Dziwne, ostatnio odczuwam lekkie przetrenowanie. Wolniej regeneruje siły i nie daje z siebie pełnej mocy. Mimo to codziennie mam ochotę wyjść chociaż na chwilę pokręcić.
Rano pojechałem na działkę pomóc przy koszeniu i grabieniu trawy. Prawie spałem pracując. Wieczorem wyszedłem trochę odetchnąć i od razu lepiej. Miałem sposobność spotkać się z Martą i dowiedziałem się że 2 lub 3 lata temu spędzaliśmy razem Sylwestra. A to dobre bo nie pamiętałem nawet jej imienia.
Nic dzisiaj nie planowałem ale wczorajszy dzień nie odbił się bez echa. Jestem trochę zmęczony, więc najkrócej jak mogę... Dzień zacząłem o 9:30 z dwu godzinnym poślizgiem na umówione spotkanie. Przynajmniej się wyspałem, a praca nie uciekła. Pomogłem przenieść cioci resztę rzeczy po przebudowie mieszkania. Mogłem zobaczyć salon w całej okazałości po wyburzeniu ściany jak wyglądało to 50 lat temu. Robi wrażenie, jest większy od mojej chaty !:D
Przed obiadem rozjazd, którego potrzebowałem już wczoraj. W godzinach szczytu na drogach grasują w szczególności mongoły. Już nie ruszam się z domu o tej porze! Trasa do Czechowic aż do drogi na Pyskowice i w kierunku Gliwic.
Później spotkanie z Pawłem i droga do Chorzowa. Pętla SC i z powrotem na koper. Wcześniej zaparkowałem z hukiem w pokrzywach. Do tej pory szczypie mnie tyłek. Byliśmy już cholernie wyczerpani, bez jedzenia i picia aż do kranu z magiczną wodą na Maciejowie. Odliczanie dobiega końca. Nowy amor redbika jest już w drodze i jutro Pawcio będzie się uczył od nowa jeździć na swoim rowerku :D Sam jestem ciekawy jak to działa.
Wolna chatka Borka + nasza grupa = wielka rozjebunda. Grunt że trafiłem do domu i rower nie ucierpiał. Poranny deszczyk był bardzo orzeźwiający. Reakcja mamy też.
Kilka godzin wcześniej... Jebną piorun, internet i telewizor, też padł. Paweł się zrewanżował i oglądaliśmy finał razem na koperku. Widziałem, widziałem, widziałem !!! Brak zrywu Szmyda, brak walki Rutkiewicza, brak zwycięstwa etapowego, brak czego kolwiek a Osama Bin Laden jest fanem arsenalu. Fajnie, że Polacy się reklamują i pokazują na trasie, ale tak nie zdobywa się szczytu swojej kariery, co najwyżej Mount Ventoux ze stratą + 8,27m Jasne jest że można krytykować z pozycji fotela przed telewizorem ale kuźwa dajcie mi rower bo mnie już pośladki bolą od patrzenia jak nasi odpuszczają przy [Download 97%] 6 i 7 miejsce. Za rok nic się nie zmieni ;) Dalej będziemy trzymać kciuki a Polacy obiecywać.
Droga do cioci i pomoc przy remoncie. W drodze powrotnej odcięło mi główne zasilanie i jak wróciłem o 10tej do domu, tak wstałem po 14tej. Później odebrałem prenumeratę i dalej na działkę do Surmy. Spotkałem Pawła i dojechaliśmy na miejsce razem. Kiedy parkowałem Paweł znalazł w gumie gwóźdź, który przebił oponę na wylot!! Kolejne uziemienie..
Wpadł do mnie Paweł i oglądaliśmy retransmisje wyścigu TdP w Katowicach. Wieczorkiem pojechaliśmy na AK pomóc cioci przy remoncie. Ciekawe że noszenie mebli może być śmieszne. Regeneracja sił chipsami bekonowymi pod żabką na centrum i bezcelowe kręcenie. Znudziło nam się jeżdżenie po Zabrzu i okolicach. Byliśmy już chyba wszędzie w promieniu 25 km. Dzień skończyliśmy na sk8 parku z naszą grupą.
Wieczorem pojechałem na Waryniol pogadać z D. po tym jak już opadło ciśnienie i wytrzeźwiałem po wyścigu. A teraz przyszedł czas zrobić sobie wakacje od wakacji ;]
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq