Koniec! Fajrant! Urlop! :D Dzisiaj zakończyłem zdawanie i oficjalnie jestem już w czwartej klasie. Ciesze się bardzo bo już mnie męczyło balansowanie na krawędzi. To był pracowity tydzień ale nic się nie zmarnowało, dzisiaj nadrobiłem za cały ten czas...
"Trudne sprawy" :D
Na starcie spotkałem Pawła, który urwał się z Masy Zabrzańskiej i mieliśmy zamiar chwilę sobie potowarzyszyć. Chwila nieco się przedłużyła bo mieliśmy farta wpaść na jakiegoś ciecia w samochodzie, który zajechał nam drogę i zaczął ręcznie wykładać nam przepisy ruchu drogowego. Pawłowi się zebrało a ja chwyciłem za telefon i zadzwoniłem po swat. Koledze wyraźnie nie podobają się nowe przepisy ale o tym rozstrzygnie sąd najwyższy.
Wieczorem koper i sk8 park.
Na koniec jeździłem kradzionym samochodem ale kto mi w to uwierzy :D
Rozjazd. Bardziej umysłowy niż cielesny. Na dworze +30*C a ja w swoim zielonym pokoju na podłodze z zeszytem na twarzy i rowerem na sobie, leżę odłogiem i wykańczam się psychicznie.
Snooker z Ałagamodem i Hoffmanem. Później studiowaliśmy Geofarmazologię, tak więc same przyjemności za nami. Punktem zwrotnym dnia dzisiejszego było wygranie zakładu za zwycięskiego frejma. W nagrodę Adaś musi zrobić stówkę + 20 km :D Gratuluję. Z gorącym pozdrowieniem i śmiercią w oczach :D
Zatrucie pokarmowe i w końcu grypa żołądkowa pozbawiła mnie zdolności do jazdy. Kondycja zerowa. Dzisiaj zdecydowałem się wyrwać z domu bo już dostawałem do głowy. Koncentracja na minus, w głowie mam bigos, widziałem jak się asfalt roluje.
Tydzień wolnego od szkoły zaowocował moim zainteresowaniem. Pojechałem do Arniego wyciągnąć gorące info. Wychodzi na to że nic nie straciłem oprócz pogody. Oh.
Sami kręciliśmy się po Zabrzu i skończyliśmy trip w środku lasu grubo po zachodzie skąd pojechaliśmy każdy w swoją stronę.
Pierwszy raz od prawie 5 dni na rowerze. Na dołek' ułożyć opony, bo krzywo dopasowały się na obręczach. Wywaliłem za dużo ludwika. Zaczęły luźno obracać się na feldze. Po napompowaniu 6atm w tylnej dętce pokazała się mała dziurka. Bawiłem się z tym ponad godzinę, z treningu nic nie wyszło bo miałem już zajęte popołudnie.
Wyczyściłem sprzęt po ścigu i cza było go doszlifować. Kręciłem się niedaleko domu, w razie gdyby mi się przypomniało że znowu czego nie skręciłem. Wszystko cacy tylko tora jest do zresetowania.
Dzisiejszą relację z wyścigu opowiedziałem już tyle razy że z pamięci powinienem wszystko skopiować ale wytrzepałem z siebie resztę szarych komórek, więc krótko.
Trasa była wymagająca technicznie z jednym jedynym 100 metrowym płaskim odcinkiem (start/meta). Pętla bardzo przypadła mi do gustu. Nie brakowało podjazdów na których pękały gwiazdeczki. Zjazdy zapamiętała większość włącznie z moim kolanem ale musiałem się poświęcić, inaczej wpadłbym na kolegę. Zaraz normalnie poszukam delikwenta na zdjęciach... Bardzo dużo korzeni, szczególnie poprzecznych, przez które rzucało nami na wszystkie strony. Śliskie wiraże w piasku. Całe mnóstwo drzew i wystających konarów utrudniających przejazd. Okrążenie przemyślane, ciekawe z wykluczeniem miejsca na odpoczynek. Nie zabrakło i elementu zaskoczenia. Część drogi wytyczona była kładką rozdzielającą staw na dwie części. Z drugiej strony, dojazd robił wrażenie jak patrzało się na pędzący peleton pomościkiem bez barier.
Trasa jednym słowem - zajebista!
Koncentracja przed startowa i wygrzewanie na słońcu najcieplejszego dnia w tym roku.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq