Jest moc! Po wczorajszym mieleniu w pocie czoła, dziś przyszedł czas na intensywniejszą jazdę. Ruszyliśmy z Fickiem z Łodygowic, podjeżdżając pod Salmopol, Zamkową, gdzie znajduje się rezydencja prezydenta w Wiśle i dalej do Ustronia gdzie się rozstaliśmy. Czułem się dobrze i postanowiłem podjechać Równicę. Michał dzięki za batona energetycznego :D To był najlepszy podjazd całego wyjazdu w góry. Równe tempo z dobrą średnią. Motywacja poskutkowała rekordem prędkości. Dokładnie 76km/h. Tego dnia czterokrotnie przekroczyłem 70tkę. Wróciłem tą samą trasą, czyli dziś pękło 5 większych podjazdów przy wysokiej średniej. Po powrocie czułem się w formie i miałem ochotę lecieć dalej ale zapomnieliśmy zabrać ze sobą ciężarówki jedzenia i musiałem dać odpocząć mięśniom ;)
Pierwszego dnia postanowiłem polecieć w znajome mi tereny z dzieciństwa. Chciałem zobaczyć co słychać w Targanicach. Leciałem z Żywca na Andrychów, Kęty, Bielsko i w drodze powrotnej miałem zamiar przypomnieć sobie jak to jest naprawdę wjeżdżać pod górę. Za cel obrałem górę Żar. Na początku błądziłem w Międzybrodziu i miałem problem ze znalezieniem trasy. Na szczęście po drodze spotkałem Szymona, który także szukał miejsca podjazdu i wspólnymi siłami trafiliśmy do celu. Mniej więcej do połowy góry jechaliśmy razem. Potem Szymon odbił na parking gdzie zostawił samochód, a ja dalej poleciałem zaliczyć szczyt. Nie było to przyjemne :D Po drodze wypiłem 2 litry napojów i dalej miałem sucho w ustach. Temperatura i rozgrzany asfalt nie ułatwiały zadania. Dosłownie się smażyłem. Po powrocie do domu miałem naprawdę dosyć. Byłem naprawdę wyczerpany. Dopiero Raptor postawił mnie na nogi jakimiś tabsami ;] Minutę po mnie melduje się Michał, który wpadł na planowanego grilla. Ściorany ale szczęśliwy dotrwałem do końca. Regenerację przyspieszyły dziewczyny z Bielska i zimne piwo.
Kurr... Znowu pomyliłem drogę do Żywca. Wyleciałem na jakimś zadupiu ze znakiem Bielsko, które wyrzuciło mnie na drogę 'S1'. Za nim się zorientowałem, byłem jakieś 15-20km od Cieszyna. Dalej już miałem to w dupie i po zachodzie leciałem autostradą z powrotem do Bielska, gdzie odbiłem "gdzieś" w prawo i jakimś fuksem trafiłem w znajome miejsce, skąd już wiedziałem jak dalej jechać. W domu zameldowałem się po 21 i naprawdę cieszyłem się, że jestem już na miejscu :)
Beztlenowo, oderwanie od codziennych treningów bo już nudą wiało to tlenowanie i dzisiaj mocniej zdecydowanie. Pod koniec byłem w idealnym rytmie jazdy, już nawet wiatr mi nie przeszkadzał. Przy okazji podciągnąłem max HR do 199 co dzisiaj jest mega pozytywem ;))
Zasnąłem za kierownicą i obudziłem się w momencie gdy przejechałem butelkę. A tak poważnie, to wkurzony jestem! Od kilku dni nie mogę trafić w pogodę, a teraz jeszcze Cube i Spec stoją na gumie. Powrót do domu samochodem.
Suport zakończył swój żywot udowadniając, że wart jest swojej ceny. Po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów nawet człowiek dostaje luzów w pewnych miejscach. W każdym razie problem z głowy i znów można śmigać.
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq