Ka-Bum

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(4)
Czyli maraton Miechowski 10h

Godzina 3:52. Jest niedzielny środek nocy. Stoi na de mną Raptor i pyta "Wysłać ci wiadomość jak już dojedziemy do mety?" Skuteczna pobudka pomyślałem, a potem obudziłem się w Miechowie przed 6 rano.
5*C, do startu nieco ponad godzinę. Spory zapas czasowy wykorzystaliśmy na... właściwie to co my robiliśmy przez tą godzinę..!? Wystartowaliśmy spóźnieni kwadrans po 7. Szczerze myślałem, że robimy kółko rozgrzewające. Raptor z Fickiem i Kubą od razu pompa pod górę a ja z Szymonem zaczęliśmy wyharkiwać sople z nosa. Po pierwszym kółku wpiąłem dopiero licznik i oderwałem się od Szymona bo zamarzałem. W końcu doczekałem się ucieczki i trzymałem się jej przez 4 kolejne kółka. Prawdopodobnie po kolejnym wyplułbym płuca, więc spasowałem. Dojechałem Szymona i lecieliśmy razem ok 10 kółek, później dziwnie został na podjeździe. Jak się okazało, pękła mu linka tylnej przerzutki. Wiedziałem, że do końca nie będę miał z kim współpracować.
Miałem ze sobą tylko jeden bidon i na kolejnym 'dublu' Rap odstąpił mi swój i to pełny. Ja nie wiem jak można machnąć 7 dych na trzech łykach i jechać dalej ale dzięki stary! :D W między czasie jadłem niezastąpione bułki z pasztetem i batony. Po 5h były tak niedobre, że wkładałem je bezpośrednio do gardła
żeby nie czuć smaku. Później przerwa na żurek i czas odpalić mp3. Wtedy poczułem przypływ mocy. Znowu trzymałem się grupy lidera i przejechałem tak kolejne 4 kółka pasując na podjeździe. Szkoda było się zakwaszać na pozostałe 5h, to zdecydowanie jeszcze nie moje tempo. Od tej pory wiozłem się do samej mety robiąc jeszcze jedną krótką przerwę na 'mega żurek' i uzupełnienie bidonów.
W ten sposób zrobiłem 88-89 okrążeń. Powstał drobny problem w wyniku różnicy 50m na jednym kółku, więc nie wiem dokładnie. Wiem natomiast, że przejechany dystans pozwolił mi uplasować się zaraz za Fickiem i Raptorem, więc nieoficjalnie ogarnęliśmy pudło.

Szoska

Środa, 14 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, Trening
Pogoda słaba, mokro, cały się uwaliłem ale nie odmówię sobie przecież jedynego wolnego dnia w tygodniu. Tym bardziej, że zacząłem trzymać się planu, który sporządziłem w ramach budowania bazy tlenowej na najbliższe kilka tygodni. Przez nadchodzące 2 miesiące szału nie będzie jeśli chodzi o rower i przejechane km-y. Większość czasu poświęcam na trening siłowy i bieganie. W poniedziałek zakupiłem buty do biegania i odkurzyłem pulsometr. Powoli zaczynam odbudowywać formę. Aktualnie czuję spadek odporności i teraz staram się nie dopuścić do choroby. Sezon w tym roku zaczynam stosunkowo późno, więc ćwiczę w każdych warunkach bez względu na samopoczucie, byle tylko trzymać się planu. Nie mam nic do stracenia.

Trening z(a) Raptorem

Sobota, 10 marca 2012 · Komentarze(1)
Przyjemnie, o wiele cieplej tylko jedna osoba nie dawała mi chwili, żeby się tym nacieszyć. Raptor jeżdżąc sobie lekko w tempie skutecznie przedstawił mi jak bardzo kuleje moja kondycja.
Gliwice-Mikołów-Katowice-Chorzów-Zabrze, później szukanie nowego suportu po sklepach rowerowych i nie wiem jak się nazywam ;)
Plan jest taki, że za tydzień jedziemy do Miechowa i to będzie ostatni wypad szoską w tym miesiącu. Następnie rower idzie do serwisu i czeka na sprowadzenie suportu a ja wracam na Cube'a i zaczynam robić bazę. Jazda w tlenie przez następnych kilka tygodni. Bez tego nie ma mocnych.

Przełamanie

Środa, 7 marca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 50-100 km, Trening
Zbrosławice - Ptakowice i raz jeszcze Świętoszowice.

Ja to mam dopiero spóźniony zapłon. Już tydzień się prowadzę a dopiero dzisiaj poczułem "drobny" przypływ mocy :D Po dwóch godzinach stwierdziłem że czuję się dobrze i wjechałem na kolejną pętlę. Morale wzrosło i zaatakowałem. Nie ma się czym chwalić na razie. 15km od domu tak mnie odcięło, że ledwie dokręciłem. To już nie te zapasy co kiedyś :D Popracuję nad tym.

I'm Back! :D

Czwartek, 1 marca 2012 · Komentarze(5)
Ło matko, ostatni wpis 28.09.2011.
Tak, trochę zaniedbałem rowerowanie i pora odkurzyć te pajęczyny. Minęło parę miesięcy i wreszcie coś ruszyło.
Co robiłem w tym czasie ? Ano Jedris zawsze jest nieobecny tylko kontuzjowany (wyjątek stanowi Mazovia ale to dla mnie pierwszoplanowa realizacja). Jeździłem niewiele, stąd brak motywacji do nowych wpisów. Głównie lizałem rany i leczyłem kontuzję z czerwca. Ból w kostce powrócił we wrześniu wraz z rozpoczęciem roku i pierwszych zajęć W-Fu. Przerwa miała być nie dłuższa niż półtorej miesiąca i wtedy zdarzył się wypadek, który przekreślił moje treningi do końca roku i odebrał mi chęci do katowania się w zimę. Nic wielkiego, urwałem opuszek palca serdecznego ale to wystarczyło.
Teraz wszystko jest jak najbardziej w porządku, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby zacząć wszystko od nowa :) Fajne uczucie móc znowu zaliczać stare miejscówki. Teraz mając nową maszynkę do mielenia kilometrów szykują się nowe wyzwania.

Oto i ona. Sprzęt zawdzięczam Raptorowi i poniekąd Blase'owi :D Dzięki chopcy!
Specialized © Jedris


Do zobaczenia na trasie