Wpisy archiwalne w kategorii

25-50 km

Dystans całkowity:6479.50 km (w terenie 839.67 km; 12.96%)
Czas w ruchu:289:01
Średnia prędkość:22.42 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:1360 m
Maks. tętno maksymalne:199 (101 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:25116 kcal
Liczba aktywności:170
Średnio na aktywność:38.11 km i 1h 42m
Więcej statystyk

Ładne hałdy

Piątek, 7 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km
Po ostatnich próbach stwierdziliśmy że Chudów jest pechowy jednak uznaliśmy że "do trzech razy sztuka". Pogoda dopisała. Przy okazji zobaczyliśmy jak jeden Pan sterował modelem samolotu o rozpiętości skrzydeł 2m. Niezłe ewolucje i całkiem spory zasięg, momentami ciężko było go dostrzec. Swoją zabawką przykuwał spojrzenia wszystkich zwiedzających, także problemu z podjęciem kesza nie było.

W drodze powrotnej mieliśmy spory zysk w czasie więc zdecydowaliśmy się na spontanicznego kesza niedaleko hałd. To było satysfakcjonujące przeżycie dokopując się do skarbu nie znalezionego przez rok w nieznanym nam miejscu bez podpowiedzi kierując się jedynie intuicją i chwilowymi przebłyskami pomysłów. Udało się!

Szybki powrót do domu, prysznic i w drogę na koper. Wolna chata u Pawła i walka Pudziana, "będzie się działo!"

W drodze do nikąd

Środa, 5 maja 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 25-50 km, Użytkowo
Śmieszna porażka. Fajnie było bo zebraliśmy się wyjątkowo w trójkę :) z
[a href="http://redbike.bikestats.pl"]Pawłem[/a] i Adamem ruszyliśmy okrężną drogą do Chudowa i ponad 10km od domu na stromym zjeździe Adamowi zerwał się łańcuch. Zaczynało się robić pochmurno, chwilę później pojawił się deszcz, zaszło słońce a my w najlepsze szukaliśmy na środku drogi dwóch małych kawałeczków łańcucha. Po jakimś czasie zapaliły się latarnie. Tak minęła nam najbliższa godzina :) Byliśmy cali mokrzy i padł pomysł zadzwonić do znajomego żeby odebrał poszkodowanego Adaśka do domu. W trakcie telefonu naszej ofiary Paweł znalazł spinkę, na całe szczęście bo Adama ominęła by najlepsza przygoda :D Do domu przy ulewym deszczu wracaliśmy przez Mikołów z minimalnym oświetleniem o godzinie 22:00 Byliśmy tak przemoczeni że po powrocie wszedłem w ubraniach do wanny. Jedno wiem napewno. Nigdy nie użyję spinki na maratonie.

Szczęśliwe dzieci po znaleźnym :)
Radość! Spinka się znalazła. © Jedris

Drewniany zabytek

Wtorek, 4 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Użytkowo
Razem z Adamem pojechałem na Pogoń odnaleźć tytułowego kesza. Na miejscu okazał się sporych rozmiarów. Zdecydowaliśmy się na kolejny cel i ruszyliśmy w okolicę Mikołowa gdzie trafiliśmy w bardzo ładne i zaciszne miejsce. Zorientowaliśmy się że droga i okolica jest nam znana z zeszłorocznego wypadu. Powrót przez Paniówki, zdążyliśmy jeszcze 2x się zgubić, aż w końcu trafiliśmy do Zabrza. Jeszcze spotkanie w centrum z Pawłem i powrót w deszczu. Było zimno i nieprzyjemnie.

Szałsza, wypadek i spontaniczny keszyk

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 25-50 km
Powoli przyzwyczajam się do roweru jednak jeszcze sporo kilometrów doświadczenia przede mną.
Na początek genialna pogoda, aż miło jeździ się w terenie. Pojechałem przez Maciejów jednak nadrobiłem kawałek przez budowę drogi która w przyszłości
podzieli las na dwie części :| Prosto do Szałszy nową drogą. Piękny odcinek, avg na 3km równe 36km/h na laciach 2.25 więc doskonałe miejsce do szybkiej jazdy.

Ale wstyd! Pierwsza gleba zaliczona. Totalna amatorszczyzna, wyszedłem na jakiegoś kozaka który szpanuje swoim nowym rowerem.
Usprawiedliwiam się tylko tym że prowokuje mnie do dynamicznej jazdy a ja wciąż
mam nawyki i przyzwyczajenia ze starszego GT. Tak było dziś.

Środek ciężkości roweru poszedł zdecydowanie na przód i przy hamowaniu z
dużej prędkości uniosło mi tylne koło w górę. Wybiłem się, przeleciałem nad kierownicą i wleciałem prosto w tył samochodu.
Wszystko stało się przy sporej publiczności w autobusie który stał na światłech obok co strasznie mnie dobiło. Ciesze się tylko że przy zakupie zabrakło mi kasy na spd, bo prawdopodobnie straciłbym dziś jedynki. Rower i ja wyszliśmy cało, dziadek z wozu też był w porządku, w końu rower nie musnął nawet samochodu,
ale wciąż jestem przyzwyczajony do reakcji GT i nadal mam te schematy w głowie.

Zaliczyłem kesza wracając przez Maciejów. Nie chciałem akurat dziś tego robić ale był tak na widoku że aż się prosił :)

Z powrotem przez Słoneczną do Adama pochwalić się rowerem :) Przy okazji dopadł mnie deszczyk, przeczekałem pod jedną rynną i wróciłem przez Świerkol.
Zauważyłem że oponka z tyłu jest kierunkowa i w sklepie pseudofachowcy źle ją założyli!!

Dzień w którym...

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Marzenia się ziściły. Syta zdążył poznać nowego brata. Pierwsze wrażenia na nowym rowerku super :)
Trochę mnie jazda zmęczyła ale to za sprawą dużej zmiany... Rower pięknie się toczy.
Spotkanie z Pawłem na dołku. Pierwsze wrażenia Pawła z moim Jacobsem. Założyłem stary licznik i zmierzyłem koło. Wyszło całkiem spore 2115mm
Wzmianka o nocnym treningu w przyszły weekend i pozytywna reakcja. Maj zaczynamy od setki :) !!

Tak prezentują się razem :)
Syta & Cube © Jedris

Solówka

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
"Ciśnienie na maxa" und koper & bekonowe chipsy ;)

Do zdobycia tego kesza planowaliśmy 8-osobową ekipę, ostatecznie zdobyłem go sam.
2.5 km w terenie ultra hardcore, miękka gleba, liście, korzenie, gałęzie, brak jakiejkolwiek ścieżki, jazda pomiędzy drzewami - avg 12km/h
Droga do wieży. © Jedris
Droga do wieży

Droga była kręta i momentami stroma © Jedris


Tytułowa wieża © Jedris
Wieża w całej okazałości

Później do Frocika i na skate.
A już jutro...pierwsze przymierzanie... ^^

"Siedem Górek"

Niedziela, 28 marca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 25-50 km
Wybrałem się z Pawłem na keszing do Maciejowa. Jak zwykle teren penetrowaliśmy nocą, więc towarzyszyło nam więcej emocji. Zaliczyłem jedną glebę na mokrym asfalcie. A co do samego terenu to świetne miejsce żeby poszaleć na rowerze, więc na pewno jeszcze tam pomkniemy :)

Rundka

Czwartek, 25 marca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 25-50 km
Wilgoć się straciła i zrobiło się trochę sucho, mimo wszystko idealnie żeby poszaleć. Tego było mi trzeba! Część lędźwiowa trochę bolała, bo siodełko skoczyło do 30cm :) ale warto poczuć tą moc! Pierwsza jazda w terenie bez śniegu.
Brutale karczują Las Maciejowski, przy okazji jest nie przejezdny.