Dzisiaj szosa. Wszystko przebiegało pomyślnie do momentu drogi przez Gliwice. Wpadłem w kałużę i jeszcze się poślizgnąłem. Przemoczyłem nogi i dłonie. Pozbyłem się rękawiczek, żeby nie potęgować zimna. Po zachodzie wrócił minus i już nie było tak łatwo. Ręce i stopy zaczęły gwałtownie zamarzać. Teraz szczypią mnie opuszki palców jak po oparzeniu. Wystarczyło 20 minut.
Dzisiaj cykl z serii "coś dla techników" Jeśli wczoraj pogoda była katastroficzna to dzisiaj przełamała wszelkie granice. Woda z solą, zapadający śnieg i deszcz. Może być coś gorszego ? Tak! Rozwalone kolano. Wracając wpadłem w taki topiący śnieg, zakopałem się i uderzyłem kolanem w mostek. Rekordowa średnia ot co.
"Metropolitan underground" Nie da się ukryć, zrobiliśmy zamieszanie w tym jakże czystym mieście. Paweł przypłacił to utratą lewej goleni korby. Brak zdjęć bo było ciemniej niż ciemno. Po za tym że zamarzaliśmy żywcem przemókł mi mój makintosz. Jednak najbardziej taką pogodę odczuwa zdecydowanie rower! Sól w płynie, mmniam.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq