Wpisy archiwalne w kategorii

Użytkowo

Dystans całkowity:5793.15 km (w terenie 760.33 km; 13.12%)
Czas w ruchu:258:02
Średnia prędkość:22.45 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:2000 m
Maks. tętno maksymalne:192 (97 %)
Maks. tętno średnie:160 (81 %)
Suma kalorii:1694 kcal
Liczba aktywności:277
Średnio na aktywność:20.91 km i 0h 55m
Więcej statystyk

Technicznie

Wtorek, 15 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Urlop od wszystkich obowiązków! Wczoraj zauważyłem że mam kompletnie luźną kasete. Zrobiłem na niej wczorajszą trasę do Gliwic. Dzisiaj cza było spotkać się na dołku z serwis-manem. Wszystko ok. Śmiga pięknie.

Załatwić niezałatwione

Poniedziałek, 14 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Użytkowo
Pojechałem do Gliwic odebrać torebkę pod siodłową, którą dałem pod zastaw za nowe konusy. Na szczęście załatwianie w atelierze jest bezproblemowe. Przy okazji kupiłem osłonkę ramy przed łańcuchem bo bardziej od podrapanej ramy denerwował mnie hasał łańcucha.

Na burżuazję...

Niedziela, 13 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
...inteligentnych wyrobników. Przyjechałem na świeżo upieczone kiełbary z grilla. Dostałem te najlepiej zjarane okazy tak że godzinę później mnie brzuch bolał. Aale co tam. Fajnie było sobie posiedzieć na dworze w taką pogodę. Mniej fajnie się wracało. Zasypiałem na kierownicy. Wczoraj ledwie co spałem a dzisiaj powtórka.

Gdzieś między późnym wieczorem a wczesnym rankiem...

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Po treningu zacząłem się nudzić to zrobiliśmy z Pawłem ustawkę. Skończyło się na tym że wylądowałem na koperniku na noc... a raczej pół nocy. Jak zwykle w porę przypomniało mi się, że jutro... a raczej dzisiaj rano, byłem umówiony z Toranagą na dołku. Spokojnie przez miasto o 3 rano wracałem sobie do domu, a jak to się skończyło napiszę wieczorem.

Szybko, szybciej

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(1)
Nie mogło być inaczej. Oczywiście zaspałem. Na szybko zdążyłem zjeść płatki z jogurtem i pojechałem na AK. Po rozebraniu piasty okazało się że dostałem złe konusy. Wziąłem rezerwowy rower i pojechałem do GL wymienić komplet. Na miejscu kolejna niespodzianka. Nie mam portfela, czyli ani paragonu na reklamację, ani pieniędzy. Zostawiłem coś pod zastaw. To coś nie jest moje. Mało tego, jak wróciłem zaczęły się kłopoty ze składaniem i kiedy już wreszcie się z tym uporaliśmy, z powrotem na miejscu byłem dopiero po 14. Rzeczy nie odebrałem i muszę czekać do poniedziałku. Mam nadzieję że nie będzie problemów ale to nie ja pomyliłem konusy...

Tak to powinno wyglądać
nowe konusy ©


A tak to wygląda kiedy Jedris trzyma kierownice
staram się jak mogę... ©

Wczesną porą

Niedziela, 6 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Najpierw był Nabil a potem na burżuazję, skąd rano wracałem do domu.
Czyli tak jak lubimy i wszystko było by idealnie gdyby nie zabrakło nam parówek!

Pierwsze i wczesne przemyślenia dnia: Jak dajesz mi sygnały, a ja je odbieram to nie odwracaj się dziewczynko. Później mam wyrzuty sumienia i czuję się hipokrytą.

A Gawcio był z nami.

Pierwsza odsłona

Wtorek, 1 marca 2011 · Komentarze(10)
Z radością żegnamy stare zużyte części. Dzisiaj w moje ręce trafiła pierwsza część napędu. Nie ukrywam że mam powody do zadowolenia i nie mogę się już doczekać głównej i najważniejszej części - korby! Prawdopodobnie już jutro całość zawiśnie na ramie. Waga roweru poważnie leci w dół, a opis zaktualizuję po kompletnym remoncie.
Dzisiaj okupowałem "dołek" - pierwsza część przeglądu, a przed zachodem jeszcze zmieściłem się na trening i nawet nie przeszkadzał mi wiatr w oko, ani napęd! Nie inaczej, jechałem na ściśle tajnym czarnym rowerze.

Nowy nabytek © Jedris

"it's gonna be legendary" it was legendary ...Slap

Sobota, 12 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 0-25 km, Użytkowo
Dzieci ? Opowiadałem wam jak w lutym 2011r dostałem pierwszego liścia od mojego harcownika Gałochłona Arnolda ?


Ci, którzy są fanami "How I meet..." z pewnością wiedzą o co chodzi. Reszcie dziękuję za uwagę, możecie opuścić tego bloga, gdyż zrozumienie treści może wywołać konwulsje szczękościsku. Po przeczytaniu tekstu będziecie albo zniesmaczeni idiotyzmem albo zidioceni niesmakiem. Obowiązuje zasada domniemanej winy nauczycieli i profesorów.

Wszystko zaczęło się f piontek, kiedy razem z Gałą przeżywaliśmy masakrę kosiarką do trawy na lekcji z naszym prekursorem w dziedzinie auto eliminacji szarych komórek (jednej z rozszerzonych dziedzin geodezji).
Po jego lekcjach mam wytrzeszcz oczu i jebadełko zamiast głowy.
Ni z dupy ni z pietruchy Arni rzucił:
- Bonk! Założymy się że z przyszłej kartkówki z matmy dostanę "dobry" ?
- Co najwyżej dobry opierdol - odparłem bez zastanowienia.
- No to jak, zakładamy się ?
- A o co ?
- O najmocniejszego liścia jakiego możesz strzelić.
[Nie wiem czy prof. ******* ************ pseudonim "rodzyn" emituje jakieś mikrofale szkodliwe dla mózgu, które wpłynęły na moją decyzję ale dla mnie oczywistym było że to niemożliwe i w ogóle co on pieprzy, nawet nie zauważyłem w tym nic podchwytliwego.]
- Dobra, więc załóżmy się i podaliśmy sobie ręce. Lilli, pseudonim "Farmer" była świadkiem i przecięła zakład.

Pierwotna wersja była banalna. Gała oblewa a ja zacieram sobie ręce. On!? niee... wygrana była czystą formalnością.

Po następnej lekcji przyszedł czas na matmę. Gała skromnie, nic nie okazywał. Ja bacznie go obserwowałem, skąd będzie rżnąć. Po wszystkim czułem lekkie podminowanie i swąd w prawej ręce. Jak Pani "W" odczytała oceny ze zdumienia przyjebałem żuchwą o stolik.
Nie dość że zabrakło mi punktu do zaliczenia to Arnold zdobył czwórkę co do 0,1%
Fuck Yea!! Usłyszałem i na tym zakończymy.

Założę się o kolejnego... bro wara, że Arni wyskoczył z kasy i kupił zestaw pytań. W końcu jest milionerem, ale to tajemnica.

Mówię Wam, nic nie boli bardziej jak oczekiwanie na nieoczekiwanego liścia. Życie ukryte w milczeniu, ciągłym strachu, kiedy zapominasz wziąć porannej dawki, a z gęby jedzie ci gorzej niż z dupy...

Gdybym opisał to jak wyglądały moje ostatnie dwa dni, musiałbym zadzwonić po introligatora bo na serwerze miejsca brakuje, więc przejdę od razu do aktu przemocy w rodzinie.

Najchętniej wrzuciłbym tu filmik momentu spuszczania mi w... mordę, ale łamie on wszelkie prawa związane z etyką tego bloga i ogólnie pogwałca Deklarację Zasad i Tolerancji.

Nie trwało to długo... Nie licząc tego, że przez północy uciekałem po domu. W końcu mnie dopadli, przykuli kajdankami do kaloryfera, zakneblowali, zdjęli zemnie... Nie... no bez przesady :D. ...dopadli mnie. Robiłem nawet maślane oczy Puszka ale nic nie pomagało.
Czy to już teraz ? Zapytałem głosem Golluma chcąc wzbudzić litość.
Stanąłem jak wryty, spiąłem wszystkie mięśnie (żeby bardziej bolało), wydusiłem z siebie ostatnie
"Nie zgadzam się!"
...i dalej pamiętam tylko zapach podłogi jak się obudziłem. Jak każda podłoga pachniała fiołkami.

"Konsekwencja boli" - powiedział Andrzej leżąc na podłodze, krzycząc po chwili: Dajcie mi zimny nóż!

Jedno jest pewne. Miejsca w piekle mamy w pierwszym rzędzie ale to nie wystarczy, żeby zdobyć darmowe bilety na koncert rockowy.

...i tu ciąg dalszy historii, ale wcześniej chciałem zauważyć że całe zamieszanie wyszło przez banalne "cześć Endriu" ze strony Kejt.
Następnie było zgrupowanie, akcja 'kiosk z fajami', platan i prosto na burżuazję. Słoneczną.

-Session with sevenfold-

I na co komu chodzić na koncerty ? W domu mieliśmy nawet wejście za kulisy!
Tu się dopiero zaczęło synchroniczne picie piwa z przeszkodami na czas.
Warte odnotowania. Wypłynęła taka akcja, że zgłodnieliśmy (to normalne podczas picia niebieskiego syropu) i nie było parówek, więc Adam pozwolił nam wziąć z lodówki co chcemy. Tak, te kotlety co miały być dzisiaj na obiad zjadł Kamil
a ja na filmiku wpierdalam pomidora, żeby nie było na mnie. (Zasada: Nie kłam i nie zaprzeczaj, a prawda będzie po Twojej stronie.)

Ze sportowo-trzeźwym pozdrowieniem, Dżedaj.

Waryniol

Piątek, 4 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Użytkowo, 0-25 km
Informatyka zaawansowana, kolejna okazja.