Wpisy archiwalne w kategorii

0-25 km

Dystans całkowity:3651.03 km (w terenie 625.60 km; 17.13%)
Czas w ruchu:171:23
Średnia prędkość:21.30 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:3600 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:184 (93 %)
Suma kalorii:14546 kcal
Liczba aktywności:255
Średnio na aktywność:14.32 km i 0h 40m
Więcej statystyk

Na burżuazję...

Niedziela, 13 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
...inteligentnych wyrobników. Przyjechałem na świeżo upieczone kiełbary z grilla. Dostałem te najlepiej zjarane okazy tak że godzinę później mnie brzuch bolał. Aale co tam. Fajnie było sobie posiedzieć na dworze w taką pogodę. Mniej fajnie się wracało. Zasypiałem na kierownicy. Wczoraj ledwie co spałem a dzisiaj powtórka.

Gdzieś między późnym wieczorem a wczesnym rankiem...

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Po treningu zacząłem się nudzić to zrobiliśmy z Pawłem ustawkę. Skończyło się na tym że wylądowałem na koperniku na noc... a raczej pół nocy. Jak zwykle w porę przypomniało mi się, że jutro... a raczej dzisiaj rano, byłem umówiony z Toranagą na dołku. Spokojnie przez miasto o 3 rano wracałem sobie do domu, a jak to się skończyło napiszę wieczorem.

Wczesną porą

Niedziela, 6 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Najpierw był Nabil a potem na burżuazję, skąd rano wracałem do domu.
Czyli tak jak lubimy i wszystko było by idealnie gdyby nie zabrakło nam parówek!

Pierwsze i wczesne przemyślenia dnia: Jak dajesz mi sygnały, a ja je odbieram to nie odwracaj się dziewczynko. Później mam wyrzuty sumienia i czuję się hipokrytą.

A Gawcio był z nami.

Gdańska/Kato AZS

Piątek, 4 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Trening, 0-25 km
Zmarzłem bo dzisiaj plan przewidywał głównie przyspieszenia. Tempo spacerowe, momentami zryw i tętno 185. Z automatu organizm schładza się potem, a ja przechodzę w tryb uśpienia. Poplątałem ? Tak czy siak, było mi zimno w pieruny, a przez pewne okoliczności straciłem resztę dnia i nie nacieszyłem się słońcem.

Te okaleczności to nasze nieudolne zdobywanie się na szukanie klubu. No właśnie, oniemieliśmy! W tej sferze polityka wygląda nieco inaczej... Kiedy słyszę że 8 startów to "skok na głęboką wodę", a składka i opłaty za dosłownie wszystko, włącznie z pierdnięciem to zaszczyt, dziękuję za taką "miłą atmosferę". W ogóle Pierdolić miłą atmosferę (obiecałem). Kasa nie gwarantuje dobrej zabawy. A za pieniądze można kupić tylko części do roweru.

Do zobaczenia na maratonach.

Do trzech razy sztuka

Poniedziałek, 28 lutego 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 0-25 km, Wypad, Zdjęcia
Paradoksalnie odpowiednie do sytuacji...

chwytaj radość © Jedris


O ironio, jam jest skrajnie wyczerpany poczynaniami sprzedawców, dostawców, wszystkich "cy-ców".
Jak do dupy to do dupy. W ostatnim czasie moje morale przyjęło poziom depresyjny, stąd brak chęci do czegokolwiek. Przyznaje że rozleniwiłem się w możliwie każdej kategorii egzystencjalnej. Ale należy się krótkie wyjaśnienie..
Jestem, albo przynajmniej czuję się wybrańcem. Moja ręka na klawiaturze pochłonęła trzech kurierów żywcem! Osobiście nie znam nikogo komu nie wręczono paczki do ręki przez nieszczęśliwy wypadek. Mnie spotyka to już trzeci raz w tym miesiącu (który nareszcie żegnamy). Troszkę mnie telepie ze świadomością że gdzieś ktoś wpierdala podwójnego z serem za moją kasę podczas kiedy ja mam siedzieć spokojnie na dupie i czekać. Nie jestem cierpliwy chociaż dzisiaj mija miesiąc od pierwszych zakupów.
Z tego miejsca Pozdrawiam ekipę z bikestacji, kurierów UPS i inPost.

Dobra, jak tylko wręczą mi do ręki części napędowe, automatycznie nadrabiam stracony czas.

Ze sportowym pozdrowieniem

Po bułki

Wtorek, 22 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Wypad
Przejażdżka. Łańcuch ma 2 metry, a korba ma blaty jak wieka margaryny, czasami stoję kręcąc w miejscu. Pociski z armaty.

Zamulenie zaawansowane

Niedziela, 20 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Trening
Statystycznie dzisiaj jest dzień, w którym tętno maksymalne spada mi o 1 ud/min, a w praktyce ? Bez zmian. Ostatnie naście :] Po bieganiu wyszedłem na rower i jeździłem po parku Świerczewskiego. Zjazdy/podjazdy. Zrezygnowałem z szosy bo na dostępnych przełożeniach nie da się jeździć nawet w strefie aktywnej regeneracji..

"it's gonna be legendary" it was legendary ...Slap

Sobota, 12 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Dzieci ? Opowiadałem wam jak w lutym 2011r dostałem pierwszego liścia od mojego harcownika Gałochłona Arnolda ?


Ci, którzy są fanami "How I meet..." z pewnością wiedzą o co chodzi. Reszcie dziękuję za uwagę, możecie opuścić tego bloga, gdyż zrozumienie treści może wywołać konwulsje szczękościsku. Po przeczytaniu tekstu będziecie albo zniesmaczeni idiotyzmem albo zidioceni niesmakiem. Obowiązuje zasada domniemanej winy nauczycieli i profesorów.

Wszystko zaczęło się f piontek, kiedy razem z Gałą przeżywaliśmy masakrę kosiarką do trawy na lekcji z naszym prekursorem w dziedzinie auto eliminacji szarych komórek (jednej z rozszerzonych dziedzin geodezji).
Po jego lekcjach mam wytrzeszcz oczu i jebadełko zamiast głowy.
Ni z dupy ni z pietruchy Arni rzucił:
- Bonk! Założymy się że z przyszłej kartkówki z matmy dostanę "dobry" ?
- Co najwyżej dobry opierdol - odparłem bez zastanowienia.
- No to jak, zakładamy się ?
- A o co ?
- O najmocniejszego liścia jakiego możesz strzelić.
[Nie wiem czy prof. ******* ************ pseudonim "rodzyn" emituje jakieś mikrofale szkodliwe dla mózgu, które wpłynęły na moją decyzję ale dla mnie oczywistym było że to niemożliwe i w ogóle co on pieprzy, nawet nie zauważyłem w tym nic podchwytliwego.]
- Dobra, więc załóżmy się i podaliśmy sobie ręce. Lilli, pseudonim "Farmer" była świadkiem i przecięła zakład.

Pierwotna wersja była banalna. Gała oblewa a ja zacieram sobie ręce. On!? niee... wygrana była czystą formalnością.

Po następnej lekcji przyszedł czas na matmę. Gała skromnie, nic nie okazywał. Ja bacznie go obserwowałem, skąd będzie rżnąć. Po wszystkim czułem lekkie podminowanie i swąd w prawej ręce. Jak Pani "W" odczytała oceny ze zdumienia przyjebałem żuchwą o stolik.
Nie dość że zabrakło mi punktu do zaliczenia to Arnold zdobył czwórkę co do 0,1%
Fuck Yea!! Usłyszałem i na tym zakończymy.

Założę się o kolejnego... bro wara, że Arni wyskoczył z kasy i kupił zestaw pytań. W końcu jest milionerem, ale to tajemnica.

Mówię Wam, nic nie boli bardziej jak oczekiwanie na nieoczekiwanego liścia. Życie ukryte w milczeniu, ciągłym strachu, kiedy zapominasz wziąć porannej dawki, a z gęby jedzie ci gorzej niż z dupy...

Gdybym opisał to jak wyglądały moje ostatnie dwa dni, musiałbym zadzwonić po introligatora bo na serwerze miejsca brakuje, więc przejdę od razu do aktu przemocy w rodzinie.

Najchętniej wrzuciłbym tu filmik momentu spuszczania mi w... mordę, ale łamie on wszelkie prawa związane z etyką tego bloga i ogólnie pogwałca Deklarację Zasad i Tolerancji.

Nie trwało to długo... Nie licząc tego, że przez północy uciekałem po domu. W końcu mnie dopadli, przykuli kajdankami do kaloryfera, zakneblowali, zdjęli zemnie... Nie... no bez przesady :D. ...dopadli mnie. Robiłem nawet maślane oczy Puszka ale nic nie pomagało.
Czy to już teraz ? Zapytałem głosem Golluma chcąc wzbudzić litość.
Stanąłem jak wryty, spiąłem wszystkie mięśnie (żeby bardziej bolało), wydusiłem z siebie ostatnie
"Nie zgadzam się!"
...i dalej pamiętam tylko zapach podłogi jak się obudziłem. Jak każda podłoga pachniała fiołkami.

"Konsekwencja boli" - powiedział Andrzej leżąc na podłodze, krzycząc po chwili: Dajcie mi zimny nóż!

Jedno jest pewne. Miejsca w piekle mamy w pierwszym rzędzie ale to nie wystarczy, żeby zdobyć darmowe bilety na koncert rockowy.

...i tu ciąg dalszy historii, ale wcześniej chciałem zauważyć że całe zamieszanie wyszło przez banalne "cześć Endriu" ze strony Kejt.
Następnie było zgrupowanie, akcja 'kiosk z fajami', platan i prosto na burżuazję. Słoneczną.

-Session with sevenfold-

I na co komu chodzić na koncerty ? W domu mieliśmy nawet wejście za kulisy!
Tu się dopiero zaczęło synchroniczne picie piwa z przeszkodami na czas.
Warte odnotowania. Wypłynęła taka akcja, że zgłodnieliśmy (to normalne podczas picia niebieskiego syropu) i nie było parówek, więc Adam pozwolił nam wziąć z lodówki co chcemy. Tak, te kotlety co miały być dzisiaj na obiad zjadł Kamil
a ja na filmiku wpierdalam pomidora, żeby nie było na mnie. (Zasada: Nie kłam i nie zaprzeczaj, a prawda będzie po Twojej stronie.)

Ze sportowo-trzeźwym pozdrowieniem, Dżedaj.

Szosą

Poniedziałek, 7 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Trening
Dzisiaj pajacowałem w mieście. Czułem na sobie spojrzenia ludzi aż miło. Prosto z Polska-Africa czarny białas, który szuka poklasku. Tak naprawdę nudziło misie i rozgrzewałem babcie na przystankach. Dzień niekonwencjonalnych wydarzeń zaowocował błyskotliwym pomysłem jak go uzupełnić. Najpierw był wykolejony tramwaj, potem spóźniony bus, dalej wejście w połowie lekcji na sprawdzian z języka zawodowego, rozdupiające spojrzenie Lindy spod biurka i już wiedziałem, że ma gdzieś moje gorące relacje. Dalej było już tylko lepiej. W domu dotarło do mnie, że ten dzień nie może być bardziej do dupy, zjadłem batona i wyszedłem na rower. Jazda w krótkich spodenkach podniosła mi morale... które opadło mi po powrocie do domu. Dostałem wezwanie na komendę. [?] Wiem jedno. Niczego nie żałuję!