Na północ. Wyjechałem z domu w upale (32*C), zapuściłem się i w rezultacie 2 godziny uciekałem przed burzą. Złapała mnie dokładnie po przekroczeniu granicy Gliwic na 901 z Pyskowic, czyli dobre 40 minut mokrego prysznicu do domu. Biorąc pod uwagę moje przeziębienie, dzień dziecka może być kolorowy :D
Ale nie przesądzając nic, całkiem dobrze się jeździło. Na starcie humor zepsuł mi jeden babsztyl. Przejeżdżałem przez las w Maciejowie (po ścieżce rowerowej właściwie) i widzę na horyzoncie rodzinę zajmującą cały przejazd. Na pierwszy rzut oka wszystko ok, więc krzyczę - uwaga! Matka szafa stoi w zaparte i zajmuje większość drogi, stary walczy o kawałek, żeby nie wpaść do rowu, a dzieci tak samo bezczelne jak matka... Stoją i czekają upierdliwie aż dojadę, żeby mi głupio podocinać nie wiem po co i za co.. Mamuśka przywitała mnie "Jezu" i podobnie czule pożegnała "Jeb się". Taki plebs że szkoda języka i pojechałem.
Później w Kamieńcu morale mi skoczyło jak wyprzedziła mnie grupka dziewczyn na treningu :D Szosa oczywiście, więc nawet nie próbowałem deptać za nimi ale... 2 minuty później zaczął się podjazd i nieskromnie muszę przyznać że bez większego wysiłku zanotowałem pierwszą pozycję na szczycie :D Później tempo mocno im spadło bo urwałem się tak że mi zniknęły. I tu kolejne zaskoczenie, 10km dalej wzięły mnie ostro, że tak to ujmę i tyle je widziałem :D
Trasa przez: Zabrze, Maciejów, Szałsze, Boniowice, Kamieniec, Księży Las, Jasiona, Wojska, Kotków, Wielowieś, Jerzmanów, Kieleczka, Raduń, Borowiany, granica wojewódzka, Radonia, Błażejowice, Sieroty, Zacharzowice, Pyskowice, Gliwice, Maciejów [zj], Zabrze, Wanna. To sobie dziś Andrju ponabijał ;]
Wstałem dzisiaj wcześniej, żeby prześledzić postępy Majki Włoszczowskiej w Pucharze. Wypadła całkiem nieźle z szóstą pozycją. Mogło być lepiej ale im dalej w sezon tym bardziej się rozkręca a pamiętajmy że przecież mistrzostwa dopiero we wrześniu...
Jeszcze lekko przeziębiony ale zaplanowałem nie odpuścić Silesi w tym roku, i wystąpiłem. Z tym że znów jako świadek. Z chorobą się nie wygra. Trasa zbliżona do zeszłorocznej, kilka drobnych zmian i wycięty jeden większy objazd. W sumie powodowało to szybką rundę co zresztą udowodnili prowadzący ze średnią ponad 31km/h "chapeau bas" dla Panów! Na miejscu miałem świeżą relację raptora z maratonu i ścięło mnie zupełnie. Ekipa wydawać by się mogło mocna jak wódka, a przegrali z pogodą. Tak czy inaczej gratuluję. 500 też coś :D
Po powrocie kulminacja. El Pistolero wygrał Giro! Contador 3 na czasówce ale jak to trafnie podsumowali: "Z taką przewagą mógłby się zatrzymać na szybkie piwo". Tak sobie pomyślałem - badziewny ten kolor koszulki lidera a w finale jechał już cały na różowo. Później się dowiedziałem że za każdy dzień jazdy w badziewiu dostaje 1000ojro a za zwycięstwo 90tyś... zrozumiałem przesłanie autora :D
Rozjazd. Bardziej umysłowy niż cielesny. Na dworze +30*C a ja w swoim zielonym pokoju na podłodze z zeszytem na twarzy i rowerem na sobie, leżę odłogiem i wykańczam się psychicznie.
Kończy się drugi semestr, a więc tradycją już jest czerwiec kojarzący się z rękami pełnymi roboty, brakuje czasu na rower. Nawet on jest bardziej systematyczny ode mnie, niestety tylko w rozpadaniu się. Cube zawsze będzie niewyjaśnioną tajemnicą... [Piasta milczy (!?)]
Dzisiaj trening prowadzony przez: Kamieniec, Księży Las Vegas (zapodali :D), Wilkowice, Repty, Ptakowice, Bytom, Zabrze, Ruda Śl., centrum wszechświata albo imperium zła - Jodłowa. Kilka nowych tras dodałem do swojego mapnika i dalej powrót do zeszytów...
Szałsza, Czechowice, Gliwice, las Maciejowski i wyjazd od dupy strony w jakimś piździejewie na końcu zielonego bałaganu, buszu totalnym bez dróg i narodu wybranego za to z kałużami po paszki. O powrocie nie było mowy, to dalej drogą przez pole. (Drogi nie było). Po takim trzepaniu/terenie musiałem się zrelaksować i skończyłem na sk8 parku. Średnia jak w mordę strzelił! Mama karmi mnie cukrem :)
Snooker z Ałagamodem i Hoffmanem. Później studiowaliśmy Geofarmazologię, tak więc same przyjemności za nami. Punktem zwrotnym dnia dzisiejszego było wygranie zakładu za zwycięskiego frejma. W nagrodę Adaś musi zrobić stówkę + 20 km :D Gratuluję. Z gorącym pozdrowieniem i śmiercią w oczach :D
Tak jest!! Na MTBku też można :D 2 lata starałem się jak mogłem i zawsze coś nie wypalało. Taka szczególna data dzisiaj bo wypadają urodziny Czesława Langa a mi właśnie pękła trzydziestka na godzinnym dystansie :D Ciekawe bo nic nie planowałem mocniejszego na dziś i w ogóle wyszedłem później na rower bo przed 20 ale wszystko złożyło się na idealne warunki do przyciśnięcia i już po 20 minutach jazdy starałem się utrzymać średnią. Wszystko wyszło przypadkowo bo na liczniku mignęła mi średnia i jak zobaczyłem avg 31 w Gliwicach, nic już mnie nie zatrzymało :D
Nobilitowana trasa: Zabrze>Gliwice>Szałsza>Świętoszowice i nawrót. I jeszcze mała dygresja. Piasta dostała luzu...
Hiperkompensacja a prościej idealny dzień do agresywnej jazdy. Wyjechałem z domu w kierunku Katowic i chwilę później znalazłem się w parku Chorzowskim. Zrobiłem rundę w terenie i zauważyłem sporo się pozmieniało od jesieni. Wykarczowali połowę chabazi z parku i w końcu coś widać za zakrętem... Jedna gleba ale trawka korciła ;]
Ostatnio zapomniałem wspomnieć co słychać u mojej [tylnej] piasty. Nic straconego. Krótki przebieg jej kariery: Zaczęło się "fajnie", później dostała extremalny jednostronny naciąg... Po centrowaniu koła milczała ale już po przejechaniu czterech tysięcy, konusy wykazały zużycie. Sporo się zbierałem do nabycia nowych części. Później dowiedziałem się że części zamienne do SH w ogóle nie są sprowadzane. Męczyłem, męczyłem i 4 tysiące później dostałem swój komplet. Dalej była reklamacja i wymiana na nowy model - mechanik pomylił modele piasty. Co zrobić ale gdyby nie to może nie popełniłbym największego błędu, który teraz niszczy mi piastę od środka. Otóż, korzystając z okazji przy wymianie konusów kupiłem łożyska, z których kulki wymieniłem na nowe, gdyż uznałem za stosowne zmianę całego mechanizmu bo wytarty konus to zużyte kulki rzecz jasna. To był błąd i ja mogłem tego nie wiedzieć ale żeby mechanik, na którym polegam mi to polecił a że jest idiotą zgodził się żeby mi wsadzić kulki o średnicy 0,2mm mniejsze od seryjnych!! Wystarczyło przejechać jeden błotny maraton, żeby się przekonać jak bardzo piasta jest męczona. Teraz się okazuje że nikt nie ma kulek do piasty HB 525 niestwierdzonej jako 'deorka' a mi pozostało słuchanie przyjemnego dźwięku pękającej ramy bo tak brzmi rozchodzący się stukot z piasty. Wniosek ? Fuck off! Że niby ja mam inwestować w nową piastę dla tych ciężkich gniotów ? Po gwarancji nie ma śladu. Dworcową omijam i radzę omijać szerokim łukiem. Ostatecznie nie planuje zmiany (chyba że pier...rozwali się) i będę ją dzierżył do śmierci - ot kiedy pozbędę się kół (albo roweru :D). Dziękuję.
Wycieczka w starej ekipie i dodatkowo z bracikiem na ryby. Rzecz jasna w mojej roli to wpier... nie łowienie, a drogie to jak za złoto!! W każdym razie lokacja b.dobra a jedzenie jeszcze pyszniejsze. Pozdrawiam Panią kelnerkę :> Kręcenie typowo spacerowe, wieczorem dopiero miałem okazję podkręcić średnią z Gliwic po ciepłe ubrania na powrót do domu i z powrotem na waryniol.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq