Wpisy archiwalne w kategorii

Spinning

Dystans całkowity:3216.84 km (w terenie 538.59 km; 16.74%)
Czas w ruchu:135:48
Średnia prędkość:23.69 km/h
Maksymalna prędkość:61.30 km/h
Maks. tętno maksymalne:175 (89 %)
Maks. tętno średnie:146 (74 %)
Suma kalorii:749 kcal
Liczba aktywności:56
Średnio na aktywność:57.44 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Hot spinning

Sobota, 12 czerwca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria 25-50 km, Spinning
Dziś temat prędkości. Litości!! Niech mi ktoś poradzi jak na moim składaku urwać średnią 30 km/h :D ??

Poprawiłem swój rekord na godzinnym dystansie, teraz wynosi on 29,22km i na razie to wszystko na co mnie stać. Była szansa na więcej ale wylądowałem w Bielszowicach a tam czekał na mnie dwu kilometrowy podjazd. Ciężko było utrzymać 20km/h, na szczycie miałem już 16 km/h.

Cały dzień "hica" a Andrju jechał w deszczu przez całą godzinę :D jednak temperatura asfaltu i parujący mózg nie pozwoliły mi skutecznie zamoknąć. Z tą burzą to jedyny dobry pomysł w tym tygodniu. Pozdrowienia dla głównego meteorologa ;)

Miejsce darmowego wodopoju. Prawdziwy geniusz "Szyb Maciej" uratował mi życie przed uschnięciem.
Szyb Maciej © Jedris

Nocny trening

Niedziela, 6 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Noc, dzikie zwierzęta, skurcze, kryza, adrenalina, walka z własnymi słabościami, czyli to co tak naprawdę prowadzi mój rower.

"Treningowa pętla"
Może wydawać się nużące przejeżdżanie kilkanaście razy to samo miejsce, jednak nie są to puste kilometry. To przygoda i prawdziwe odkrywanie samego siebie. Momenty przełamania, motywacje, satysfakcja z dobicia kolejnych okrążeń. To nowe doświadczenia, które na pewno zaowocują na maratonach. 196.33 km w czasie 7:34:09 avg 26km/h. Setka w czasie 3:41:19. Jestem zadowolony z wyniku. Początkowo jechałem z Pawłem, niestety po ostatniej nocy nie dał rady i spasował. Wspólnie wykręciliśmy 85 km.
Moja chora duma nie pozwoliła mi na systematyczność. Z ostatniego okrążenia urwałem 3 minuty co teraz odbija się na samopoczuciu i nogach!

W ramach zregenerowania sił zjadłem duży obiad i pojechałem z Toranagą rekreacyjnie do Świętoszowic. Dotleniłem się i dobrze mi to zrobiło :)

"Człowiek Discovery"

Andre przed startem © Jedris


Ja i moja patriotyczna opalenizna.

Bez chusty nie jadę :D © Jedris


Jest banan jest impreza :]

Pit Stop po naszemu. © Jedris


Z RedBikiem w oczekiwaniu na start.

Montaż lamp © Jedris


Uzupełnianie ciśnienia w oponach. Od lewej Redbike, mechanic/coach Toranaga & Andre.

Pit - Line © Jedris

Mikołów

Wtorek, 25 maja 2010 · Komentarze(0)
Wypadzik do Mikołowa

Nie ma to jak legalnie wolny dzień od praktyk :) Umówiliśmy się z Adamem o 11:00 na BP i jak tylko wyjechałem ze Świerkola już byłem upaprany błotem. Dopompowaliśmy opony i ruszyliśmy w drogę przez Chudów. Jak tylko zjechaliśmy z wiaduktu na Makoszowach okazało się że okolice zalała rzeka i droga główna jest zamknięta. Szybka decyzja, postanowiliśmy poszukać objazdu. Przejechaliśmy przez tory kolejowe nad rzeką Kłodnicą i wzdłuż torów do pierwszej lepszej drogi.

Tony błota, piachu i kamieni! Trafiliśmy na jakiś zjazd, przejechaliśmy kilometr i ciąg dalszy drogi był jak początek rzeki. Jako że jest nowa nazwaliśmy ją Domagałka na cześć dzielnego Adasia :D
Trzeba było wrócić do tego samego zjazdu, skręciliśmy w lewo i jechaliśmy dalej wąską piaszczystą ścieżką wzdłuż torów. Trafiliśmy na drogę główną w Przyszowicach. Stąd już wiedziałem jak jechać. Kolejny raz zmiana planu nastąpiła w Chudowie, kiedy zdecydowaliśmy się pojechać inną drogą do Mikołowa. Uwielbiam spontaniczne trasy typu: "-teraz w prawo" "-nie, mówię Ci w lewo" To nie był zły pomysł bo odkryłem kolejne genialne miejsce na pobicie rekordu prędkości ale generalnie jeszcze nigdy na trasie nie zaliczyłem tyle wzniesień. Do tego Adaś przez 50km siedział na moim kole. Kiedy dojechaliśmy do znajomego nam skrzyżowania średnia wzrosła i szybko dotarliśmy na miejsce. Na wsi jest super. Babcia Adama zrobiła nam swojski obiad. Zjadłem ziemniaki z jajkiem sadzonym, do tego kapusta i kotlet schabowy, mmm. Niestety przez nasze dwu godzinne błądzenie po krzakach i bagnach pozwoliliśmy sobie tylko na 30 minutowe odwiedziny.

Droga powrotna była bardzo szybka, pracę utrudniał ostry w mordewind, ale nie przeszkodziło to dotrzeć do domu w 50 min.

Wieczorkiem dokręciłem jeszcze km na waryniol, kolacja, eurowizja i do domu. Porażka, Polska nie zakwalifikowała się do finału... Jutro rano prakty.

Nie wszystkie zdjęcia wyszły ostre i doskonałe ale muszę zadowolić się swoim k750i.

W drodze objazdowej z powodu zalania Makoszów i kolejna niespodzianka. Wodne skrzyżowanie albo początek nowej rzeki "Domagałka"

Gliwice, Sośnicowice © Jedris


Rex, bohater który przypłynął z drugiego brzegu.

Rex, bohater który przypłynął z drugiego brzegu. © Jedris


Ja bawiłem się aparatem...

Ja bawiłem się aparatem... © Jedris


...podczas kiedy Adam zabawiał się z Rexem

...podczas kiedy Adam zabawiał się z Rexem © Jedris


Po błocie przyszedł czas na piach

W takich warunkach przyszło nam jechać © Jedris


Krótka przerwa po zjeździe ze ścieżki wdłuż torów.

Krótka przerwa © Jedris


Jeszcze chwila i w drogę!

Jacobs i kółka 3.0" :D © Jedris


Adam versus kałuża. Nie mam zdjęcia po ale Adasiu przegrał pojedynek :D

Drogą przez Chudów © Jedris


Andrju po trasie we własnej osobie. To był dobry trening mimo wycieczki

I jeszcze ja © Jedris

Zbrosławice

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(1)
O jak ja kocham rower, tego było mi trzeba :) Właściwie to wyjechałem z zamiarem wspólnego kręcenia ale nikt nie miał wolnego czasu.

Start z własnego osiedla. Dało się zaobserwować jak wszędzie wiszą burzowe chmury, wiatr skutecznie je przeganiał ale na horyzoncie było widać smugi deszczu. Postanowiłem że nic mnie nie zatrzyma i pojechałem w kierunku Zbrosławic. Przez moment zguiłem się w Maciejowie. Z powodu budowy drogi są wszędzie objazdy a niektóre drogi są zalane i "nieprzejezdne" Żeby to ominąć jechałem przez budowe wiaduktu więc zaraz zalazł się ochroniaż. Następnie przejazd przez głęboką trawę, błoto i piach. Jakoś się udało wydostać z tego bagna.

Czekała już na mnie odnowiona droga do Świętoszowic. Po prostu bajka, średnie tempo na moich laciach 34km/h przez pare kilometrów aż do okolic Kamieńca gdzie były już strome podjazdy. Większa część pól na tym terenie jest zalana, a na demną dalej przelatywały burzowe chmury. W Kamiencu dotarłem na "Ścianę płaczu" początkowo bardzo strome wzniesienie. Góra rozciąga się na kilometr i na szczycie odkryłem nowo wybudowane osiedle z bardzo gościnnie powitalnym znakiem. Zawróciłem z zamiarem pobicia rekordu prędkości. Wyszło marne 48.8km/h, może to przez wiatr i ogólne zmęczenie w każdym razie nie umywa się do naszej Mikulczyckiej (59.3km/h) a sprawiła mi większą trudność podjazdu. Dużym utrudnieniem jest skrzyżowanie na samym dole gdzie uzyskać można największe przyspieszenie a trzeba przyhamować. Cały zachlapałem się deszczówką z asfaltu i było mi żal przydrożnych ślimaków, których po deszczu na drogę wychodziły całe stada. Na ich szczęście ja "nie przecinam" tylko od razu miażdże. Po zjeździe odbiłem w lewo i jechałem do domu w kierunku Zbrosławic :D Chmurek pojawiło się nieco więcej a droga była mi nieznajoma, więc średnie tempo podskoczyło, nadnercza pracowały :D Pojechałem na wieszową i zauważyłem jak płynie na mnie wielka chmura która na bank lunie jak tylko znajdzie się na demną. Średnia 35km/h i aż do momentu gdzie wyjechałem na znajomym skrzyżowaniu do Kamieńca. Zaobserwowałem ciekawą reakcje organizmu. Gdy tylko znalazłem się w znajomym miejscu poczułem ulgę i nogi odmawiały tak wydajnej pracy jak przed momentem. Po za tym miałem lekko z górki :) W każdym razie jechałem co sił i deszcz dopadł mnie na Maciejowie więc już niedaleko domu. Tak ze mnie parowało że momentalnie wysychałem i tak dojechałem na Waryniol do Babci i Dziadka gdzie zjadłem regenerującął kolacje i powrót do domu.

Budowa drogi głównej przez Maciejów :D Takiej drugiej gładkiej nie ma na świecie! Mają za swoje. Las nie służy do skracania dróg!

Droga główna przez Maciejów © Jedris


Walka z ochroną żeby dostać się na drugi brzeg

Tak wygląda przejazd w Maciejowie © Jedris


Takie bagno że rower sam stoi

Jazda po szosie Maciejów © Jedris


A jednak! Nie byłem tu sam :D

Byli tu przede mną © Jedris


Zdjęcie z kokpitu przy 35km/h+ Droga do Świętoszowic gładka jak tyłek niemowlaka. Pięknie pocina się po tej szosie! Po lewej widać skutki powodzi.

Świętoszowice © Jedris


Gościnności w Kamieńcu nigdy za wiele.

Kamieniec! © Jedris


Powrót z Waryniola. Efekt końcowy po trasie do Zbrosławic

Andju i Jacobs © Jedris

Nocny trening

Niedziela, 2 maja 2010 · Komentarze(0)
Razem z Pawłem"redbike" kręciliśmy treningową pętle, od północy do 7 rano w ramach przygotowań do Mazovi 24h. Wyścig na setkę w czasie 3:35:16 avg 28 km\h łączny dystans 169.40 km w czasie 6h 30min. Po drodze widzieliśmy dziki, młodego jelenia i całe mnóstwo zająców, kotów i jeży. Regeneruje siły...

Na dopingu [Prodigy!!!!!!!]

Środa, 31 marca 2010 · Komentarze(0)
Podsumowanie miesiąca

Nie straszna mi zima, śnieg, deszcz, wiatr, kupuję wszystko.
Nigdy nie będę pewien co może spotkać mnie w trakcie wyścigu. Muszę być przygotowany na wszystko. Treningowa pętla (20:47) w deszczu.

Borowa Wieś

Niedziela, 24 stycznia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Spinning, Wypad, 0-25 km
Szybki wypad przed obiadem w kierunku Mikołowa odnaleźć jeden z caschy. Znowu dupa! W zimie nie da się szukać! Wszystko przymarznięte i zasypane, nie można też poświęcić chwili na szukanie. Rozgrzany, automatycznie zamarzałem. W każdym razie, miejsce odnalezione i na pewno jeszcze tam wrócę.