Wpisy archiwalne w kategorii

Wypad

Dystans całkowity:5221.54 km (w terenie 1003.90 km; 19.23%)
Czas w ruchu:237:50
Średnia prędkość:21.95 km/h
Maksymalna prędkość:71.60 km/h
Suma podjazdów:157 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:158 (80 %)
Suma kalorii:10265 kcal
Liczba aktywności:94
Średnio na aktywność:55.55 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Działka

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Dziwne, ostatnio odczuwam lekkie przetrenowanie. Wolniej regeneruje siły i nie daje z siebie pełnej mocy. Mimo to codziennie mam ochotę wyjść chociaż na chwilę pokręcić.

Rano pojechałem na działkę pomóc przy koszeniu i grabieniu trawy. Prawie spałem pracując. Wieczorem wyszedłem trochę odetchnąć i od razu lepiej. Miałem sposobność spotkać się z Martą i dowiedziałem się że 2 lub 3 lata temu spędzaliśmy razem Sylwestra. A to dobre bo nie pamiętałem nawet jej imienia.

Woda! Zimna

Piątek, 13 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Wypad
Interwałowo, PGRy, Maciejów, Gliwice. Po przychodniach i innych lekarzach pojechaliśmy na Czechowice zrzucić z siebie miejski odór. Na miejscu zapach też nie był imponujący ale woda była ulgą po upalnym dniu. Rowerek znowu jest zapieprzony, pedały krzyczą co raz głośniej i napęd wykazuje zużycie!! Jestem po pierwszej rozmowie o butkach i spd-kach. Jak na piątek 13tego był to udany dzień.

Rampa GL

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Jak w opisie, wypadzik z Pawłem do Gliwic w poszukiwaniu miejscówki do obserwacji nieba. Noc spadających gwiazd oglądaliśmy z rampy na najwyższej osiedlowej górce. Jedyne sensowne miejsce bez chrabąszczy i innych insektów wielkości piłki.
Jednak, najistotniejszym punktem dzisiejszego dnia był świeżo upieczony amor redbika. Nowy Rock Shox Recon wisi teraz na ramie Ravena i rower nabiera co raz większego charakteru. Pierwsza próba za nami, w terenie także. Teraz tylko zabrudzić go w jakimś konkretnym błocie i będzie stanowił integralną część z maszyną :D Już ja coś wykombinuje.

Bez kasku

Środa, 11 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Nie ma co pisać, zwykłe stukanie kilometrów.

Spontan

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Nic dzisiaj nie planowałem ale wczorajszy dzień nie odbił się bez echa.
Jestem trochę zmęczony, więc najkrócej jak mogę...
Dzień zacząłem o 9:30 z dwu godzinnym poślizgiem na umówione spotkanie. Przynajmniej się wyspałem, a praca nie uciekła. Pomogłem przenieść cioci resztę rzeczy po przebudowie mieszkania. Mogłem zobaczyć salon w całej okazałości po wyburzeniu ściany jak wyglądało to 50 lat temu. Robi wrażenie, jest większy od mojej chaty !:D

Przed obiadem rozjazd, którego potrzebowałem już wczoraj. W godzinach szczytu na drogach grasują w szczególności mongoły. Już nie ruszam się z domu o tej porze! Trasa do Czechowic aż do drogi na Pyskowice i w kierunku Gliwic.

Później spotkanie z Pawłem i droga do Chorzowa. Pętla SC i z powrotem na koper. Wcześniej zaparkowałem z hukiem w pokrzywach. Do tej pory szczypie mnie tyłek. Byliśmy już cholernie wyczerpani, bez jedzenia i picia aż do kranu z magiczną wodą na Maciejowie.
Odliczanie dobiega końca. Nowy amor redbika jest już w drodze i jutro Pawcio będzie się uczył od nowa jeździć na swoim rowerku :D Sam jestem ciekawy jak to działa.

Chudów

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Wycieczka z dD. do Chudowa. Dla mnie to idealne połączenie. Nie odpuszczam roweru jednocześnie regenerując siły.
Obiad miałem późno. Wyruszyłem 40 minut później od peletonu. 7km dalej niespodzianka. Pani duże B. już nie utrzymuje tempa z przeszłości i z pogoni za ucieczką przy średniej 30 km/h zrobiło się 20 :)
I tak było fajnie. Bo nie jechałem sam, bo nie zasnąłem za kierownicą, bo nie spociłem się jak człekoknurozwierz i wreszcie bo ktoś postawił mi loda.

Tour de Pologne etap III Katowice

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Za 15 piąta z małym poślizgiem spotkanie z redbikiem pod wiatrakiem i droga pod Katowicki spodek zobaczyć zawodową elitę w akcji. Na miejsce dojechaliśmy w momencie jak zawodnicy wjeżdżali na drugie okrążenie. Kiedy zobaczyłem peleton byłem wniebowzięty. Na zawsze wrył mi się ten obrazek do głowy. Kiedy przejechali w rakietowym przyspieszeniu zorientowałem się że mam otwartą paszcze. Normalnie mi szczęka opadła!! Próbowałem robić też zdjęcia ale z marnym skutkiem. Za szybko jechali :D Widziałem jak Szmyd wyrzucił bidon.. i ludzi którzy się o niego zabijali. Swoją drogą jest to jakiś miernik sukcesu. Wyrzucasz zbędny śmieć a ludzie chcą to mieć za wszelką cenę :D
Podsumowując całe wydarzenie: Super impreza, dobrze zorganizowana. Miejmy nadzieję że UCI i samym zawodnikom także się podobało i wrócą do nas za rok.

Zapeszyć to mało...

Poniedziałek, 5 lipca 2010 · Komentarze(0)
Rozjazd przed obiadem i akcja reanimacja roweru Pawła.

Na początku treningowo. Rundka jak wczoraj - asfaltówka na Zbrosławice. Ciężko było utrzymać wysokie tempo, coś zaczęło mnie spowalniać. Może co raz krótsze noce. Rozgrzany byłem dopiero po 15 kilometrach ciągłej jazdy. Trochę wiało co skutecznie spowalniało na drodze do Świętoszowic. W kierunku Bytomia zostały same podjazdy. Na górkach kompletnie pary w nogach nie miałem. Można powiedzieć że mi się nie chciało a głodu nie czułem. Nie wiem, odkrywam kolejne swoje słabości. (44km avg 26.5km/h)

O 17:00 spotkanie z Pawłem. Rundka na dołek, spotkanie z D. i doprowadzanie roweru Redbika do stanu używalności m.in. wymiana supportu. Została z niego oś i kilogram piasku. Tak zleciały nam 3 godziny.

Później ruszyliśmy do parku Chorzowskiego. Chciałem przedstawić trasę maratonu SC ale nie udało się w komplecie. Szybko zrobiło się ciemno, do tego było mokro i bardzo ślisko. Przejechaliśmy większą część, jednak po zachodzie jazda wygląda zupełnie inaczej. Czysta pamięciówka, było w tym coś fajnego. Taki sprawdzian przed Mazovią. W lesie widzieliśmy całą masę świetlików, co też spodobało mi się. Pierwszy raz miałem styczność z tym owadem. Dojechaliśmy do pkt start/meta, zjedliśmy po pół batona wypiliśmy wodę i chcieliśmy atakować trasę do domu tak żeby zdążyć do 23. I co..?

Paweł miał "pane". Z buta na przystanek i pół godzinne oczekiwanie na tramwaj. Tylko po to żeby kierowca wyjebał nas z powrotem na drogę. )..a żebyś miał słoną zupę na obiad..) Nie wywodząc się nad anty społecznym ignorantem ruszyliśmy wzdłuż torów na kolejne przystanki. W Starym Chorzowie zgarnął nas motorniczy tramwaju tej samej linii. Na szczęście typ był bardziej wyrozumiały.
Później przesiadka i w końcu trafiłem do domku.
Na blacie za kilka minut pierwsza. Szybka kolacja, pół arbuza na ex i spanie. Dziś znowu przegiąłem ale od dziś dopilnuje żeby kłaść się wcześniej. Całe zmęczenie wynagrodził mi piękny sen i to, że od dawna tak dobrze się nie wyspałem :)

Wycieczka geodezyjna

Wtorek, 8 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Typowa - wybraliśmy się czteroosobowym składem klasowym w teren PGRów. Spędziliśmy tam 2 godziny i dalej pojechaliśmy do Świętoszowic. Wycieczka raczej rekreacyjna, jednak z Maciejowa wyjechaliśmy głodni, 5-10km później Daniel odpadł i zawrócił do domu. Nasza trójka na miejscu ("bar rozdroże") zawitała wyczerpana i głodna. Powrót przez to, nie był już taki spokojny. Dawid na myśl o obiedzie dostał kopa i uciekł nam do samej Szałszy. Droga minęła szybko. W mieście jeszcze z Adamem szukaliśmy księgarni "matras" i do domu.

Ekipa i cała wyprawa pozytywna, jednak moje pesymistyczne podejście do życia nie pozwoliło mi na chwilę luzu. Kolejna rzecz nie wytrzymała w moim rowerze. Tym razem ofiarą padła tylna przerzutka. Wygiął się koszyk, co zauważyłem po pracy biegów na kasecie. Istna porażka. Chyba nie da się bardziej zapeszyć ale to wyjątkowo pechowa sztuka. Gdybym miał zrobić bilans mojego LTDka wyglądałoby to tak:
Rower ma 45 dni.
Przejechane km: 1400, w terenie 140km
- rozdarta tylna opona,
- zósemkowane tylne koło,
- skrzywiona kierownica,
- skrzywiona tylna przerzutka,
- zjechany gwint torksu tarczy,
- awaria pokrętła lockaut.
Aż mi się przykro robi jak o tym myślę. GT był starym, ciężkim, ze słabym osprzętem modelem i nie przewidywał takich atrakcji. Teraz Cube stoi rozebrany na gołej ramie, opiera kaloryfer i nie ma komu poskładać tej kupy złomu. Na razie wymieniłem starą łatę w oponie. Delikatnie się przetarła, jednak wytrzymała 1000km i nie nawaliła. Wyczyściłem dokładnie koła i tarczę. Pozostało dogiąć przerzutkę, wyczyścić napęd i całą resztę podzespołów.

Mikołów

Wtorek, 25 maja 2010 · Komentarze(0)
Wypadzik do Mikołowa

Nie ma to jak legalnie wolny dzień od praktyk :) Umówiliśmy się z Adamem o 11:00 na BP i jak tylko wyjechałem ze Świerkola już byłem upaprany błotem. Dopompowaliśmy opony i ruszyliśmy w drogę przez Chudów. Jak tylko zjechaliśmy z wiaduktu na Makoszowach okazało się że okolice zalała rzeka i droga główna jest zamknięta. Szybka decyzja, postanowiliśmy poszukać objazdu. Przejechaliśmy przez tory kolejowe nad rzeką Kłodnicą i wzdłuż torów do pierwszej lepszej drogi.

Tony błota, piachu i kamieni! Trafiliśmy na jakiś zjazd, przejechaliśmy kilometr i ciąg dalszy drogi był jak początek rzeki. Jako że jest nowa nazwaliśmy ją Domagałka na cześć dzielnego Adasia :D
Trzeba było wrócić do tego samego zjazdu, skręciliśmy w lewo i jechaliśmy dalej wąską piaszczystą ścieżką wzdłuż torów. Trafiliśmy na drogę główną w Przyszowicach. Stąd już wiedziałem jak jechać. Kolejny raz zmiana planu nastąpiła w Chudowie, kiedy zdecydowaliśmy się pojechać inną drogą do Mikołowa. Uwielbiam spontaniczne trasy typu: "-teraz w prawo" "-nie, mówię Ci w lewo" To nie był zły pomysł bo odkryłem kolejne genialne miejsce na pobicie rekordu prędkości ale generalnie jeszcze nigdy na trasie nie zaliczyłem tyle wzniesień. Do tego Adaś przez 50km siedział na moim kole. Kiedy dojechaliśmy do znajomego nam skrzyżowania średnia wzrosła i szybko dotarliśmy na miejsce. Na wsi jest super. Babcia Adama zrobiła nam swojski obiad. Zjadłem ziemniaki z jajkiem sadzonym, do tego kapusta i kotlet schabowy, mmm. Niestety przez nasze dwu godzinne błądzenie po krzakach i bagnach pozwoliliśmy sobie tylko na 30 minutowe odwiedziny.

Droga powrotna była bardzo szybka, pracę utrudniał ostry w mordewind, ale nie przeszkodziło to dotrzeć do domu w 50 min.

Wieczorkiem dokręciłem jeszcze km na waryniol, kolacja, eurowizja i do domu. Porażka, Polska nie zakwalifikowała się do finału... Jutro rano prakty.

Nie wszystkie zdjęcia wyszły ostre i doskonałe ale muszę zadowolić się swoim k750i.

W drodze objazdowej z powodu zalania Makoszów i kolejna niespodzianka. Wodne skrzyżowanie albo początek nowej rzeki "Domagałka"

Gliwice, Sośnicowice © Jedris


Rex, bohater który przypłynął z drugiego brzegu.

Rex, bohater który przypłynął z drugiego brzegu. © Jedris


Ja bawiłem się aparatem...

Ja bawiłem się aparatem... © Jedris


...podczas kiedy Adam zabawiał się z Rexem

...podczas kiedy Adam zabawiał się z Rexem © Jedris


Po błocie przyszedł czas na piach

W takich warunkach przyszło nam jechać © Jedris


Krótka przerwa po zjeździe ze ścieżki wdłuż torów.

Krótka przerwa © Jedris


Jeszcze chwila i w drogę!

Jacobs i kółka 3.0" :D © Jedris


Adam versus kałuża. Nie mam zdjęcia po ale Adasiu przegrał pojedynek :D

Drogą przez Chudów © Jedris


Andrju po trasie we własnej osobie. To był dobry trening mimo wycieczki

I jeszcze ja © Jedris