Wycieczka z dD. do Chudowa. Dla mnie to idealne połączenie. Nie odpuszczam roweru jednocześnie regenerując siły. Obiad miałem późno. Wyruszyłem 40 minut później od peletonu. 7km dalej niespodzianka. Pani duże B. już nie utrzymuje tempa z przeszłości i z pogoni za ucieczką przy średniej 30 km/h zrobiło się 20 :) I tak było fajnie. Bo nie jechałem sam, bo nie zasnąłem za kierownicą, bo nie spociłem się jak człekoknurozwierz i wreszcie bo ktoś postawił mi loda.
Tak się nudziłem że nie pamiętam co robiłem. Po za treningową pętla, którą wykręciłem z czasem 19:38, a więc spadek formy! Nie mam pojęcia o co chodzi. Chodzę spać jak świta, jeżdżę codziennie, śniadania nie jem, na obiad ciastka i żelki akuku, a na kolację kawałki starej pizzy, które walają się po pokoju. Tryb życia w normie, więc co jest ? Przydałby się jakiś dr. House.
Droga do cioci i pomoc przy remoncie. W drodze powrotnej odcięło mi główne zasilanie i jak wróciłem o 10tej do domu, tak wstałem po 14tej. Później odebrałem prenumeratę i dalej na działkę do Surmy. Spotkałem Pawła i dojechaliśmy na miejsce razem. Kiedy parkowałem Paweł znalazł w gumie gwóźdź, który przebił oponę na wylot!! Kolejne uziemienie..
Wpadł do mnie Paweł i oglądaliśmy retransmisje wyścigu TdP w Katowicach. Wieczorkiem pojechaliśmy na AK pomóc cioci przy remoncie. Ciekawe że noszenie mebli może być śmieszne. Regeneracja sił chipsami bekonowymi pod żabką na centrum i bezcelowe kręcenie. Znudziło nam się jeżdżenie po Zabrzu i okolicach. Byliśmy już chyba wszędzie w promieniu 25 km. Dzień skończyliśmy na sk8 parku z naszą grupą.
Są jeszcze mózgi na kuli ziemskiej, które potrafią pozbawić mnie chęci (nawet na rower). Na drodze rowerowej w Chorzowie kolega zwraca mi uwagę: - "eee! Tu jest chodnik.. cwelu" Myślę sobie - walnąłbym cię w mordę i splunął na nią. Rzecz jasna planu nie zrealizowałem. Żałuję. Byłem tu i tam, całego świata nie zwiedziłem ale poznałem kilka kultur i "strasznie" (to dobre słowo) jest mi przykro że jestem Polakiem... To oznacza tylko jedno. Naszą Polską mentalność. Jestem związany z tym krajem tak mocno jak bardzo nie chce się z nim utożsamiać. Czyli w Naszym narodzie każdy narzeka na swoje tak ? Dla czego ja mam się obracać wśród zgorzkniałych, gburowatych, apatycznych typków dla których to szczyt spełnienia ?
...wilgotno i zimnie. Zamiast spinningu dostałem ostry w mordewind. Dosłownie cały czas nieustanna walka z wiatrem. Męczący trening, stąd dziś mniej kilometrów. Trzymałem się blisko domu w razie deszczu. Od początku kropiło, delikatnie przemokłem ale nie sprawiało to tyle problemu po rozgrzaniu co wiatr. Momentami zdmuchiwało mnie na środek jezdni lub chodnik. Po powrocie gorąca herbata, aspirynka i meczyk. Dawka emocji i powrót do siebie. Ogólnie czuję się dobrze tylko mi prawa łyda spuchła na 15cm. Jakiś skubaniec w nocy mnie ugryzł.
Ruszyłem spokojnie przed zachodem, słońce przestało prażyć i wiał delikatny chłodny, przyjemny wiaterek. Dzisiaj dałem sobie spokój z ostrą jazdą, zaczęła mnie boleć pięta, nie chcę dostać żadnego zapalenia przed wyjazdem. O ile chodzenie sprawia mi ból o tyle kręcenie w ogóle ;] Pojechałem do Mikołowa cały czas asfaltówką, sporo podjazdów między innymi w Bielszowicach i symboliczny kilometr w terenie zaraz po wyjeździe z domu przejazd przez park Świerczewskiego. Po za tym dzisiaj dokonałem małych zakupów a jutro ciąg dalszy. Wszystko pod jeden jedyny, co roczny maraton 24h. SPD-ków za tydzień w Wieliszewie nie założę ale chciałbym zmienić tą cholerną kierownice..
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq