasy. Dostał ponad 18 ale w jego stanie ciężko by policzyć do 10, więc zbirał bonusy. Fajna to była zabawa. Ciekawe czy jutro wstanę na historię ? Uciekam...
Zapoznawczo pojechałem sprawdzić teren w okolicach Rudy Śląskiej. Jest tu jedna dobra górka do potrenowania wspinaczki i wytrzymałości :) Szkoda tylko że droga jest bardzo ruchliwa, znowu na chodniku ludzi w dzień tu nie brakuje.
To miała być szybka rozgrzewka i trening przed jutrzejszym wypadem, który teraz stoi pod znakiem zapytania. Jechałem w stronę Maciejowa. Na Skrzyżowaniu Grunwaldzkiej z Tatarkiewicza skręcałem w prawo a z tej właśnie strony nadjeżdżał samochód. Facet przy hamowaniu nie zapanował nad wozem i wpadł w poślizg wjeżdżając pod prąd i prosto na mnie. Niestety tak mnie pechowo przyhaczył, że mój pedał dostał się w element spoilera, który wyrwałem mu ze zderzaka łamiąc sobie przy tym pedał. Wcześniej uderzył w dolną goleń amortyzatora. Dzięki chipowi którego nie zdjąłem od Mazovii nie porysował mi goleni, niestety sam chip został zniszczony. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie. Sam gość okazał się komunikatywny i przejęty sytuacją, więc doszliśmy do porozumienia.
Chwilę później wpadłem do Dziadka bo miałem kilka metrów. Opowiedziałem mu całą historie Pomógł mi złożyć i naprostować pedał, byle bym dojechał do domu. Jak zbierałem się do wyjścia dopiero zobaczyłem ile śniegu napadało. Na samej ulicy utrzymywało się z 10 cm. Powrót trochę męczący i czuję się lekko przeziębiony. Chyba czas przerwać passę wypadków...
Pojechałem do Adama na snookera (1:1). Po drodze, w centrum miasta znalazłem miejsce ukrycia jednego cacha. Wrócę tu gdy będzie mniej ludzi. Już na osiedlu praktycznie na samym końcu trasy, kiedy przygotowywałem się do zejścia z roweru zaliczyłem kolejną glebę... Delikatna, przy małej prędkości ale znów przez lód.
Taki tytuł nosi mój pierwszy odnaleziony cache :) Wyhaczony tuż przed zachodem słońca. Gdy już zwątpiłem, stałem 10m od celu przy rowerze. Spojrzałem ostatni raz na kopułę z żalem. Ogarnąłem się i postanowiłem rzucić okiem raz jeszcze. Zrobiłem zdjęcie z fleszem i moim oczom ukazał się piękny kokon i pajęczyny. Sprawdziłem ponownie i udało się! Jestem zadowolony ze swojego pierwszego odnalezionego skarbu. Wystarczy dobra latarka i cache jest twój ;)
Szybki wypad przed obiadem w kierunku Mikołowa odnaleźć jeden z caschy. Znowu dupa! W zimie nie da się szukać! Wszystko przymarznięte i zasypane, nie można też poświęcić chwili na szukanie. Rozgrzany, automatycznie zamarzałem. W każdym razie, miejsce odnalezione i na pewno jeszcze tam wrócę.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq