Regeneracja według Raptora

Niedziela, 20 maja 2012 · Komentarze(0)
Rano ustawka z miszczem. Rap, Tiesto i Miasto to prosty sposób na zajebisty trening interwałowy. Mając 60km na liczniku postanowiłem odbić na Gliwice i każdy poleciał już swoim tempem. Jak zobaczyłem średnią to się przestraszyłem i zdecydowałem się na obniżenie tempa, żeby nie zawstydzać społeczeństwa. A prawdą jest, że jak dojeżdżałem do Zabrza to tak mnie odcięło, że ost. 5km ulicą Wolności jechałem 15km/h. Nie dało się, normalnie się już nie dało... ;)

Regeneracja

Sobota, 19 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Trening
Po południu Ruda Śląska i rundka z ramboniebieskim. Kolejną pętlę rozpoczynam już sam. Jadąc w tlenie zaliczam swój rekordowy przejazd - 13 minut :) Pozytywne zaskoczenie i szybki powrót do domu pochwalić się mamie. Czas mnie gonił jak zwykle, trzeba było się pozbierać i dojechać do klubu na wyczekiwany z niecierpliwością przeze mnie Finał Ligi Mistrzów. Tak! Wisienką na torcie tego dnia, była wygrana Chelsea po mega emocjonującym spotkaniu. Doszło do karnych, w których oscarową rolę wykonał Drogba :) Jakby inaczej, po 4 latach (porażka z MU) The Blues wpisali się na listę zdobywców Pucharu Champions League.

Przez Połomie

Piątek, 18 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Pierwsze 10km w niezłym tempie. Później jak się okazało leciałem z wiatrem. Już wiedziałem, że dzisiaj za wiele nie pokażę. Dalej zastanawiałem się co mnie jeszcze nie boli i jak bardzo mi się nie chcę. Nie chciałem również zjeżdżać do domu, tym bardziej, że zjadłem wiadro makaronu i ciążyło mi to niemiłosiernie. Jak już się wkręciłem, to musiałem zjechać bo makaron się skończył..

Ósemka

Czwartek, 17 maja 2012 · Komentarze(2)
Celem dzisiejszej ciułanki było ogólne wkręcenie się z nadzieją, że jutro będzie czas i możliwość na coś mocniejszego. Kierunek obrałem - wypizdów. Celowo jechałem na północny zachód z wiatrem w twarz do oporu. Szlag trafił mnie dopiero w Dobrodzieniu, skąd wziąłem nawrót szerokim łukiem, spojrzałem na średnią - mhm, ledwo 28 i w długą. Warto było mulić te parę godzin pod prąd, bo powrót z wiatrem był miodny :] Do domu przekręciłem 2 razy korbą, no może 3. Na miejsce dotarłem w 3h, zaś droga powrotna wyniosła tylko 2. Ten bilans już coś mówi na temat siły wiatru :D

Katowice - Hel i kac moralny

Sobota, 12 maja 2012 · Komentarze(7)
W Katowicach pod Spodkiem spotykamy się o 15:00. Na miejsce docieram 5 minut po czasie z małymi przygodami po drodze... Chwilę później ruszamy jedenastoosobowym peletonem. Lecimy przez: Bytom - Olesno - w Wieluniu krótka przerwa, uzupełnienie bidonów. Dalej: Sieradz (kolejna, planowana przerwa). Średnia cały czas rośnie, jedziemy przez: Turek - Koło (tu dołącza do nas Mad) - Włocławek i przerwa na której dołącza do nas Łukasz i Waxmund, który przyjechał z Warszawy. Na liczniku 340km, średnia 33.8km/h. Do tej pory atmosfera była doskonała, wszyscy trzymali równe tempo. A po przerwie... Zaczął się koszmar. Deszcz, wiatr, tranzytówka, chwilę później wypadek w peletonie. Mad zalicza wywrotkę wjeżdżając w koleinę i wypada na sąsiedni pas, gdzie mało nie doszło do kolizji z samochodem. Czołówka nie widzi co się dzieje i lecą dalej. Tempo gwałtownie spadło, większość powoli miała dosyć, momentami emocje biorą górę i wylewamy z deszczem frustrację. Około 4 nad ranem, 30km przed Toruniem wszyscy robimy przerwę na stacji, żeby ustalić co dalej. Cali przemoczeni, robimy małe zamieszanie wywalając regał z gazetami :D To była dosłownie chwilowa poprawa nastrojów bo decydujemy, że jeśli pogoda się nie zmieni, wsiadamy w pociąg w Toruniu i lecimy nim do Trójmiasta. Jedziemy! Przed nami około godzina drogi. Było tylko gorzej ;) Zaczął się ulewny deszcz i silny wiatr, a sam start ze stacji był dla ns wszystkich wielkim szokiem. Ostatnio tak zimno było mi na Mazovi 24h. 10*C, całkowicie przemoczeni, jadąc pod wiatr, kurczowo trzymaliśmy kierownicę i próbowaliśmy się rozgrzać. Najdłuższa godzina w życiu. W końcu docieramy na dworzec, gdzie Kurier rzuca: "Kto jedzie dalej ?" Zebrała się piątka wariatów, w tym: Wilk i Wax. Reszta miała kompletnie dosyć, najbardziej doskwierało nam wyziębienie. Sam miałem gołe nogi i bolały mnie kolana. Po 10 rano dojeżdżamy pociągiem do Malborka, skąd przesiadamy się na kolejny do Gdyni, a stąd już rowerem około 60km do celu. Tu także dzielimy się na grupy. Raptor, Ficek, Tadek i ja lecimy rowerem, a pozostała trójka jedzie dalej pociągiem. Pogoda o tyle lepsza, że nie padało i asfalt był suchy, za to wiało niesamowicie z zachodu. Rowery same uciekały na pobocze. Gdzieś we Władysławowie odrywa się od nas Tadek i leci spokojnie swoim tempem. Piotrek podkręca średnią i w trójkę docieramy do Jastarni zmęczeni i głodni ale szczęśliwi :) Pogoda cholernie nam nie dopisała. Na miejscu nawet nie usiedliśmy całą ekipą coby pogadać i powspominać. Każdy miał dosyć i było nam zimno. Szampan wrócił z nami do domu. I w związku z takową porażką już planujemy powtórkę. Wielkie gratulację dla Wszystkich, którzy przejechali cały dystans. Kurier, Wilk chapeau bas! Ktoś jeszcze dał radę ?

Ekipa Kato - Hel '12 © Jedris

Lasy Murckowskie

Niedziela, 6 maja 2012 · Komentarze(0)
Terenowo z Raptorem. Noga zdecydowanie nie podała. Z kolei Piotrek po regeneracji leciał jak poparzony. No ale, nowe tereny poznane, kilka podjazdów na hałdy zaliczonych, ogólnie świetne miejsce do treningu, duży obszar, więc za szybko się nie znudzi. Po powrocie do domu - nokaut. 3h snu, jutro regen!