Dzisiaj cykl z serii "coś dla techników" Jeśli wczoraj pogoda była katastroficzna to dzisiaj przełamała wszelkie granice. Woda z solą, zapadający śnieg i deszcz. Może być coś gorszego ? Tak! Rozwalone kolano. Wracając wpadłem w taki topiący śnieg, zakopałem się i uderzyłem kolanem w mostek. Rekordowa średnia ot co.
Pętla wokół domu (6.35km) czas nieistotny. Chodziło o zmierzenie dystansu.
"...się wykruszyło" Miesiąc grudzień wypadł najsłabiej z całego roku co wpłynęło na końcowy wynik. Rok 2010 kończę z dystansem 7333km z czego ponad 20% przejechanych w terenie. Dużo narzekam i przez 12 miesięcy nikomu nie brakowało mojego marudzenia, a jednak składając go w całość wyszedł pomyślnie. Taka już moja marna natura.
Z ujęcia "slow motion": - Wystartowałem w moim ukochanym endurance MazoviaMTB24h zajmując 6 pozycje w k.w. pokonując tym samym swój rekordowy dystans w ciągu doby. - Nabyłem nowy rower, który wyprzedził mój plan kompletowania w częściach osprzętu. Pokonał już ponad 6000 km i jestem z niego dumny chociaż sprawiał mi od początku nie małe kłopoty, przełożyło się to na satysfakcję z włożonego wysiłku. - Zaliczyłem całodniową wyprawę do Ogrodzieńca z RedBikiem przejeżdżając częściowo szlak Orlich gniazd. Pokonaliśmy ponad 200km spędzając cały dzień w trasie. - Znalazłem trenera i przygotowuję się na przyszły letni sezon startowy w maratonach. Tu również towarzyszy mi Paweł. - Biłem kolejne rekordy prędkości, pokonałem sto kilometrów w czasie poniżej 4h (3:35) zaliczyłem "setkę" nie schodząc z roweru ;D, wytrzymałem 20h w ciągu jednej doby na siodełku, pokonałem miesięczny rekordowy dystans o niespełna 100km (1124km sierpień), zaliczyłem 4x100km 2x200km i 300km. - W dalszym ciągu jestem jeszcze w jednym kawałku ! ...i to tyle przechwałek tegorocznych.
Czego oczekuję w nowym roku ? Więcej maratonów, barw klubowych, jak najlepszej dyspozycji, dłuższych wypraw, więcej przygód, dopieszczania roweru, satysfakcji na finiszu, więcej wpisów na BS-ie.
Jak zwykle - "Więcej, dalej, szybciej" czego sobie i wam życzę. Pozdrower'10
Z serii hardcore dumping. Złapałem gumę w terenie i na minusowej temperaturze trza było pomacać trochę śniegu. Palce odmroziłem do tego stopnia, że przy zakładaniu koła zrezygnowałem. Schowałem rower w krzaki i zacząłem biegać, żeby te zakrzepy zaczęły krążyć! Koło założyłem tyle że z powrotem na gumie, bo kiedy wyjąłem pudełko z łatkami okazało się, że pomyliłem je w domu i wziąłem stare, puste :(! Myślałem że się popłacze. *$#@%!! do domu +10km, ręce szczypią, palce u nóg drętwieją. Nic mi nie zostało, pozbierałem złom i dobiegłem na waryniol! To był trening na wytrzymałość psychiczną.
Nareszcie, po dłuższym czasie i z jakim czasem :D Sporo farmazonów do omówienia a szczególnie gratyfikacji! Podstępny hipokryta wraca na swoje tory po chorobie ];]
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq