Repeat program, czyli na Czeszki z ekipą, w upale (licznik w słońcu wskazywał mi 40*C + + +) nad wodą z grillem i żubrem. Żegnaliśmy Lato i legalną bezmyślność. Z dnia wycisnęliśmy do końca ostatnie soki, wykorzystaliśmy pełen pakiet a po powrocie jeszcze wizyta kuzyna. Dopiero teraz od samego rana po telefonie Adama, który mnie obudził mam chwilę dla siebie.
Pętla cały czas w rozbudowie. W drodze do Świętoszowic mijałem Gliwicką pielgrzymkę na Jasną Górę. Solidna ekipa :D Naliczyłem chyba z 8 grup z czego w każdej co najmniej po 100ludzi. Rozciągali się na około 3km. Dodajmy do tego jeszcze że jedyna możliwa droga do ominięcia to '78' do Tarnowskich Gór, gdzie aktualnie zrobili zwężenie i światła z powodu przebudowy drogi. Kierowcy pewnie teraz dostają udaru od kiszenia się w autach :D Ach jak dumnie wyprzedza się kolumnę aut stojącą w korkach. A dzisiaj słońce nas nie oszczędza :)
Rano do babci na obiad. Resztę dnia spędziłem w kuchni przez co wieczorem poczułem większe parcie na rower niż zwykle. Musiałem się dotlenić. Jutro kuchnia Chińska albo Meksykańska w zależności od kaprysu ;)
Do babci na obiad, potem rower, później do babci na kolacje :D Normalnie żyć nie umierać. Pogoda idealna to poleciałem w Opolskie. Jeszcze jakby mi ktoś jedzenie dowoził to nie schodziłbym dzisiaj z roweru do rana.
Przez całą wyprawę nad i z Bałtyku drogami krajowymi nie było większych przypałów z kierowcami. Dzisiaj sekunda nieuwagi i trzy razy miałem szanse na wypadek.
Pierwsza akcja w Bytomiu na podjeździe z łukiem w prawo kierowca tira tak mnie wyprzedził że gdybym nie zjechał na pobocze skosiłby mnie przyczepą. Ostro podniósł mi ciśnienie.
W Szałszy kolejny dupek! Ale w tak perfidnej sytuacji jeszcze się nie znalazłem. Lecę 40 przez skrzyżowanie z pierwszeństwem a z prawej nagle rusza białe tico. Nie było szans ominąć bo z przodu wpadłbym pod samochód a z tyłu stoi pickup w kolejce, który zatrąbił jak zobaczył co robi kierowca. Myślałem że pomnie, już widziałem jak wbijam się w jego drzwi. Wypiąłem się do tyłu jak posrany struś, wcisnąłem klamki na 120% i jakoś przylepiłem się do tego rozgrzanego asfaltu na styk z bokiem samochodu a gość po prostu pojechał z rozpędu. Fuck! Nogi z waty przez następne 10km. Miałem trochę już dosyć przygód ale kręciłem dalej bo jutro znowu pogoda ma się zepsuć a dzisiaj jeździ się wspaniale.
W Mikulczycach kolejne wymuszenie. Gość pierdolną że chodnikiem się nie jeździ. Kuźwa zabije, debilu twój prywatny chodnik !? Mam prawo. Zjechałem ciulowi na drogę i jechałem środkiem jednokierunkowej do samego końca. Już nie zatrąbił...
Amator bigosu. Gość, który nie potrafi jeździć prosto. Żywi się bananami i colą. Nie goli nóg i mówią do niego Jędris, zamiast JEDRIS!!
Sam o sobie ? "Jeżdżę wyczynowo bez ograniczeń, eksploracyjnie dla nowych terenów oraz z przyjemności i ciągłego sprawdzania swoich możliwości". Bonq