Dzisiaj więcej jeżdżenia niż fotografowania. Ręka dalej spuchnięta = jazda bez trzymanki. Paweł marudził, że tęskni za mamą to zdecydowaliśmy że to ostatni dzień naszego pobytu i postanowiliśmy przejechać centra Gdyni, Gdańska i raz jeszcze Sopotu. Po drodze złapał nas już standardowo deszcz :)
Zatrzymałem się i patrzę. Fajne kopuły, wyglądają jak prawdziwe :) Zaraz... one są prawdziwe :D
Po wycieczce ostatnie mega zakupy w biedronie. Obładowaliśmy się na zapas żeby w drodze na Śląsk nie zaliczać większych przerw. Wieczorem ustawka z flashem. Przed naszym polem ostatnie spotkanie z Tomkiem, który przyjechał swoim "No brakes" ostrym :)
Zaraz po wizycie poszliśmy do Olka i spółki oglądać mecz Polska - Gruzja. W sumie przez całą relacje nie wspomniałem że na naszym polu rozłożyli się znajomi ze Śląska. Solidna ekipa, więc między innymi dzięki nim nasz pobyt w czasie burzy nie zmarnował się tylko w namiocie :D
W nocy zjedliśmy konkretną kolację (pasztet) i przygotowaliśmy jedzenie na drogę. Ostatnia noc, trzeba się wyspać.
Z ciekawszych statystyk. Przejechałem po trójmieście ponad 100km z jedną ręką na kierownicy lub bez trzymania jej :D
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq