Mission failed. Założenie było takie, że jadę do Rudzińca oddać pożyczoną kamizelkę. W Gliwicach pomyliłem drogę i zamiast na Rudziniec, kierowałem się na Olesno. Nadrobiłem 20km jak dotarło do mnie, że to nie tędy. Musiałem zawrócić, za niecałą godzinę zachód, więc nie ma się co pchać. Wróciłem do domu. Październikowej setki nie będzie.
Początkowo na Rude coby wprowadzić mięśnie w stan aktywności rozwojowej. Dalej pokręcić się z Redem. Stereotypowo - wraz z upływem dodatniej temperatury poziom maniany wzrastał. Później na waryniol i siedzenie do późna nad "solaris".
Z Dejvidem u naszego gitarhirołsa. Miałem okazje pograć na basie. Wybrzdękanie 6 nut rytmicznie zajęło mi pół godziny nauki, a potem okazało się że mam odcisk. Nie ma żartów z tą zabawką :D
Do Chorzowa z Pawłem. Podniecaliśmy się górkami, trawą, księżycem i chmurkami. A potem zaczęliśmy wjeżdżać po schodach, aż do mojej wywrotki, zaraz po której pojawił się jakiś kolega na rowerze. Czarny rycerz w zbroi dh fox (nie, to było tylko jedno z jego marzeń). Nie poznałem jego imienia, nie umówiliśmy się na kolejne spotkanie, nie poprosiłem o jego numer telefonu i nawet się nie całowaliśmy. Poznałem za to jego marzenia/kolejne cele (zauważyłem że mamy podobne), potem było zwyczajnie, normalnie, nieprzemijająco, czarująco. Romantyczne trzy kółeczka wokoło stawu w jakimś nowym, magicznym, nieznajomym miejscu i tematy egzystencjalne.
Przepis na udaną randkę, to czysty spontan. Szkoda tylko, że tak mało jest zmotoryzowanych kobiet. Gdzie ja sobie żonę znajdę jak nie na rowerze ?
Nie nadążam za tempem życia (swojego) ale chyba wolę kiedy dzieje się więcej, niż mniej. Dzisiaj nie było tragicznych wydarzeń, tylko wiatr w oczy cały dzień. Cały przebieg jest mało istotny, podsumowanie mnie zniszczyło. Wracam do domu i zastaje [...]bałagan. Zabrali mi moje jedyne miejsce pracy. Mój chaos, moje memento, moją dechę!! Wybebeszyli wszystko na podłogę, łóżko, wszędzie! Chwilę temu zacząłem sprzątać pokój. Dochodzi pierwsza. Za godzinę dojdę chyba do łóżka. A teraz przerwa "na panelu" i czas na uzupełnienie zaległych wpisów. Czerwonym szlakiem, czyli Gliwickie ścieżki rowerowe, kropka Wyryniol - teoria wygnania
Radykalna zmiana planów. Na razie nie zdradzam żadnych szczegółów. Nic nie chcę przyspieszać, ale odnotuje ten dzień jako przełomowy. Jedną decyzją można obrócić styl życia. Oczywiście pozytywnie. Dzisiaj do praktikera, na Waryniol, Koper i Rude w duecie.
"Zawsze trzeba wiedzieć kiedy kończy się jakieś etap w naszym życiu. Jeżeli uparcie chcemy w nim tkwić dłużej niż to konieczne, tracimy radość i szansę poznania tego co przed nami"
Eksplorejszyn. Kolejny spinning, tym razem bez celowo i przed siebie. Odkryłem połączenie dwóch dobrze znanych mi tras - satysfakcjonujące uczucie :D Tytułowy "Projekt" to dzieło, które od dzisiaj zaczynam rysować. Piszę "dzieło", bo do tej pory to moje największe. Na razie tylko pod względem formatu 100cm x 43cm ale jeszcze zobaczymy. Wieczorem, po kręceniu pojechałem odebrać arkusz i następna notka odnośnie postępów pojawi się pewnie dopiero w Grudniu. Jest sporo miejsca do wypełnienia... Zaczynam.
Niewiele tego było. Na dołek skręcić konusy, bo znowu zrobił mi się luz w kole (tym razem tył). Stożki są już do wymiany. Marze o maszynowych łożyskach. Później do babki na imieniny ;]
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq