Mikołów

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Kostka jeszcze nawala. Nie jest trudno mocniej przycisnąć ale odbija się to kosztem chodzenia.

Koper

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Użytkowo
Rozjeździć nogę. Nie mogę wysiedzieć w domu, samo czekanie aż się zagoi mnie dobija. Wyleczy się w trakcie używania.

Chorzów

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 0-25 km
Oblać nasz sukces i wymienić się przyszłorocznymi pomysłami. Czasu mamy dużo, więc i planów będzie cała masa.

Na zawodach wytarłem klocki i dzisiaj jechałem bez hamulców. No tragedia po prostu!

Mazovia 24h - Różowe Słonie Silesia Team

Niedziela, 3 lipca 2011 · Komentarze(3)
I wreszcie przeszedł czas upragnionej Mazovi :D W zasadzie to dalej nie wiem co mnie ciągnie do tego, żeby zadawać sobie ból przez całą dobę
ale jak na razie jest to ekscytujące. Zgodnie z założeniami ruszyliśmy w piątek rano spod mojego domu po naszego kutego na cztery nogi Ficka.


Droga do Wawy trochę nas wymęczyła bo trwała ponad 7godzin z czego większość czasu spędziliśmy na korkach, objazdach i zwężeniach.
W rezultacie na miejscu mieliśmy kilka genialnych pomysłów. Początkowo miał być biwak na stadionie przy ławce rezerwowych a skończyło się na
wolnej hali, którą wykorzystaliśmy maksymalnie (Pani z obsługi chyba nie przypadliśmy do gustu :D) Urządziliśmy się w luksusowych warunkach i wieczorem
w nagrodę razem z ekipą 2x duo z Rosji wypiliśmy po zimnym lechu. Na szczęście byliśmy na tyle rozsądni, żeby się nie przyłączyć ;D
Rano pobudka o 8 i ostatnie przygotowania do startu w południe. Przy okazji poznaliśmy osobiście flasha, który przyjechał z Gdańska zmierzyć się z trasą,
(bo tak to trzeba nazwać) w kat. solo.

Godzina zero (start)

Na pierwszy ogień poszedł Michał, który na pierwszym okrążeniu wyrobił przewagę kilkudziesięciu metrów nad kolejnym zawodnikiem, tym samym zaliczając
rekordowe okrążenie. Kolejny był Paweł, Piotr, ja. Zmienialiśmy się co jedno okrążenie i Od samego początku nasza przewaga rosła.
Kiedy wzrosła do blisko 20minut zmieniliśmy taktykę na po 2 kółka, żeby mieć w nocy więcej czasu na odpoczynek. Wszystko układało się idealnie, nawet flash
prowadził w solo :D

Godzina zero (noc)

Kilka minut po starcie Raptora trafiła nas pechowa awaria. Nasz lider, Specu strzelił focha i powiedział, że nie będzie dalej jechał przez to błoto,
skrzywił się i stanął w miejscu. Rap, nasz zespołowy szybkobiegacz wrzucił rower na plecy i z buta zmagał się z trasą, przy okazji skręcając kostkę, a co.
Ja w tym czasie zrelaksowany po prysznicu, wysuszyłem ciuszki i spokojnie ubierałem się z dużym zapasem czasowym. Do hali nagle wpada Rap z łańcuchem w zębach...
Wrzuciłem na siebie co miałem pod ręką, czołówkę do kieszeni. Wystrzeliłem z hali jak oparzony, wskoczyłem na start i pojechałem na trasę
robiąc jedno z moich szybszych okrążeń o tej porze. Nie znałem bieżących wyników i napędzała mnie myśl, że Team Reno jest tuż za nami lub niewiele przed nami.
Postanowiłem że zjeżdżam po kółku (byłem nastawiony na odrabianie strat) i wjechał Ficek. To był błąd z mojej strony.
Teraz już wszystko zaczęło się walić. Ja miałem motywację żeby gonić bo strata wynosiła jedynie 7 min, więc myślałem że wrócimy do wersji zmiany po jednym okr.
a chłopaki nieprzytomni, Pawła odpoczywał po ost. sesji a Piotrek zastanawiał się czy w ogóle wyruszyć przez ból nogi.
Ficek założył że robi 3 kółka i cały mój zapał poszedł się... Ja jedynie się wyziębiłem co skutkowało tym, że rano opadłem z sił i
kręciłem nienormalnie wolne kółka.
Zacząłem się wkurzać na siebie bo w zeszłym roku miałem to samo. Od 8 rano ja nie potrafię jeździć, o tej porze nie mogę robić długich przerw.
Co innego warunki atmosferyczne :D Na początku było źle a pod koniec maratonu na trasie myślałem że "to" kółko się nigdy nie skończy.
Głębokie błoto, ciemny las, ulewny deszcz i porywisty wiatr, 11 stopni i od startu mokre ciuchy. Zgroza, fajnie się pisze ale to trzeba przeżyć:D
Osobiście nigdy nie przeżyłem takiej pokuty.
Flash też miał przygodę i należy wspomnieć bo musiał zakończyć maraton po 12h i mimo to zajął 6 miejsce :D

Różowe słonie Ostatecznie rywalizację zakończyli na zasłużonym 3 miejscu z przewagą 2 kółek nad 4m, samymi kontuzjami oprócz Ficka oczywiście.
Ten niszczyciel zrobiłby maraton nawet rikszą bez jednego koła pedałując lewą nogą...

Słowo się rzekło i za rok jedziemy bogatsi o doświadczenie odebrać to na co tak ciężko pracowaliśmy ;)

[okr. 12,3km x9]

Amen

Najedli się syto paluszkami, popili piwem i poszli spać po dwunastej. Prawdziwie zawodowo traktują zawody.
Kolacja w przed dzień startu © Jedris


O proszę. Grupa trzech bohaterów. Ironmani z prawdziwego zdarzenia. 24h później leżeli i kwiczeli że noga boli, że woda zimna, że ciuszki brudne a trasa trudna :D
Iron Maiden © Jedris


Ficka znowu nie ma. Przetacza krew czy coś...
Uzbrojeni i naiwni © Jedris


Biwak i nasza bramka. Miejsce na hali bardzo ułatwiało nam pracę. Ciekawe czy za rok też ją dostaniemy? Sądząc po tym co zostawiliśmy...
Miejscówka na hali © Jedris


Jeszcze czysto i spokojnie grupa lidera w strefie zmian wyczekuje szybkobiegacza Raptoziego
W strefie zmian © Jedris


W nocy panuje niezwykle niepowtarzalna aura. Dodajmy do tego 10*C, porywisty wiatr, głębokie błoto, ulewny deszcz i wychodzi nam samobójczy "skok na pętle".
Nocne klimaty © Jedris


[Mniej więcej w czasie naszego pecha]
Na zdjęciu nasz bohater w kat solo. "flash". Właśnie kończy wyścig pokazując, że wszystko jest ok. Popatrz tylko na tylną przerzutkę.
Kolejny pechowy finish © Jedris


Jest i Ficek! :D On to tylko zapier... na każdym zdjęciu. Tu właśnie oddaje finishowy skok na metę.
stop klatka © Jedris


Wspólne zdjęcie z flashem :)
Flash i spółka © Jedris


Nasze upragnione osiągnięcie się ziściło i choć chciałoby się więcej, jesteśmy dumni że przeżyliśmy ten dzień.
III miejsce quatro RSST © Jedris


Spakowani. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i do domu na zasłużony odpoczynek.
Już po wszystkim © Jedris

Ostatnia próba i motywacja

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 0-25 km
Nie chciałem odkładać nic na ostatnią chwilę ale zostałem zmuszony. Wieczorny powrót do domu ze świeżo naprawionym rowerem. 10 min rozpychałem ściągniętą ranę na kolanie, aż zacząłem kręcić. Sama jazda wygląda sprawnie. Skręcenie i opuchlizna przeszkadza jedynie w chodzeniu. Jestem pełen optymizmu i nadziei że uda się wyjechać na mazovię :)

Fatal Crash...

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 25-50 km, Wypad, Zdjęcia
Można być ostrożnym ale nigdy pewnym, że nic się nie stanie. Trochę pesymistycznie ale taka prawda.
Porozbijałem się niesamowicie i to w dość nietypowych okolicznościach.

To miała być spokojna wycieczka, na którą zdecydowaliśmy się z Kejt i Pawłem w związku z idealną pogodą. Ciepła noc, wakacje, czyli tak jak lubimy.
Obraliśmy sobie jako cel las Maciejowski i cały trip skończył się już na ul.Gdańskiej.

Prosty odcinek, gładki asfalt, rower w pełni sprawny, ja nie przygotowany na nic zaskakującego, spokojnie rejestruje 43km/h i nagle znikam w poboczu. Najpierw odbijając się jak piłka barkiem i kręgosłupem o asfalt, kończąc efektownym podwójnym tulupem.
Pierwsze co wykrzyczałem to: "Rower cały !?" następnie, "Żeby noga była cała, ŻE BY NO GA BY ŁA CA ŁA!!" i kończąc na "Jak to się k... stało ????????"
Jak już wspomniałem o nodze, to ona właśnie sprawiała mi największy, przeszywający ból (myślałem że urodze!). Kejt z Dudzikiem czuwali nade mną. W między czasie Paweł zorientował się co było przyczyną wypadku.

Te nietypowe okoliczności to pęknięta szprycha (od piasty!) w przednim kole, która uderzyła w pozostałe sześć wykrzywiając koło do tego stopnia, że wypadłem ze swojego toru jazdy... nie miałem szans.

Zaraz po minucie jak przeszła mi największa gehenna poczułem się lekko, jakbym zaczął odpływać :) i w jednym momencie ogłuszyło mnie całkowicie i straciłem obraz przed oczami.
Trwało to może minutę, zabroniłem dzwonić na pogotowie i podrzuciłem nr tel dziadka, który mieszka w pobliżu. Stwierdziłem, że nic mi nie jest, był to chwilowy szok. Pozbierałem się, wskoczyłem na rower i dojechałem na miejsce ale najpierw zobaczyłem to:

Przypalony token © Jedris


Nowe motywy - rasowe © Jedris


Sprawczyni całego zajścia © Jedris


Słynna już "eska" © Jedris


Po tym wszystkim zastanawiałem się nad jednym! Gdzie ja głowę schowałem lecąc i poniewierając ciało przez 20 metrów ? To jedyna część ciała, która nie ucierpiała :] Awsome :D
Teraz jestem "poskładany", jadę na ketonalu i regeneruję się do weekendu. Nic mnie nie zatrzyma przed moim najważniejszym wyścigiem.

Rewolucje

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 50-100 km, Trening
Na dołek poprawić koło, następnie do Raptora ustalić szczegóły dot. wyjazdu. 3 kółka po WPKiW i powrót do domu.

Pierwszy sprawdzian koła

Niedziela, 26 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Wypad
Wycieczka do Żernik i Świętoszowic. Piasta toczy się gładko ale coś za coś, teraz koło ma boczne bicie.

Dzień pracy przy rowerze

Sobota, 25 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Dzisiaj złożyłem swoje pierwsze koło :) W związku z tym, że rower przygotowuje do najbliższego wyjazdu, starałem się jak tylko mogłem. Około 12h pracy przyniosło pożądane efekty. Niestety po rozebraniu koła okazało się, że obręcz jest tak mocno skrzywiona, że nadaje się jedynie do wymiany, jednak finalnie takich okoliczności nie przewidziałem, więc razem z Toranagą ratowaliśmy co się da. Lekka centra została ale ni jak to się ma do działania piasty. Nareszcie ten rower jedzie! Przy okazji wymienione zostały klocki hamulcowe (w starych wytarłem blachy), wyprostowałem tarcze, wyczyściłem osprzęt i ogólnie samo odkurzenie nieco ożywiło rower.