Wpisy archiwalne w kategorii

Zdjęcia

Dystans całkowity:4328.94 km (w terenie 981.28 km; 22.67%)
Czas w ruchu:193:55
Średnia prędkość:22.32 km/h
Maksymalna prędkość:61.65 km/h
Suma podjazdów:7557 m
Maks. tętno maksymalne:197 (100 %)
Maks. tętno średnie:178 (90 %)
Suma kalorii:28205 kcal
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:66.60 km i 2h 59m
Więcej statystyk

Do trzech razy sztuka

Poniedziałek, 28 lutego 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 0-25 km, Wypad, Zdjęcia
Paradoksalnie odpowiednie do sytuacji...

chwytaj radość © Jedris


O ironio, jam jest skrajnie wyczerpany poczynaniami sprzedawców, dostawców, wszystkich "cy-ców".
Jak do dupy to do dupy. W ostatnim czasie moje morale przyjęło poziom depresyjny, stąd brak chęci do czegokolwiek. Przyznaje że rozleniwiłem się w możliwie każdej kategorii egzystencjalnej. Ale należy się krótkie wyjaśnienie..
Jestem, albo przynajmniej czuję się wybrańcem. Moja ręka na klawiaturze pochłonęła trzech kurierów żywcem! Osobiście nie znam nikogo komu nie wręczono paczki do ręki przez nieszczęśliwy wypadek. Mnie spotyka to już trzeci raz w tym miesiącu (który nareszcie żegnamy). Troszkę mnie telepie ze świadomością że gdzieś ktoś wpierdala podwójnego z serem za moją kasę podczas kiedy ja mam siedzieć spokojnie na dupie i czekać. Nie jestem cierpliwy chociaż dzisiaj mija miesiąc od pierwszych zakupów.
Z tego miejsca Pozdrawiam ekipę z bikestacji, kurierów UPS i inPost.

Dobra, jak tylko wręczą mi do ręki części napędowe, automatycznie nadrabiam stracony czas.

Ze sportowym pozdrowieniem

Interwałowo

Wtorek, 15 lutego 2011 · Komentarze(5)
No i w końcu mnie siekło. Taki kryzys mnie dopadł, że wlokłem się z rowerem zamiast jeździć. Szczęście, że w tym miesiącu większość czasu plan przewiduje na podjazdy. Żadna tarcza po za młynkiem nie działa, więc wykorzystuję korbę do maksimum. Ale w końcu ile można... oczekuję dostawy nowych części (to już chyba pisałem... jakieś 20 razy). Po za treniolem czas w szkole szybko upłynął. Kumpel przyniósł do szkoły magnesy neodymowe. "neocube" się to zwie i fajnie zabija czas na lekcjach z rodzynem. Sam nie wiem czy to jest warte tej kasy, ale fajnie że ktoś to ma,.. czysty wyzysk, ale 4 lekcje z siwym poleciały z kulkami. Po raz pierwszy wyniosłem z jego wykładu, więcej niż nic - dobry humor.

Swoją drogą wciąga to cholernie, można zrobić z tego prawie wszystko...

Neocube... © Jedris


Neocube... © Jedris

Pechowo ale stabilnie

Środa, 6 października 2010 · Komentarze(1)
Od początku ten dzień był za dobry, coś musiało nawalić. Po pierwsze ambicja mnie rozpiera. Po drugie żadnej gleby w spd na górkach. Po trzecie zauważyłem dużą zmianę w stylu jazdy przez ostatnie 2 tyg. Na zjazdach jestem bardziej pewny siebie. Zauważyłem też dużą poprawę w technice jazdy.
Zakładałem przejechać 3 pętle trasy w Bielszowicach.
Po pierwszym okrążeniu wyszedł czas 13:17 wzrost motywacji, kolejny raz zaliczam oba podjazdy z wielkim bananem na mordzie, czas 13:50 i wjazd na 3 okr. Zaczęła się walka o czas i darłem mocniej. Wjeżdżam pod pierwszą górkę, połowa za mną, zbliżam się do szczytu :D i nagle słyszę głośne "kliknięcie", kręcę dalej i zauważam że łańcuch przeskakuje. Zatrzymuje się na górze, patrze na stoper, czas 7:06 genialny (do mety 5min). Próbuje ogarnąć co się stało. I nieoczekiwanie widzę to:
Koniec trasy © Jedris


W sumie najbardziej szkoda mi czasówki. Skończyłem z czasem 34:14 a do mety jeden szczyt do zaliczenia. Na moje szczęście łańcuch został na jednym sworzniu. Delikatnie ruszyłem w stronę domu. Skubany wytrzymał jeszcze 9km jazdy na "dołek" :D
Całe zajście niestety nie jest oznaką mojej siły w nogach tylko zużycia napędu. Na chwile obecną łańcuch ma 51 ogniw :o

RŚ Bielszowice, Waryniol

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(0)
Ruda Śląska Bielszowice. Trening, bardziej pod kątem technicznym. Nauka jazdy w spd weszła mi w krew jak tylko otworzyłem świeże pudełko, jednak podjazdy mówią co innego. Zaliczyłem 6 gleb, wszystkie na górkach. Przy wysokościach, gdy tracę przyczepność (rotacja) noga nie chce odbić w bok, tylko w górę no i na glebe! W końcu się nauczę!
Generalnie jestem z kompletu bardzo zadowolony, może wizualnie i wagowo nie powala, ale daje mi cholerną stabilność i pewność siebie, szczególnie przy zjazdach.

45min asfalt(wstęp) > 45min teren > 45min rozjechanie

Jak widać od początku je katuje. Pierwszy test za nimi.
Shimano SPD M520 © Jedris


Nowy nabytek, już po sprawdzianie.
Butki SH123 © Jedris


Butki SH123 © Jedris

Gumma Bianca & Tour de Bytomska

Niedziela, 26 września 2010 · Komentarze(0)
Pogoda nie dopisała jakkolwiek nikomu to nie przeszkadzało. Ku mojemu zdumieniu czas końcowy okazał się o 21 sekund gorszy od zeszłorocznego. Łączny (9:21), co dało mi miejsce 4 wypracowane przez Pawła. Wygrał ponownie Kornacki. W tym roku miałem lepsze przygotowanie i sprzęt. Zabrakło jednak odrobinę szczęścia.

Gumma Bianca oldschool
Gumma Bianca © Jedris


O lewej: Marlboro, Adaś, hm siostrzyczka ;D ?, ja (znowu coś spieprzyłem) i Paweł
Przed startem © Jedris


Grunt to dobrze się bawić :D
Mokry ścig © Jedris


Podoba mi się to zdjęcie :] bo rzadko kiedy mam okazję zobaczyć jaki jestem zaangażowany :D
Finishowe metry © Jedris

Ogrodzieniec

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Zdjęcia zabrały mi trochę czasu i notkę uzupełnię jutro. Same fotki też zawierają trochę treści.
O 7:30 pierwsza przerwa na Bytomskiej. Paweł chciał przegonić chmury. ostatecznie wyszedł mu "Taniec deszczu"
Postój na Bytomskiej © Jedris



To ruszamy. Drogą krajową 94
Drogą krajową 94 © Jedris



Paweł! Uśmiechnij się !
Uśmiech nr 5 © Jedris



Kamera w akcji
Kamera w akcji © Jedris



Jest banan, jest impreza!
Uwaga ostry pies! © Jedris



Dawaj, dawaj!! Jeszcze 100 metrów :D
Jedno z wielu... © Jedris



Spokojnie, jeszcze tylko 20 km. Podjazdu ;)
@ © Jedris



Żydowska Góra 392 m.n.p.m.
Paweł !? Gdzie my jesteśmy ? © Jedris



No i udało się trafić do celu.
O! I jest ! © Jedris



Z serii. Dawaj, dawaj, rób to zdjęcie bo długo tak nie wytrzymam !!
Ogrodzieniec nam odwalił © Jedris



Jeszcze tylko programowe pakowanie i do Podzamcza.
@ © Jedris



Fantazje Pawełka przed cukiernią. Jedliśmy wczorajsze drożdżówki z serem za 60 gr. Były lepsze od świeżych Zabrzańskich za 2,50zł.
kilometr od celu © Jedris



Z pustym żołądkiem patrzyłem na drzewo śliwkowe ;]
Podoba mi się, mmm. © Jedris



Idealne miejsce na piknik ;]
Idealne miejsce na piknik ;] © Jedris



Marzyłem o tej bułce cały dzień...
Paweł !? Co znowu ? Głodny jestem. © Jedris



Sukces. Taniec deszczu sprowadził ulewe
Zimno, ciemno i deszczowo © Jedris



Tymczasowe schronienie
Tymczasowe schronienie © Jedris



Ostatnie szczyty...
Właź pod górkę i nie marudź. Zrobię Ci fotkę. © Jedris



...I jest zamek w całej okazałości.
Zamek Ogrodzieniec © Jedris



Chciałem tam zostać ale zimno było >
Janosik © Jedris



To może jakieś ognicho :D ?
@ © Jedris



Zdobywaliśmy szczyty...
Zdobywaliśmy szczyty... © Jedris



...Górki...
...Górki... © Jedris



...Murki...
...Murki... © Jedris



...Wzniesienia...
...Wzniesienia. © Jedris


...I panoramki.
...I panoramki © Jedris



Przyszedł też czas na uzupełnienie pustki wewnętrznej. Dobre drewno nie jest złe.
Pizza o średnicy 40cm z litrem coli za 15 zeta. © Jedris




Paweł wykrył Tygrzyka. Objęty ochroną siedmionogi, czaszko insekt.
Kulawy objęty ochroną © Jedris




Szlaki rowerowe zrobiły na nas wrażenie. Było super, nabiliśmy 4 dychy w terenie :]
Szlakiem "Orlich gniazd" © Jedris



Jeszcze dobędziemy go w całości
Mapka całego szlaku © Jedris



Złota jesień.
Złota jesień © Jedris



Robi wrażenie. Zdjęcie zrobione w pośpiechu, cały obszar strzeże ochrona.
Skromna chatka założyciela Algidy. © Jedris

Mazovia 24h

Niedziela, 11 lipca 2010 · Komentarze(2)
"Tango Alfa"

Tango - jako nowicjusz taktyki,
Alfa - jako stan umysłu rozluźnienia i ekscytacji.

Pod taką nazwą zespołu ruszyłem jako singiel.

Trasa prowadziła przez wał przeciwpowodziowy rzeki Narew, następnie odcinek przez łąkę, bagno, drogę szutrową, las, aż po końcowe 5 kilometrów czystej piaskownicy.
Słyszałem nawet że trasa nie była wymagająca ale tu każdy ma swoje zdanie. Może nie zdobyłem szczytu Mount Everest i nie przejechałem równika ale w dupę dostałem!
Ból rąk, nadgarstków, karku, stóp, zmęczenie, wyczerpanie i odparzenia w miejscach styku z siodełkiem.

Mimo to trasę uważam za udaną i przemyślaną. Doznanie zzmęczenia balansowało odczucie że inni też zmagają się z tym samym terenem. Maraton cało dobowy to niezwykła impreza, jednak nie wszyscy poczuli nastrojowy ton zawodów.

Szkoda marudzić na temat organizacji. Mam tylko żal za ujęcie mi okrążenia co
prawdopodobnie spowodowane było usunięciem maty na drugim końcu trasy. Zamieszanie odbijało się również na innych zawodnikach co psuło atmosferę zawodów. Liczne protesty i niedociągnięcia orgów zniechęcają ale niektórzy chyba zapomnieli że robimy to dla samych siebie.
Prawdziwą satysfakcję daje czyste sumienie. Przejechanie łącznego dystansu lojalnie i zgodnie z samym sobą motywuje i zachęca mnie do powrotu w przyszłym roku.

Mówią że droga do sukcesu jest długa i kręta.



Krótko z trasy...

Start z dobiegu (Le Mans). Na początek 7 okrążeń, czyli setka na ex i po makaron. Właśnie tak, to makaron
Lubella świderki napędzał mnie przez całą dobę. Podniecenie wzrastało z ilością okrążeń, jakie dzieliły mnie od talerza makaronu z sosem pomidorowym.

Ruszyłem spokojnie pozwalając brawurowym sprinterom na setkę wystrzelić do przodu. Po wjeździe na wał usiadłem na kole P.Krzyśkowi nr 100 i przez cały wał wyprzedziliśmy 50 oszołomionych speców w robieniu zadymy. Przy wjeździe do lasu pech, mój awangardowy napęd rozerwał gumę. Pan K. został uziemiony. Trochę się speszyłem. Dopiero 10-ty kilometr a panowie już pompują po krzakach.
Pojechałem dalej. Na drugim dopadłem Stivena nr 17 i zaproponowałem współpracę.
Tempo było optymalne dla nas obu, a i miło czas spędziliśmy rozmawiając, za co dziękuję koledze z Felicji. Zgubiłem Stiva na trzecim, bo miał problemy z tylną przerzutką i kiedy myślałem że wszystkie cyrkowe atrakcje
zostały opanowane nagle kolega przedemną - śśślizg, i do rzeki :D
Nie wpadł!! O mały włos! Przejechał się na sam dół razem z bajkiem
Poczułem się jak David Hasselhoff ze słonecznego patrolu zobowiązany rzucić się na ratunek. Wtargaliśmy się do góry i uprzejmie rozstali. To był dopiero spontan :D!
Później było spokojniej i trasa ładnie wyjeżdżona.
Od czasu do czasu jakiś zerwany łańcuch.
Jeden moment zapadł mi w pamięci b.pozytywnie. Na jednym okrążeniu wjeżdżając na wał
uderzyłem kolanem w mostek! Cholerny ból i w ułamku sekundy twarz Stiva.
- O! cześć!
- No hej :]
Zapomniałem co się stało i pojechaliśmy dalej razem.

Za wspólnie spędzony czas dziękuję też Maćkowi nr 220 za zespołowe kręcenie i zjechanie mojego Cube'a z błotem :D
Dzielnie nadrabiał okrążenia za poszkodowaną siostrę. Takie solo w duo. Fajny facio, dowcipny :)


"Sunset"

Największą satysfakcję w trakcie trwania wyścigu odczułem, kiedy zaszło słońce.
Upał zelżał. Wszystkim poważnie ulżyło i tempo wzrosło (marudery zjechały). Przynajmniej ja odczułem to gwałtownie. Uczucie ulgi pozwoliło przetrwać mi całą noc z czego jestem bardzo dumny. Nie spotkał mnie ani jeden nocny kryzys !!

Motywacji nabierałem wyprzedzając i prowadząc peleton. Wku******e czułem przejeżdżając odcinek wału przez który ludzie przechodzili na plażę. Nowi byli ostrożni. Miejscowi znudzeni swoją głupotą złośliwie utrudniali nam przejazd. Jeden dowcipny krzyknął żebym mu oddał rower.
Później już nie zwalniałem (liczyłem że jakiś buc wpadnie mi pod koła). Gorąco pozdrawiam także spacerowiczów. Co z tego, że równolegle poniżej wału biegnie asfalt. Lepiej było oglądać zawodników z bliska, czasem z bardzo bliska, momentami odczuwać porównywalny ból!!
Ech... Fajnie było :)


Ogromne wsparcie otrzymałem od mojej Drużyny A bez której osiągnięcie tego wyniku byłoby niemożliwe!! Dzięki raz jeszcze.


I jeszcze kilka zdjęć:

Trochę liczbowej treści przedstawiającej sprawę. Jak widać największy kryzys dopadł mnie rano kiedy pozwoliłem sobie na dłuższą przerwę. Wypadłem z rytmu i nie byłem już w stanie kręcić dalej. Skończyłem maraton o 11 przed południem.
Okrążenia i czasy © Jedris



Punkt sypialni, serwisu, integracji, jadalni. W skrócie "ssij".
Spanko pod namiotami © Jedris



Czysty i błyszczący ogier. Gotowy do ścigu.
Na klika minut przed startem © Jedris



Ja i mój bodyguard idziemy na start.
Gotowy do staru © Jedris



To był dopiero wałowy podjazd.
Wjazd na wał rzeki Narew © Jedris



Widok z wału. Rzeka Narew.
Widok z wału. Rzeka Narew © Jedris



Znam co najmniej 32 powody dla których warto wystartować w M24h.
Zdjęcie by Kowalski © Jedris



Wschód słońca i moja determinacja.
Na dopingu. "Prodigy"!! © Jedris



Całe życie błądzimy między uczuciami, które nie chcą się w nas wypalić...
8 Całe życie błądzimy między uczuciami, które nie chcą się w nas wypalić... © Jedris



...Podobno tylko nieliczni okazują się odporni...
Pit line. Kontrola sprawności techniczej osprzętu. © Jedris



...Lecz ostatecznie z bólem zawsze walczymy sami.
...lecz ostatecznie z bólem zawsze walczymi sami. © Jedris



Bo nie chciałem zgubić kasku.
Puenta//// © Jedris



Jeszcze tylko drobne czyszczenie.
Szlauchy w dłoń © Jedris



I z dumą mogę wracać do domu.
Mazovia 24h, Wielisyew 10-11 Lipca 2010r © Jedris



To by było na tyle. Do zobaczenia za rok.
Spakowani i gotowi do odjazdu. © Jedris



Kończąc, gratuluję wszystkim śmiałkom i mojej ekipie zmierzenia się z własnymi słabościami, dziękuję za stworzenie atmosfery zawodów
i do zobaczenia za rok ;) Pozdrower.